Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Warsztaty Pisarskie Last Inn
Zarejestruj się Użytkownicy

Warsztaty Pisarskie Last Inn Jeśli chcesz udoskonalić swój warsztat pisarski lub wiesz, że możesz pomóc w tym innym, zapraszamy do naszej forumowej szkoły pisania! Znajdziesz tu ćwiczenia, porady, dyskusje i wiele innych ciekawostek dotyczących języka polskiego.


Zamknięty Temat
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-02-2009, 19:37   #21
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Przez wiele dni Sawin wędrował przez pustynie. W tym czasie objawił mu się bóg. Chors spojrzał na niego łaskawym okiem i uczynił swym sługą...
Chors siedział na drewnianym stołku nie wiedząc od czego zacząć.
-Sprawy są poważniejsze niż z początku myślałem.
Przez niemiłosiernie ciągnącą się chwilę panowała cisza.
-Najpierw, dla wiedzy naszych nowych towarzyszy. Nazywam się Chors. Jeżeli coś przypuszczałeś magu to tak jestem nim.
Choć na młodym magu nie zrobiło to żadnego wrażenia oczy jego nauczyciela rozszerzyły się w zdumieniu, on sam zaczął powtarzać szeptem jedno słowo. „Niemożliwe.”
-Tak magu, nie wszyscy z nas odeszli. Ja jestem jedynym który został. Pozbawiony mocy, skorupa dawnego JA.
-Kim ty jesteś, że wywarłeś takie wrażenie na moim mistrzu?
-Spokojnie młodzieńcze, ty nie możesz wiedzieć kim on jest. Niektóre księgi nie są przeznaczone dla osób tak młodych. Chors to pradawne bóstwo. Bóg buntownik. Sprzeciwiał się reszcie bogów. To właśnie on przekazał nam ich sekret nauczając naszych poprzedników magii. Cokolwiek powie ja mu będę wierzyć.
Bóg uśmiechnął się zadowolony. Wciąż go pamiętali, choć nie czcili. O nie, magowie zawsze byli mało religijni. Starając nie pokazać swych przemyśleń kontynuował.
-Nasz przeciwnik jest niezwykle potężny. Choć mamy szczęście, że Sawin mu uciekł.
-Nie uciekłem!- Protest rycerza nie skłonił mówcy do przerwania.
-Krew tego paladyna ma w sobie niezwykłą moc. Gdyby demon go pochwycił byłaby to tragedia. Mając tak skromne siły nie mamy szans go pokonać. W dawnych dniach gdy bogowie odchodzili z tego świata zostawili wam ludziom pewien przedmiot. Konkretnie miecz o wielkiej mocy. Obecnie ten przedmiot leży w skarbcu jednego z waszych władców.
Okazując typowy dla jego profesji brak szacunku arcymag przerwał w środku zdania.
-Jeżeli dalej tam jest tym lepiej dla nas. Wciąż obowiązują stare traktaty dające nam kontrolę nad wszelkimi przejawami magii. W tym magicznych przedmiotów. Powołując się na ten dokument powinniśmy zabrać przedmiot.
-Świetnie magiku! Słyszałeś mojego mistrza? Nakkama? Zakon dysponuje teraz pięcioma tysiącami zbrojnych! W tym całą armią która nie jest powołana pod broń. Nim feudalne armie miejscowych władców odpowiedzą na wezwanie królowie będą martwi! Jak chcesz przebić się do demona i go zabić? Mamy wybić całą armię? Dwóch magów, bóg bez swych mocy, szaleniec i ja? Czy ty do końca zwariowałeś?
Młody czarodziej gwałtownie wstał przy okazji przewracając krzesło na którym siedział. Mówił podniesionym głosem wskazując na Sawina.
-Milcz! Zważ do kogo mówisz! To twoja wina! Twoja! Gdybyś postanowił walczyć i nie opuścić tych którzy z tobą byli mogłoby się to potoczyć inaczej! Całym problemem jest twoje tchórzostwo!
-Olidrinie uspokój się. Usiądź.
-Nie mistrzu to jego wina!
-Zamknij się cholerny magu nikt nie będzie mi zarzucał tchórzostwa! Płazem miecza nauczę cie szacunku!
Błyskawicznym ruchem Sawin sięgnął do miejsca gdzie zawsze znajdowała się rękojeść jego ostrza. Miecza nie było. Instynkt kazał mu walczyć dalej. Zza drugiej strony stołu skoczył na swojego wroga. Ten choć zaskoczony zdążył wykonać swój ruch. Szybki gest i krótki zlepek gardłowych słów wypowiedzianych w gniewie. Głuchy dźwięk czegoś ciężkiego uderzającego o drewno. Jęk bólu i Sawin wstał z pod ściany o którą cisnęło go zaklęcie.
-Dość! - Niemal równocześnie wypowiedzieli Chors i Baltazar. Ten pierwszy kontynuował.- Dlatego będziemy potrzebowali wsparcia lokalnych władców. Sawinie, znasz runiczne imię bestii? Znając je zyskaliśmy przewagę.- Na te słowa mag pokiwał głową, imię demona to była potężna informacja..
-Nie.- Ciężko dysząc i gniewem w głosie odparł.
-Wiem jak możemy je uzyskać. Mój uczeń Olidrian widział jeszcze kogoś w krysztale. Elfke. Ona mogła je usłyszeć. Dzięki mocy kryształu będziemy mogli dosięgnąć jej umysłu i złamać zaklęcia ciążące nad nią. Następnie znając jej lokalizacje będziemy wstanie przenieść ja tutaj. Olidrinie zabrałeś kryształ widzący?
-Tak mistrzu, w twoim plecaku.- Silił się nadać głosowi normalny ton, jednak gniew wciąż był w nim silny.
-To niebezpieczne działanie. Oraz skomplikowane. Jednak z wiedzą Chorsa ma szansę nam się udać. Wy wszyscy będziecie musieli nam pomóc. Każdy ma w sobie magiczną moc. Będziemy przekazywać ją do przewodniczącego rytuału, który ją ukierunkuje
Baltazar wraz z swym uczniem zajęli się rysowaniem różnych okultystycznych symboli. Chors przyglądał się im z podziwem, tego ich nie uczył. Ludzie byli dobrym wyborem. W trakcie kreślenia znaków mistrz odezwał się.
-Uczniu. Ty ją raz widziałeś, teraz tobie będzie najłatwiej ją zlokalizować dasz radę nas poprowadzić?
Zaskoczony Olidrian nie wiedząc jeszcze co odpowiedzieć kreślił dalej. Bóg przyglądał się pracy i od czasu do czasu poprawiał błędy w zaklęciu. Choć ludzie byli pomysłowi nie byli wstanie wymyślić tego co bogowie, i wciąż popełniali błędy.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 17-02-2009, 14:20   #22
AC.
 
