Oj tak, podpisuję się pod tym.
I jeszcze opowiem coś o swoim zwierzaczku, żeby nie było
Z moją kotką to taka smutna historia jest, bo dostałam ją jak jeszcze moja mama pracowała w szkole. Jej kierowniczka opiekowała się zgrają kotów na działce. Znajomy owej pani chciał bardzo zrobić prezent na Gwiazdkę swoim dzieciom i poprosił ją o kotka. Kobiecina dała mu zwierzaczka... i co się okazało? Bachory (bo inaczej nie mogę tego nazwać) znudziły się kotkiem po niecałym miesiącu. Zanim do mnie trafiła to zdążyła noc i cały jeden dzień balkonie w koszyku! W lutym!
Buffy (bo tak ją nazwałam
) trafiła do nas z gorączką, a na dodatek była tak przerażona, że nie wychodziła za dnia zza mojego łóżka.
Do tej pory jest trochę dziwnym kotem... nigdy nie usiądzie nikomu na kolanach, choć przylepa z niej niesamowita. Humorzasta, jak każdy kot, ale ma coś takiego, że nie potrafię długo się na nią gniewać. Zawsze asystuje mi w nauce kładąc się na moich notatkach albo książkach, ewentualnie zajmując moje miejsce gdy tylko pójdę zrobić sobie herbatę. No... co jeszcze napisać... Chyba tylko pokażę Wam jeszcze moją przylepę i znikam
http://i212.photobucket.com/albums/c...t/PC160012.jpg http://i212.photobucket.com/albums/c...t/PC160016.jpg
Aha, przypomniało mi się! W domu mamy stary piec kaflowy, na którym Buffy uwielbia się wygrzewać zimą. Problem w tym, że ona w ogóle nie potrafi bezgłośnie zeskakiwać i uderza w ziemię tak, jakby ktoś upuścił worek kartofli