Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2009, 15:01   #11
Nemo
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Pierwsze wrażenie to rzecz niepowtarzalna (zakładając, że nie jesteś telepatą, magiem, naginaczem rzeczywistości czy innym kontrolerem czasu), nad którą trzeba się zastanowić i postarać się, by wyszła jak najlepiej. Niestety, Bagman został poproszony o pierwsze wrażenie dość...nagle i po diable. A przynajmniej po szczurze. A konkretniej, szczurzym ogonie. Naprawdę, nie jego wina, że musiał przebić pierwsze towarzyskie lody zaraz po tym, jak opuścił centrum wypoczynkowe VAULT. No nic. Spoglądnął przepraszająco na szczurołaka (jak inaczej nazwać szczurka, który robi z siebie bruneta?) i jego koleżankę. Był jeszcze jakiś dziadziunio, o takim samym pierścionku jak jego...tym samym pierścionku, co on sam przed chwilą. Hm. Władca Pierścieni, co?
I rzeczywiście, podczas gdy pojawiali się kolejni typowi inaczej przedstawiciele rodzaju utalentowanego, zmniejszała się ilość wolnych palców na dłoni tego na tronie. Błyskotliwą dedukcją, Rey doszedł do wniosku, że ten tutaj jest szefem, a reszta jest...w podobnej sytuacji co on. Szczurzy brunet, od którego nie kupiłby nawet pudełka zapałek. Mroczna zła kobieta, która zapowiadała się mrocznie i źle (chociaż po cichutku liczył, iż ma ona w sobie cieplejszą, milszą i wrażliwszą stronę, mfm). Pomarańcza z okularami, teoretycznie najnormalniejsza, praktycznie pewnie najgorsza-bo taka już jest przewrotność tego wszystkiego, że Ci o najzwyczajniejszej prezencji kryją w sobie najbardziej zwichrowane wnętrza. Szczególnie, jeśli są w mundurkach więziennych! No i jeszcze ta kobieta numer dwa, do której Bagman wolałby bez kija nie podchodzić. Albo bez latarni. Poprawka. Bez słupa telefonicznego. To mieli być jego współpracownicy?...Oh, Duchu, gdzież żeś się podział? Wychodziło na to, że Bagman czuł się najbardziej normalnym z całej tej ekipy. Straszne!
Cały ten interes zapowiadał się za to ciekawie. Co prawda nie miał tekturowego pojęcia, co takiego mógłby mu zaoferować Mandaryn, ale właściwie to nie miał dużych wymagań. Dobra stołówka, satelitarna TV, wygodne łóżko i dobra książka, och, oczywiście przydałaby się plaża i słoneczko. W sumie, jeśli dobrze rozumiał działanie tej kuli, to mógłby zrobić sobie ze swojego podwórka właśnie taki mały Eden. Hej...właściwie, to wszędzie mógłby taki być. Bagman pokiwał z aprobatą głową. Miał łeb na karku, ten dziadziuś. Oczywiście, szanse na to, że to wszystko się uda były średnie, bo znając życie, któreś z nich zdradzi i będzie próbowało zagarnąć moc dla siebie, wtedy inne zdradzą, a wtedy wpadną stróżowie prawa i sprawiedliwości, wszystkich posadzą na tyłkach, a Kulę w najlepszym wypadku uznają za zagrożenie pierwszej klasy i wsadzą w czarną dziurę czy inne wnętrze Ziemi. Ale do tego czasu, może być zabawnie, wygodnie i ekonomicznie. Chociaż będzie musiał z Mandarinem ustalić szczegóły kontraktu i spisać je na piśmie, by wiedzieć, kiedy będzie mógł opuścić tonący statek z paczką popcornu pod pachą bez zbędnych wyrzutów sumienia. Bo co jak co, ale jego wspomnienia z Vault były tak wspaniałe, że nie chciałby ich sobie psuć ponowną tam wizytą. Brrr. No nic. Imponująca muskulatura Bagmana zniknęła, jakby ktoś spuścił z niej powietrze. Teraz, gdyby nie jego torba i zniszczony mundur, wyglądałby jak klasyczny zjadacz chleba, lubiący posiedzieć na siłowni. Zakapturzona namiestniczka Władcy Pierścieni i sam WP mogli to odebrać jako zgodę na przystąpienie do współpracy. Inna sprawa, że przez chwilę chciał zapytać o coś, ale jednak nie, o tamto, ale właściwie po co? Na większość z tych pytań mógł odpowiedzieć sobie sam. Dla przykładu: "kto będzie przeciw nam?" wiązało się z odpowiedzią w stylu "cały świat!" czy inne podobne cuda. Zapowiadała się impreza o skali globalnej...na którą czekał ze stoickim spokojem.
 
Nemo jest offline