AC.'s Avatar
 
Reputacja: 1 AC. nie jest za bardzo znanyAC. nie jest za bardzo znany
Jinogu usiadł za biurkiem zawalonym różnymi śmieciami od przedmiotów jedzeniowych po "niezwykle, ważne dokumenty". Położył rękę po prawej stronie stołu i wszystko zsunął w lewo tworząc dość duży bałagan. W końcu podniósł wzrok i zobaczył elfkę, Nakkama i jakiś dwóch zakonników:
- Coście za jedni... albo nieważne, wy dwaj po prostu idźcie do lochów i wszystkich więźniów przenieście do jednej celi... - "trzeba będzie odzyskać pełnię mocy" - pomyślał były demon, gdy dwaj zakonnicy posłusznie wyszli, następnie Jinogu chwilę patrzył na biurko zanim znów podniósł wzrok
- Nakkam... gdzie jest hrabia Sobiesław? - ta zasrana gruba świnia dodał w myślach, ale teraz gdy zwolnił wszystkich prócz elfki z kompletnego posłuszeństwa wolał nie naginać ich pamięci... większość i tak by mu służyła, ale lepiej żeby myśleli, że Jinogu zawsze był ich Wielkim Mistrzem
- Panie, jest w swoim namiocie. Przyprowadzić go?
- Tak. - Jinogu poczekał aż Nakkam wyjdzie i dopiero zwrócił się do elfki, teraz gdy już miał całą armię, której nawet nie musi kontrolować to ona była kompletnie zbędna
- Ile masz lat?
- 101. - odpowiedziała zgodnie z prawdą iluzjonistka
- A jak się nazywasz?
- Ellitre.
- Właściwie to cię nie znam. Jest cokolwiek do czego byś mi się przydała?
- Tak. Mogę ci służyć.
- Conajwyżej seksualnie, ale teraz nie mam ochoty. Wyjdź i idź... gdziekolwiek, idź na spacer po obozie i wróć za godzinę. Jeśli ktokolwiek coś od ciebie będzie chciał najpierw mów, że jesteś od Wielkiego Mistrza Jinogu, a jak nie ustąpią to masz tu zatruty sztylet i zabij tylu ile się da zanim ciebie zabiją.
- Tak. - zabrała sztylet i wyszła, Jinogu pokiwał głową, w sumie dawno nie uprawiał seksu, ale i tak zawsze wolał przedstawicieli własnej rasy: ludzkie kobiety, ewentualnie ta dziwka, kuzyneczka i demon Wielewagna. W sumie nawet żałował, że to nie była jego córka, w końcu zgwałcił kiedyś jej matkę. Dziwne czasy. Spojrzał w lustro i zobaczył siebie w wieku czterdziestu lat. Minęły dwa tysiące lat, a on wyglądał tak jak w dniu, w którym bogowie... wspomnienia odeszły, gdy przyszedł Nakkam z Sobiesławem. Gruba morda była radosna jak zawsze, dobrze by było go zabić, ale jeszcze nie...
- W lochach zmieniono regulamin?
- Zmieniają Wielki Mistrzu - odpowiedział Nakkam, ale jeszcze trochę nienaturalnie. Jednak niech tak zostanie, w końcu Mistrzowie musieli mieć trochę większą iluzję w głowach.
- To dobrze, wyślij jeszcze kilku ludzi w pościg za piątką uciekinierów. - powiedział Jinogu spokojnym głosem, którego używał niemal bezprzerwy. Nakkam ukłonił się i wyszedł, a Jinogu pomyślał, że musi wymyśleć jakieś rozrywki, kasyno czy coś żeby mieć dokąd wysyłać chwilowo niepotrzebne sługi. No i był jeszcze Sobiesław. Co z nim zrobić? Wszystko idealnie wygląda, gdy ma się przed sobą mapy taktyczne i strategiczne i statystyki jednak gdy przychodzi co do czego to człowiek może się zgubić. Nawet człowiek, który był więźniem bogów, a potem dość potężnym demonem gdy ci zostawili otchłan. Grubas zaczął przeskakiwać z jednego baleronu na drugi, szkoda że nie miał kopytek
- Sobiesławie! - hrabia stanął na baczność i już nie ruszał dziwnie nogami - Nastała wiekopomna chwila! Doszły nas wieści, że król Łożyn III jak i jego rodzina spiskuje z Demonami! - hrabia spojrzał z mieszaniną złości i zdziwienia - Musisz teraz udać się do miasta, gdyż ty jako jeden z najstarszych szlachciców jednego z najstarszych rodów arystokratycznych w tych rejonach możesz być kandydatem na nowego króla! A zatem udaj się do miasta, już arystokracja tworzy plan przejęcia królestwa, dołącz do nich i zabierz ze sobą trzystu zakonników. - hrabia z dość głupkowatym uśmiechem wyszedł z namiotu kłaniając się po drodze trzy razy. Za trzecim razem potknął się i tylko dzikim szczęściem nie przewrócił. W końcu, gdy Sobiesław Dranicki wyszedł Jinogu znów kiwnął głową. Nakkam, Sobiesław, elfka, nawet tych dwóch przygłupich strażników, których wysłał do lochów... wszystko to już było. I był też Łożyn III... i była też grupa fanatyków... tak jakby nie było tych 2000 lat. Inne nazwy ten sam schemat. Może to jest prawdziwa kara bogów?
- Wróciłem, gdy wy odeszliście. To jest różnica! Cesarstwo nadal istnieje choć jego kształt jest zupełnie inny, a najstarsze rody mają ledwo dwadzieścia pięć pokoleń. Wszystko się zmieniło, a jednak wszystko jest podobne. Poprzednim razem, gdyby nie wasza interwencja byłbym cesarzem! Chodziło mi tylko o to, żeby być cesarzem! Teraz chce władać całym światem! - w pewnym momencie przestał i powstał z krzesła - Widzę was, widzę. Przede mną się nie ukryjecie.
- Czemu? - powiedział zwielokrotniony głos tłumu, jak gdyby echo z najgłębszej otchłani
- Gówno was to obchodzi. - powiedział Jinogu równocześnie rzucając potężny czar zakłócający wszelką magiczną komunikację. Demony, które go obserwowały straciły taką możliwość na wiele miesięcy, ale Jinogu nieświadomie przerwał też kontakt pomiędzy Ellitre, a Olidrianem.
 
