- Ładnie. – rzekł elf z rezygnacją w głosie. - Nie zapowiada się zbyt ciekawie dla nas prawda Turamie? – Rasgan nie miał bladego pojęcia co to jest ten Meglar i jak z tym walczyć, ale sam widok wielkiego potwora z dwoma głowami skutecznie go odstraszał. Nie miał ochoty na zmierzenie się z gigantycznym pożeraczem elfów, ani też nie pałał do niego sympatią na tyle by próbować się z nim dogadać. Szczerze powiedziawszy to wątpił nawet w inteligencję stwora. Był jednak daleki od tego, by założyć jego głupotę. Przez lata wojaczki nauczył się kilku rzeczy, i te kilka z nich miał zamiar właśnie wykorzystać.
Po pierwsze elf zakładał najgorsze – ten stwór będzie ciężkim przeciwnikiem i nie należy go nie doceniać. Po drugie – szybkość i zwinność są jego atutami. Po trzecie w ręce dzierżył sejmitar – jedną z najszybszych znanych mu broni siecznych. Po czwarte – kiedyś widział jak krasnoludy walczą z gigantami – ta taktyka może się sprawdzić i dziś.
Elf powoli zaczął krążyć kręcąc młyńce mieczem. Być może zwróci na siebie uwagę stwora na tyle skutecznie, że pozostali zdążą uciec. A może druidka zaczaruje bestię? Szybko jednak odgonił od siebie myśli o półelfce i skupił się na zadaniu jakie na niego czekało. W jego umyśle nie istniało już nic – tylko on i meglar. Elf i gigant – tą walkę mogliby opiewać minstrele w swych pieśniach – niezależnie od wyniku potyczki.
Gdyby tylko udało się znaleźć elfowi lukę w obronie stwora, gdyby tylko była okazja zaraz skoczyłby do bestii i ciął w ścięgna. Przecież kulawy ich nie dogoni, a właśnie do tego dążył przeklęty. Gdyby jakimś cudem mógł spowolnić stwora może zdołaliby uciec. Niestety jak do tej pory nie odnalazł żadnej możliwości. Wciąż cierpliwie kroczył to w tą, to w tamtą stronę w poszukiwaniu swojej szansy.
__________________ Szczęścia w mrokach... |