AC. jest offline  
Stary 17-02-2009, 22:19   #23
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Lustereczko, powiedz przecie - jaka kolejność tej kolejki teraz?

1. Terrapodian
2. AC.
3. Prabar_Hellimin
4. Matyjasz

PS. Zachęcam wszystkich czytających, a niepiszących do zgłaszania się, bo ludzi nam ostatnio wywiało

***

Elfka szła przez obóz – sztucznie, prawie mechanicznie. Jednak w głowie kotłowały się jej myśli.

*No nie! Muszę się jakoś uwolnić! Muszę! Muszę… Ale nie mogę. Moje własne ciało mnie nie słucha, co za upokorzenie. Niech ja go dorwę, wtedy…*

- To już? – usłyszała nagle obcy głos w swojej głowie. – Acha, dobrze. Ellitre, jesteś tam?
*Co? Kto… Jak…*

- W tej chwili to nieistotne. – powiedział męski głos, a iluzjonistka w pewnym sensie przyznała mu rację. Jakimś cudem komuś udało się nawiązać z nią kontakt i ten czas nie powinien być trwoniony.

- Musisz nam powiedzieć co się dzieje w obozie. Bo jesteś w obozie, prawda?
*Jestem… Nie, ja tak nie mogę! Musisz mi powiedzieć kim jesteś!*
- No dobrze. – odpowiedział głos po chwili przerwy. – Nazywam się Olidrian i jestem uczniem akademii magicznej.

*Dobrze, to wystarczy. Nie wiem co Jinogu planuje, ale to nie może być nic dobrego. Pytał o Sawina, lecz nie wiem po co. Ten paladyn jest tam z tobą? Olidrianie!?*

Jednak młody czarodziej nie odpowiedział już elfce. Być może ich kontakt został zerwany, lub kadet sam go zerwał.

*Faceci… jakież to typowe, uciekają gdy dostaną to, czego chcą.*
Ellitre wzięła głęboki oddech ze złości.

Po chwili zatrzymała się osłupiała. I popatrzyła na swoje palce.
*Ja… ja mam kontrolę nad sobą!*

Następnie zrobiła pierwszą rzecz, jaka jej przyszła do głowy – uciekać.
Wybiegła z obozu trzymając w dłoni zatruty sztylet otrzymany od Jinogu. Pobiegła drogą, w stronę przeciwną do rzeki.

Zatrzymała się po kilkunastu minutach. Jednak biegłaby dalej, gdyby nie fakt że się potknęła. I wpadła do dziury.
- Ej, ludziska! – powiedział jakiś męski głos gdzieś z góry. – Patrzajta co nam się trafiło!
- Toż to… elf! Prawdziwa zafajdana elfia suka! – odpowiedział mu inny.

Ellitre może i by coś odpowiedziała zbójom, którzy najwyraźniej złapali ją w swoją pułapkę, jednak była zajęta jęczeniem z bólu. Zdrowo napierdalały ją obie nogi i prawa ręka.

***

- No i?
- Nie mam kontaktu – odpowiedział Olidrian rumieniąc się cały.
- Nie martw się uczniu – uspokoił go Baltazar. – Jaka była ostatnia usłyszana przez ciebie myśl?
- Elfka powiedziała, że Jinogu szuka Sawina. Wtedy się skończyło.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Cisza z czasem przerwana…
… głośnymi i wielce sprośnymi żołnierskimi piosenkami.

- Kurwa! – powiedział Chors ściągając na siebie zdziwione spojrzenie kilku osób. – No co? Bóg nie może przeklinać?
Odgłosy maszerującego wojska stawały się coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Brzmiało to tak, jakby lada moment żołnierze mieli wpaść do chatki.

- No dobra. – powiedział w końcu Chors wykonując kilka zawiłych gestów. Po chwili jego zwykłe ubranie zamieniło się… we wspaniałą, szkarłatną zbroję! Sawin znał symbole na niej wyryte i musiał powstrzymać napad gniewu by nie zwyzywać Chorsa od bluźnierców.

Bowiem Bóg najzwyczajniej przebrał się w zbroję Wielkiego Paladyna zakonnego.
Taka ranga biła na łeb stanowisko Nakkama. Właściwie to była niższa jedynie od Wielkiego Mistrza zakonnego.

- Teraz tam wyjdziemy. – powiedział spokojnie Chors. – Ja będę z nimi rozmawiał, a wy mi przytakiwać. Zrozumiano?

Upewniwszy się, że wszyscy – włącznie z dziwnym włóczęgą – zrozumieli, wyszli z chatki na spotkanie Korpusu Pancernego „Taran”.
 
Gettor jest offline  
Stary 19-02-2009, 18:07   #24
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Wojska były w trakcie przechodzenia przez wieś. Żołnierze byli w miarę zdyscyplinowani, o czym świadczyło nienaruszenie pobliskich domostw. Pojawienie się starszego mężczyzny w zbroi Wysokiego Paladyna, przerwało śpiewanie pieśni. Część oddziału przystanęła wyraźnie zszokowana obecnością tutaj paladyna, szczególnie rangi tak wysokiej, że niewielu wiedziało na którym szczeblu władzy mógł się znajdować. Szepty szybko doszły do uszu przełożonych. Po chwili do ich piątki, podjechało trzech wysokich rangą paladynów, zapewne wydelegowani do sprawdzenia sytuacji. Ku uldze Sawina byli niższej rangi i żaden z nich nie znał go z widzenia. Zsiedli natychmiast z wierzchowców i uklęknęli na jedno kolano, po czym wstali. Nie poddawali w wątpliwość rangi Mistrza.

- Dokąd idziecie? - spytał twardo. - Przebywam od miesięcy poza zakonem z ważną misją i nie znam aktualnych posunięć mych współbraci. Widzę tutaj żołnierzy z "Jaskółki"...
- Mistrzu! - odezwał się rudowłosy, brodaty paladyn. - Oddział "Jaskółka", "Paw", "Łabędź" i mój "Sokół" zostały rozkazem Najwyższego Mistrza przekształcone w Korpus "Taran". Nie znamy celu, ale plotki mówią, że szykuje się wojna z wojskami królewskimi.
- To niedobrze, zawsze twierdziłem, że powinniśmy zawrzeć kompromis... - zaczął bóg, po czym zauważył, że pozostali paladyni przypatrują się reszcie grupy. - O co chodzi? Co z nimi nie tak?!
Skłonili się;
- Mistrzu, dostaliśmy również informację, o paladynie, dwóch magach i dwóch obłąkańcach, którzy mają zostać złapani i dostarczeni żywcem do punktu granicznego.
W oczach Chorsa zapłonął ukryty gniew. Sawin musiał przyznać, że bóg posiada niesamowity talent we wcielanie się w inne osoby.
- I co? Sądzisz, że jest to mój uczeń, Flint? - wskazał na Sawina - Dwaj urzędnicy państwowi? - pokazał magów - Czy ten biedny, okaleczony wieśniak?!
Paladyn poczerwieniał i pokornie odrzekł;
- Proszę o wybaczenie, mistrzu.
- Tak się składa, że również o nich wiem - rzekł spokojniej Chors. - Trafiłem do tej wioski jakiś czas po tym, jak opuścili to miejsce. Poszukiwali kryjówki, więc dorwali jednego wieśniaka, a potem go torturowali. Wskazał im miejsce tam za lasem - wskazał palcem wzgórze na przeciwko - Potem oślepili go i sądzili, że się zgubi.
Przedstawił im chłopca, który wyraźnie trząsł się ze strachu.
- Bestie! Co oni mi uczynili... - zajęczał żałośnie.
- Gdy tylko odnajdę tą piątkę, natychmiast zgłoszę się do punktu granicznego, teraz możecie odejść - zakończył Wielki Paladyn, a potem zwrócił w stronę magów. - Może pan kontynuować, panie urzędniku...
Trzech dowódców zasalutowało i zasiadło na konie. Następnie ruszyli na czoło oddziałów, które w czasie rozmowy zdążyły posunąć się znacznie.

Chors wskazał im przejście między żołnierzami, którzy przystawali, aby zrobić miejsce Wielkiemu Mistrzowi. Wciąż prowadził zaimprowizowaną rozmowę z "urzędnikami", by nie sprowadzać na siebie podejrzeń. Dopiero, gdy znaleźli się na drugiej stronie wioski, przy krańcu lasu, przestał. I odetchnął głęboko.
- Na razie nie musimy się nimi martwić, choć nie wiem jak długo jeszcze...
 
Terrapodian jest offline  
Stary 19-02-2009, 19:23   #25
AC.
 
AC.'s Avatar
 
Reputacja: 1 AC. nie jest za bardzo znanyAC. nie jest za bardzo znany
- Cholerny Żelazny Zakon, cholerne psubraty, cholerni mieszczanie, cholerne wszystko - powiedział do siebie nadwyraz chudy jegomość ubrany w szarą, luźną szatę pod którą pomimo zimna i wilgoci nic nie założył. Od kilku dni przesiadywał w kamiennym pomieszczeniu gdzieś w podziemiach twierdzy Łożynów. Od dwóch dni na próżno próbował się skontaktować z Jinogu, który obiecał przysłać pomoc w rozprawieniu się z hrabią Grzegorzem Gotwaldzkim. Jakieś informacje, cokolwiek zanim ten szlachcic zbytnio wpłynie na zdanie innych. Ale Jinogu nie odpowiadał, zero wiadomości, kompletnie nic. W końcu zrezygnowany spróbował raz jeszcze. Ukląkł na szlamowatej podłodze i zmówił plugawy pacierz przywołujący Jinogu. Jednak nic się nie stało, ołtarz ani nie drgnął. Chudzielec wstał i bez otrzepywania szaty postanowił wyjść, w końcu i tak skończył mu się tytoń i żywność. Już otworzył drzwi, gdy nagle świeca na ołtarzu zapłonęła. Błyskawicznie wrócił na klęczki i schylił głowę czekając aż głos demona się odezwie.

- Aleksieju Siemionowiczu włóż swą prawą dłoń w ogień - chudzielca Aleksieja nie zdziwiła ta prośba, demony to złe istoty, a Jinogu był najgorszym z nich. Zresztą będąc głównym kontaktem był już wiele razy okaleczony z własnej ręki na polecenie i uciesze mrocznego księcia. Chudzielec włożył dłoń w ogień świecy i syknął z bólu, ale nie cofnął się. Ból przemawiał do niego, mówił mu dziwne rzeczy, przynajmniej dziwniejsze niż zazwyczaj. W końcu nie wytrzymał i uciekł z ukrytej kaplicy.

- Przesłanie. Nie mogę zawieść! Przesłanie. On oszukał nas. Żelazny Zakon. Kłamstwo. Paladyn. Taran. Królestwo w niebezpieczeństwie! Żelazny Zakon. Jinogu! Taran. Kłamstwo. Przesłanie. - idąc z oczami płonącymi od szaleństwa wykrzykiwał te słowa, które docierały do uszu nielicznych, którzy akurat w tamtym czasie znajdowali się w labiryncie podziemnych korytarzy. W końcu Aleksiej wspiął się po kolejnych stopniach na piętro zajmowane przez króla Łożyna III i wpadając w szał jego słowa zamieniły się we wściekły ryk. Jeden ze strażników stojących przy drzwiach do sypialni króla wbił w niego miecz, dzięki czemu dwóch pozostałych z łatwością obezwładniło jegomościa. Łożyn III otworzył wtedy drzwi ze wściekłością, ale szybko uspokoił się widząc swojego najwierniejszego sługę umierającego na posadzce. Aleksiej, gdy zobaczył Łożyna III wypluwając swoje wnętrzności jeszcze raz spróbował przekazać wiadomość:
- Atak! Żelazny Zakon! Zdrada! Pan zdradził! - Łożyn III spojrzał się ze strachem na Aleksieja i powiedział do strażników:

- Zanieście go do medyka, on musi przeżyć!



***


Gdy król dowiedział się o zdradzie swojego pana Jinogu i w jego sercu strach wybuchł całą mocą nie tak daleko od stolicy elfka Ellitre starała się odeprzeć złych mężczyzn, w których pułapkę wpadła.
 
AC. jest offline  
Stary 20-02-2009, 00:45   #26
 
Prabar_Hellimin's Avatar
 
Reputacja: 1 Prabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znany
-No, całkiem zgrabna ta elfka, nie ma co.
-Odsuń się, ja ją pierwszy zauważyłem!
- zbóje przekrzykiwali się, który pierwszy ma się dobrać do Ellitre.

„Co robić, jasna cholera?” - wystraszona iluzjonistka nie zamierzała dać się jeszcze bardziej sponiewierać.
-Nie zapominaj o mnie. – powiedział unoszący się w pobliżu duch ThokaAni o tym, że ludzie są niezwykle przesądni. Pomóż mi się im ukazać, a będziesz ich miała z głowy.
-Nie wiem czy dam radę.
-Nie trać czasu!


Elfka wyszeptała słowa odpowiedniego zaklęcia. Nie miałaby wystarczająco dużo mocy, by wykreować wiarygodną iluzję, która mogłaby ją uratować. Jednak pomoc duchowi w objawieniu się to coś zupełnie innego. Potrafiła to, choć nigdy nie sądziła, że się jej ta umiejętność kiedykolwiek przyda.

Zadziałało. Półork stał się teraz widocznym także dla zbójów. Stał za nimi i zaczepił, półżartem:
-Hej panowie! Co porabiacie?
-Patrzcie, kolejny pokracznik!
- wykrzyknął jeden ze zbirów - Spadaj stąd, bo posłużysz wilkom za kolację.
-Czyżby?
-Wynoś się, bo Ci pokaże twoje własne flaki.
-Na co, czekasz?


Zirytowany rzezimieszek zamachnął się na ducha toporem. Jakież było jego zdziwienie, gdy broń utkwiła w ziemi, nie zostawiając żadnego śladu w ciele Thoka. Zdziwiony człowiek zamachnął się jeszcze parę razy, sprawiając tylko ubaw półorkowi.
-Czym ty jesteś?
-Twoim koszmarem.
- Thok odpowiedział szeptem, jednak zbirom zdawało się, że był to krzyk. Wystraszeni bandyci uciekli w las.

**

-Więc Zakon szykuje się do wojny z królestwem Baracji?
-Na to wygląda Sawinie.
– odpowiedział Chors. - Ale nie to jest największym problemem. Gorszy jest fakt, że zakon jest teraz pod komendą demona.
-I pokonanie go jest naszym priorytetem.
– wtrącił Baltazar. - Odlidrinie, spróbuj się znowu skontaktować z tą elfką, bez jej pomocy, niczego nie wskóramy.
-Dobrze, mistrzu.


**

-Wszystko w porządku Ellitre? - spytał Olidrin, gdy udało mu się skontaktować.
-Poza tym, że jestem cała poobijana, to tak. - odpowiedziała elfka, myśląc, że rozmawia z Thokiem
-Hmm... Do kogo mówisz. - zdziwił się nieco unoszący się koło niej duch.
-Z to... A niech mnie! To ty? Olidrin?
-Tak, to ja. Co się z tobą dzieje?
-W skrócie: uciekłam z obozu.


**

-I co? - dopytywał Chors.
-Mówi, że uciekła z obozu.
-Mówisz poważnie? Gdzie ona jest...
 
__________________
Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P
Prabar_Hellimin jest offline  
Stary 20-02-2009, 19:35   #27
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Cóż ona twierdzi, że jest w lesie...- Nie bez skrępowania wyznał Olidrin.
-To doprawdy potrzebna nam wieść magiku.- Z nieskrywaną urazą za zajście w chacie paladyn komentował odkrycie swego towarzysza.-Jakbyś nie widział my też jesteśmy w lesie. Może wiesz coś co nam się przyda?
-Spokojnie Olidrinie. Zawsze w ciebie wierzyłem. Może wyczuwasz jak układają się linie mocy w jej okolicy. Między liniami jest 20 stopni szerokości lub długości geograficznej. Może na tej podstawie wyczujesz poprzez kontakt myślowy gdzie jest.
-Oczywiście mistrzu Baltazarze.

Skoncentrował swe myśli na nici łączącej oba umysły. Nic nie chciał mówić, jego cel był określony wyczuć odległość między strumieniami mocy. Linii biegnących między prastarymi kręgami zbudowanymi przez czarodziejów z zamierzchłych dziejów. Nim świat popadł w chaos. Strumienie pokrywały świat niczym siatka kartograficzna. Czuł gdzie jego rozmówczyni jest.
-Sto dwanaście stajen na południowy wschód.
-Świetnie, magia nas tam zaprowadzi. Powiedz jej, że niedługo będziemy. Przygotuje zaklęcie.

Stary mag z entuzjazmem potarł dłonie, i z zapałem osoby o wiele młodszej od siebie rysował krąg który miał ich wszystkich przenieść.
-Nie żebym nie ufał tym waszym sztuczkom. Ale czy Chors nie może nas przenieść?
-Nie mój proroku. Bogowie używają magii w trochę inny sposób. Mógłbym przyciągnąć nieproszoną uwagę.


Ellitre muszę cię opuścić. Nie ruszaj się z miejsca niedługo tam będziemy.”
Czekaj.
Zakorzeniony w większości żywych istot lęk przed samotnością zaczął dręczyć elfkę. Bór jest miejscem mało przyjaznym dla samotnego wędrowca. Tym bardziej, że bandyci mogli w każdej chwili wrócić. Jednak Olidrin już odszedł z jej umysłu. Choć imię mistrza maga który do niej przemawiał wydawało się znajome. O ile to jest ten Baltazar, mistrz szkoły ognia. Człowiek który wziął udział w pojedynku z mistrzem inwokacji by raz na zawsze rozstrzygnąć który sposób czarowania jest lepszy. Walka nic nie rozwiązała, Baltazar do dziś twierdzi, że jego ognista kula powaliła przeciwnika zanim ona sam upadł uderzony błyskawicą, zaś jego oponent obstaje przy wersji odwrotnej. Sami sędziowie widzieli, że w chwili gdy opadł pył obaj magowie leżeli na ziemi.

-No mój drogi uczniu. Znów będziesz musiał poprowadzić zaklęcie. Gdybym ja wysłał nas na określoną odległość w określonym kierunku nie znając miejsca wyjścia równie dobrze mógłbym skończyć sto stóp nad ziemią lub wewnątrz skały.
Sawin wyraźnie pobladł słysząc te słowa. Z wrogiem mógł walczyć więc się go nie lękał. Jednak możliwość śmierci w wyniku pomyłki tych szalonych magów przerażała go. Z tym nie mógł walczyć. Także miejsce gdzie się udawali jest dla niego straszne, miała tam być osoba którą zostawił na pewną śmierć. To spotkanie wydawało się gorsze.
Magowie skończyli swe przygotowania do inkantacji.
-Musicie ustawić się wewnątrz kręgu. Olidrinie, zaczynajmy. Nie zawiedźmy boga który nauczył ludzi magii.
Młody adept z sercem bijącym mu jak młot z wielkim skupieniem wymawiał kolejne słowa zaklęcia koncentrując się na miejscu które zobaczył podczas kontaktu z Ellitre. Wyuczonymi słowami i gestami doprowadził zaklęcie do końca.

Iluzjonistka usłyszała huk. Jednak dźwięk ograniczał się tylko do jej umysłu. Gwałtowny obrót spowodował ból w zmęczonych mięśniach. Między drzewami znajdowało się pięć osób, dwie z nich wykonywały mistyczne gesty. Jeden z nich musiał być tym który do niej przemawiał.

Olidrin widział zmianę otoczenia. Walczące w nim emocje z dyscypliną wygrały. W ostatnim słowie zaklęcia źle wypowiedział akcent. Pradawna siła magii wroga jej użytkownikom wykorzystała to. Ogromny ból przeszył lewą rękę maga. Pozbawiając możliwości jej użycia na kilka najbliższych godzin. Upadł na ziemię i zwinął się z bólu.
-Dobra robota chłopcy, widzę dodatkowy łup. Oraz macie szczęście żeście elfki nie tykali. Jest moja. Ej wy! Wędrowcy! Poddajcie się a może ocalicie życie!
-Sawinie miecz!
Wykrzyczane przez młodego maga słowa wywołały odruch u wojownika, jednak brzeszczotu nie było na jego miejscu. Mag wciąż leżąc gestem zdrowej ręki wyrwał jednemu z bandytów ostrze i wbił w ziemię przed Sawinem. Ten z uśmiechem uchwycił broń. Znów odzyskiwał kontrolę nad własnym losem. Baltazar ocenił uzbrojenie wrogów, brak broni strzeleckiej to dobrze wróżyło, nie powybijają ich z odległości. Z radością przygotowywał się do rzucenia zaklęcia. Czuł się o dziesięć lat młodszy, jak w czasach gdy jako początkujący mag przemierzał świat w poszukiwaniu wiedzy o życiu. Bóg postanowił nie interweniować, tak długo jak życie jego towarzyszy nie będzie w niebezpieczeństwie, niech pokażą co potrafią.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 21-02-2009, 00:28   #28
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Następna kolejność:

1. AC.
2. Terrapodian
3. Matyjasz
4. Prabar_Hellimin

***

Jinogu przechadzał się po obozie z wyraźną satysfakcją. Wreszcie, po raz pierwszy od początku jego działalności, czyli od jakichś sześciu godzin, sprawy zaczęły przyjmować dobry obrót.

Bo oto stał przed swoją pierwszą armią. Korpusem Pancernym „Taran”, który miał nadzieję w niedalekiej przyszłości przekształcić w prawdziwą, wielotysięczną armię. Armię, która podbije dla niego ten żałosny świat.

A wszystko to w imię Żelaznego Zakonu! Ironia tego stwierdzenia, ułożonego w umyśle demona, wywołała uśmiech na jego twarzy.

Zasmuciła go co prawda wiadomość o „Wielkim Paladynie” i jego towarzyszach „bardzo podobnych do tych, których poszukiwano”, jednak nic straconego. Sawin i jego towarzysze nie mogą się przecież ukrywać w nieskończoność.

Jednak po chwili Jinogu zmartwił się nieco. Pomyślał bowiem o pewnym przedmiocie, o którym krążyły legendy. Przedmiocie, który mógł… Nie. To niemożliwe. To tylko legenda.

Wtem demon spostrzegł się, że jeden z kapitanów idzie w jego kierunku.
- Mistrzu! – powiedział żołnierz klękając przed Jinogu.
- Wstań kapitanie – nakazał demon. – Jakie wieści?
- Niemalże doskonałe, Mistrzu – odpowiedział kapitan uśmiechając się. – „Taran” jest gotów na wojnę z Łożynem III. Z naszych informacji wynika, że wojska królewskie są rozproszone po całym kraju, więc z zajęciem stolicy nie będzie problemu.
Jinogu uśmiechnął się. Bardzo, bardzo szeroko. Miał nawet już plan awansowania tego kapitana…
- Doskonale, majorze – powiedział wywołując wielkie zdziwienie na twarzy rozmówcy. Jednak po chwili owo zdziwienie przerodziło się w chytry uśmiech i ukłon. – Jak się nazywacie?
- Taruil, Mistrzu.
- Dopilnuję, by twój awans przebiegł jak najszybciej, Taruilu – obiecał demon. Jinogu nie był idiotą i wiedział że należy wśród tych ludzi znaleźć sobie „sojuszników” mimo iż był Wielkim Mistrzem i miał bezwzględny posłuch. – A teraz idźcie i przekażcie reszcie dowództwa rozkaz wymarszu i złożenia tego obozu. Żelazny Zakon rusza ze świętą krucjatą na pogańskie państwo Łożyna III.

Nowo mianowany major odszedł, a Jinogu nie przestawał się uśmiechać. To była chwila jego chwały, stwierdził. Sawin i jego żałosna kompania mogą poczekać.

***

Kiedy Sawin chwycił miecz i wywinął nim młyńca, bandytom twarze zbielały. Nie byli jakoś szczególnie odważni – ot zwykli bandyci, którzy na wołanie „Pieniądze albo życie!” przywykli do dobrowolnego oddania tego pierwszego przez napadanych.

Nic dziwnego więc, że gdy zobaczyli Sawina i jego nielichy popis szermierki, wystraszyli się.
Natomiast gdy Baltazar zaczął gromadzić w rękach energię magiczną, po bandytach pozostał już tylko kurz.
- Kretyni – powiedział wciąż rozemocjonowany czarodziej rozpraszając skandowane zaklęcie ognistego stożka.

Broń schował także Sawin, po czym popatrzył na resztę. Teraz było ich sześciu – on, Chors, Baltazar, Olidrin, Ellitre i tajemniczy chłopak. Paladyn stwierdził, że nie ma jak dotąd ochoty poznawać tożsamości tego ostatniego.

Intrygowała go natomiast inna rzecz.
- Chorsie. – powiedział. – Znaleźliśmy już elfkę. Co teraz?

Bóg uśmiechnął się chytrze, jakby tylko czekał na to pytanie.
- Powiedz im – odpowiedział zwracając się do Ellitre.

Elfka popatrzyła po zgromadzonych, po czym ze zrezygnowaniem westchnęła i sięgnęła za pas. Wyciągnęła stamtąd małą sakiewkę z dziwnym, fioletowym proszkiem.
Wysypała odrobinę sobie na rękę i schowawszy sakiewkę z powrotem za pas, wciągnęła proszek nosem.

Po chwili oczy wywróciły jej się na drugą stronę pozostawiając same białka. Zerwał się wiatr odgarniając włosy elfki do tyłu. Ona sama zaś miała głowę zwróconą do góry i wyglądała, jakby właśnie się naćpała.
I przemówiła zmienionym głosem. Niskim, basowym i nieludzkim głosem:

Wybrańcze, czemu próbujesz stanąć przeciw swemu przeznaczeniu?
Czy nie widzisz, że los z ciebie zadrwił? Że zaplanował dla ciebie coś zgoła innego?
Jesteś tym, który podźwignie dusze tysięcy i milionom da nadzieję.
Jesteś tym, który obali setki i dziesiątkom przekaże mądrość.
Jesteś tym, który służy jednemu, odwiecznemu i prawdziwemu.
Będziesz potężny i przeklęty, szlachetny i znienawidzony.
Będziesz Ostrzem.


Po tych słowach wszystko się skończyło – Ellitre delikatnie opadła nieprzytomna na ziemię, wiatr ucichł. Nastała cisza.
- Ostrzem? – zapytał po kilku chwilach Sawin. – Wybrańcem? Że… ja?!

Chors nic nie odpowiedział. Skinął jedynie głową, a po chwili powiedział:
- Panowie, przedstawiam wam Ihrill'en'Aurri, najpotężniejszą elfią wieszczkę zwaną Ellitre.
 
Gettor jest offline  
Stary 22-02-2009, 14:43   #29
AC.
 
AC.'s Avatar
 
Reputacja: 1 AC. nie jest za bardzo znanyAC. nie jest za bardzo znany
Jinogu wrócił do lochów i zabrał energię życiową ze wszystkich schwytanych i zebranych w pojedyńczym pomieszczeniu. Czar zakazujący podglądania w jego otoczeniu za pomocą magii sporo go kosztował, ale teraz znów był gotów stanąć do walki. Niestety tego samego nie mógł powiedzieć o swojej armii, która potrzebowała odpocząć przed wyruszeniem na miasto. Kilka godzin nie robiło różnicy, większość jego żołnierzy już spała, a reszta odpoczywała nie spodziewając się żadnego ataku. Oczywiście Jinogu starał się niczego ważnego nie pozostawiać własnemu losowi i sam stanął na wieży i za pomocą magii obserwował cały teren.


***


Tymczasem w obozie Żelaznego Zakonu kilku żołdaków siedziało z paladynem i rżnęli w karty, w pewnym momencie jeden z nich zaproponował opowiedzenie historyjki. Znużeni grą w karty zgodzili się. A młody żołnierz rozpoczął swą opowieść:

- Strzygi. W noce taka jak te chodzili po północnych krańcach Baracji odwiedzając kolejne oddalone od siebie chatki. Pukali i udawali głosy zmarłych z rodziny odwiedzanego, ale głupi ten kto otwierał, gdyż strzygi to coś więcej niż chodzące zwłoki, coś więcej niż zło wcielone. Głupiec, który otworzył drzwi budził się później i myślał, że to były jeno senne mary, ale już był naznaczony. Umierał przed ósmym świtem.

Istnieją aczkolwiek inne legendy powiązane z tymi krainami, do których w końcu niezbyt daleko z zamczyska, w którym urzędował wielki człowiek lecz okrutny jak sam diabeł. Mowa tu Władysławie Palowniku co panem był niegdyś na części dzisiejszej Baracji. W noce tak ciepłe jak te, które dziś nawiedzają nas, na cmentarzyskach można usłyszeć mowę truposzy. Dźwięki jak gdyby z samego dna Piekła krzyki torturowanych istot ludzkich. Syczenie pradawnych węży i skrobanie jakby kto tam żyw pochowany. Ci co w naukowych pismach się panoszą mawiają, że to gazy z ciał ludzkich uchodzą i to tylko złudzenie słuchowe, ale powiadam że te dźwięki to do świata materialnego nie należą, a do czeluści piekielnych!


Paladyn przerwał widząc jak żołdacy ze strachem w oczach spoglądają na opowiadającego:
- Dyrdymały. Władysław Palownik od lat wielu nieżyw, zabity przez samego cesarza, gdy ten zdobywał Barację zanim jeszcze osadzono tu Łożyna I. To był zwykły człowiek, może trochę magik... zamilknijcie teraz i idźcie spać, jutro ruszamy w drogę.

Paladyn wstał, spojrzał raz jeszcze groźnie na każdego z żołnierzy, którzy już położyli się i starali się zasnąć po czym wyszedł. Ale chwilę później groza opanowała jego sercę, gdyż gdy był młody rodzice opowiadali mu straszne historie o Władysławie Palowniku, który jak wieść niesie do tej pory nawiedza ruiny zamku, w którym niegdyś urzędował. Paladyn panicznie bał tamtych terenów i chciał za wszelką cenę pozostać w Baracji, gdyż jedyny trakt łączycy Barację z innymi ziemiami był położony właśnie w pobliżu ruin Zamku Diabła.

- Dyrdymały. - powiedział tym razem w celu dodania sobie otuchy Paladyn Bert zmierzając do swojego namiotu.


***


Aleksiej, czarownik, którego jedyną magią była magia kontaktów zbudził się w ambulatorium i z bardziej trzeźwym umysłem krzyknął, że potrzebuje się widzieć z królem Łożynem III. Lekarze, z których jeden zresztą posługiwał się magią, szybko kopniakiem pośpieszyli parobka, żeby natychmiast pobiegł do króla. Łożyn III wydając wcześniej rozkaz, aby powiadomiono go o przebudzeniu Aleksieja pośpiesznie przybiegł do ambulatorium do rannego czarownika:

- Królu. Straszne wieści. Wyproś wszystkich. - Aleksiej mówił powoli, co jakiś czas okazując grymasy bólu, król go posłuchał i gdy zostali już sami, Aleksiej kontynuował:
- Jinogu nas zdradził. To on kontroluje Żelazny Zakon, zaatakuje nas w godzinach popołudniowych jutro. Wezwij szybko armie. Jesteśmy sami. - Król Łożyn III z każdym kolejnym słowem czuł się coraz bardziej słabo. Siły go opuszczały w zastraszającym tempie, ale w końcu bez słowa wyszedł z ambulatorium i natychmiast rozkazał ogłosić stan wojenny i zebrać jak najwięcej wojska w stolicy.


***


Noc trwała, gdy jeden ze sług obudził hrabiego Grzegorza Gotwaldzkiego.
- Wprowadzono Stan Wojenny.
 
AC. jest offline  
Stary 23-02-2009, 18:46   #30
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Patrol Żelaznego Zakonu przepatrywał lasy trochę dalej od przejścia granicznego. Było to jedynie trzech żołnierzy, lecz nie spodziewali się natknąć na nic niebezpiecznego. W końcu ten teren powinien być pod całkowitą kontrolą zakonu, nigdy jeszcze w historii nie tak silnego jak teraz. Dlatego zdziwiła ich smuga krwi prowadząca do zniszczonej chatki w pobliżu. Żartując, podeszli do ruin i znaleźli rozprute zwłoki sarny. Wnętrzności były wyjedzone. Zsiedli z koni, by przyjrzeć się padlinie.
- Pewnie wilki, albo jakieś dzikie psy - stwierdził jeden z nich tonem znawcy.
Mieli wracać, gdy coś zaszeleściło w ruinach. Po chwili źródło dziwnego dźwięku wyskoczyło zza ściany i złapało dwójkę żołnierzy. Trzeci nawet nie zdążył krzyknąć, gdy dziwna istota rozerwała go na pół. Wierzchowce uciekły spłoszone.

***

Zapanowała niemal całkowita cisza, przerywana jedynie głębokim oddechem elfki, która leżała na ziemi ze spienioną śliną spływającą z ust. Sawin spojrzał raz jeszcze na Boga, jakby chciał by ten odwołał swoje słowa. Wielu już było Wybrańców na świecie i o większości z nich paladyn nie słyszał. Każdy jednak miał swoją rolę w historii - czy to dobrą czy złą. Z pewnością byli sławni. Jak chociażby postać z dawnych czasów, o której opowiada się dzieciom - Kallaboros, barbarzyńca z dalekiego wschodu, który dzięki swojemu sprytowi i sile, zdołał pogodzić zwaśnione klany, a następnie przybył po wielu przygodach na te ziemie, aby założyć tutaj zalążek nowej cywilizacji. Czy on, Sawin, ma być taki jak Kallaboros? Jeśli rzeczywiście jest Wybrańcem, to spoczywa na nim olbrzymie brzemię. Będzie miał nad sobą łaskę bogów, o ile jeszcze jacyś zostali oprócz Chorsa. Zostanie kimś innym, nie podrzędnym paladynem, którego usiłują zaszlachtować dla demona. Lecz przecież z każdą potęgą nadchodzi równie wielka odpowiedzialność. Czy będzie potrafił jej sprostać?

Jego rozmyślania przerwał rechotliwy śmiech. To szydził ten oślepiony chłopiec.
- Wybraniec? On? Raczysz żartować - stwierdził z wyraźną ironią. - Chors, mianowałeś go już prorokiem, czy jeszcze nie?
Spojrzeli na niego z zaskoczeniem. Bóg usiłował uspokoić sytuację.
- Nie wiem kim jesteś, ale powiedz nam po prostu...
- Nie, Chors - przerwał mu nieco spokojniej. - Jesteście jeszcze bardziej ślepi niż ja. Wiele musicie się nauczyć... Nawet ty demiurgu. A może nie jesteś bogiem? I tobie paladynie życzę byś przejrzał na oczy. Tymczasem żegnajcie. Wrócę, gdy zyskacie mądrość.
Po tych słowach odwrócił się i pobiegł w głąb lasu, zręcznie unikając drzewa jak na ślepca. Baltazar już szykował zaklęcie, lecz Chors go powstrzymał.
- Może zdradzić! - krzyknął - poza tym musimy wiedzieć kim on jest.
- Przypuszczam, że zgodnie z obietnicą wróci, a z wrogami raczej nie kolaboruje, wydałby nas już dawno, albo zabił osobiście.

Chors odwrócił się do Sawina z mdłym uśmiechem. O ile przedtem paladyn był zszokowany, to tym razem cała sytuacja wstrząsnęła nim dogłębnie. Może ten chłopak miał rację? Może dotychczas był marionetką w służbie tego bóstwa?
- Ja wiem, że masz wiele pytań... - zaczął Chors, lecz przerwał my zakonnik.
- Nie, mam tylko jedno, czego ode mnie chcesz naprawdę? - spytał cicho Sawin.
- Nie słyszałeś przepowiedni? - Bóg mimo pewnego siebie tonu głosu, zbladł. - Jesteś Ostrzem, Wybrańcem. Wiesz co to znaczy, a ja pomogę ci w...
- Chors, chłopak mógł mieć rację... - rzekł paladyn.
Tym razem bóstwo się zdenerwowało. Twarz starca wykrzywiła się w złości, oczy zapłonęły wewnętrznym ogniem. Wypluł ostre słowa.
- A więc wolisz słuchać tego obłąkanego szczeniaka, który przybył nie wiadomo skąd?! - krzyknął - Zamiast mnie, boga o tysiącach lat doświadczenia?! Proszę! Wracaj, niech Jinogu wyssie cię co do kropli!

Paladyn miał odpowiedzieć równie ostro. Chciał odpowiedzieć, że nie robi mu to różnicy i chce natychmiast dowiedzieć się, czego dokładnie chce od niego demiurg. Nie wyrzekł tych słów, gdyż obok jego twarzy przeleciała kula ognia. Poczuł ciepło od niej bijące. Czar rzucił jeden z magów, którzy z przerażeniem wpatrywali się w coś między drzewami. Uczeń maga szykował kolejne zaklęcie. Teraz Sawin ujrzał demona, który zbliżał się w ich stronę. Przypominał nieco satyra, jakiego paladyn widział na kilku iluminacjach. Miał dwa metry wysokości, zakręcone rogi baranie, twarz jakby końską. Niósł zbroję zakrywającą prawie całe pokryte futrem ciało. Poruszał się na kopytach. W łapie trzymał zakrzywiony, pokryty ciemną mazią miecz, rodem z dalekich krain. Oczy iskrzyły mu na żółto.
Oprócz śladów na zbroi nie wyglądał na uszkodzonego pod wpływem czaru. Sawin wyciągnął miecz gotując się do walki. Wiedział, że to jeden z demonów, lecz czy to pomiot Jinogu, czy demon pochodzący niezależnie od innych.
 

Ostatnio edytowane przez Terrapodian : 23-02-2009 o 18:46. Powód: rozdzielenie tekstu
Terrapodian jest offline  
Zamknięty Temat



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172