Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2009, 22:15   #38
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
PIĄTEK

- Jasne- odpowiedział do Kurta- Zaraz poszukam czegoś na zapleczu.

Chwilę później zniknął za przejściem na zaplecze, wyciągając z wbudowanej w ścianę szafy jedną i kilkunastu identycznych, czarnych koszul. Ta prośba, w porównaniu do poprzedniej nie była ani trochę dziwna. Od początku pracy w „IX” Ericowi nigdy nie zdarzyła się podobna sytuacja.
Wrócił po dwóch minutach, podając przez ladę złożoną koszulę. Dopiero teraz zauważył, że twarz klienta wygląda znacznie lepiej. Mówiąc konkretniej- nieporównywalnie. Jeszcze parę godzin temu można by powiedzieć, że dosłownie przed chwilą zszedł z ringu po walce z Tajsonem, a teraz nie można tego przyrównać nawet do podrapania przez kota.

Starając się nie patrzeć dalej na twarz mężczyzny wyciągnął z lodówki znajdującej się pod ladą Colę w szklanej butelce i przelał ją do szklanki. Na odchodne do uszu Erica doszły dwa magiczne słowa- Zamknięcie Baru.
Gower zawsze miał dylematy ile ściągnąć z takiej karty. Szczególnie, jeżeli była to karta kogoś takiego jak Kurt Webber. Uznał, że tysiąc euro będzie odpowiednią kwotą, jak na pierwszy raz.

Eric wrócił do swoich obowiązków, na jakiś czas zapominając o całej tej sytuacji. Właściwie praktycznie nic nie wiedział o Webberze. Powszechnie wiadomym było, że jest człowiekiem, dla którego pieniądze nigdy nie stanowiły problemu. Co więcej był stałym bywalcem w „IX”, jednak mało kto potrafił powiedzieć o nim coś więcej. Kilka razy ktoś wspominał o tym, że lubi sportowe samochody i podobno ma coś wspólnego z nielegalnymi wyścigami. Nic dziwnego- każdy dziany facet nie może żyć bez „sześciogwiazdkowej fury”, wystarczy raz na jakiś czas włączyć telewizje, czy Internet, żeby się o tym przekonać.

Tuż przed końcem zmiany Erica, do baru przysiadł się ochroniarz, który przyprowadził do loży niecodziennego klienta. Chłopak postanowił zaspokoić swoją ciekawość i oparł się o ladę koło pracownika.

-Niezły numer z tym Kurtem- powiedział- Jak myślisz, kto mu tak obił maskę?- z uśmiechem.

-Jak to obił maskę? Przecież nic mu nie jest- odpowiedział trochę zmieszany, wyglądając w kierunku loży 19, aby się upewnić.

-Przecież jak go tam posadziłeś to wyglądał jak po bliskim spotkaniu z samochodem- powiedział niepewnie- Weź się nie zgrywaj, przecież wiesz, o co mi chodzi.

-W tym sęk, że nie wiem. Oj młody… Chyba za dużo robisz na nocną zmianę- zaśmiał się cicho, biorąc łyk wody- Nawet, jeśli ktoś chciałby się na niego porwać to uwierz- nie miałby najmniejszych szans. Czasem po zamknięciu lokalu ja i reszta chłopaków z ochrony ćwiczymy razem z nim… Jeszcze nigdy mu nie daliśmy rady. Nawet jak było nas trzynastu!- zakończył na chwilę- A jak ostatnio wywijał kataną! Nie wiem, gdzie on się tego nauczył, ale on jest jak… Mieszanka Blade’a i Bruce’a Lee.

Twarz Erica ukazywała zmieszanie. Nie miał pojęcia, co ma powiedzieć. Patrzył przez chwilę na siedzącego na kanapie Kurta, rozmawiającego przez telefon.

-W takim razie skąd ślady krwi na twojej koszuli?- zapytał zaciekawiony.

-Jakiej koszuli?!- zapytał gwałtownie wstając i oglądając się dokładnie- Nie mów, że ten nawalony palant, którego przed chwilą wyprowadzałem z lokalu ubrudził mnie krwią!

-Mam na myśli te plany, które miałeś po „odstawieniu” pana Webbera do loży. Sam zwróciłem ci na to uwagę, a ty poszedłeś przebrać koszulę- dodał lekko podirytowany tą rozmową.

-Młody- powiedział hardo- Jeżeli pijesz podczas roboty to długo tu nie posiedzisz. Nie myśl, że skoro dorobiłeś się tak szybko takiej pozycji to możesz sobie chłeptać wóde, kiedy nikt nie patrzy.

-Przecież…- urwał bezradnie-Z resztą nie ważne.

-Coś się tak uwziął na tego Webbera? Wiesz przecież, z kim on przesiaduje tutaj. Sami ważniacy z ratusza.

-Masz rację… Może jestem po prostu trochę przemęczony- odpowiedział barman i odszedł do klienta, czekającego przy ladzie.

***

Godzina piąta zbliżała się wielkimi krokami. Eric marzył, aby w końcu móc ściągnąć tą sztywną muszkę z szyi i założyć luźniejsze ciuchy, do których był przyzwyczajony. Piętnaście minut przed końcem pracy, do lady ponownie zawitał Kurt.

-Dzięki za koszulę- powiedział do Erica- Słuchaj, jeżeli kiedyś będziesz czegoś potrzebował - daj znać - my Tygrysy powinniśmy trzymać się razem. Trzymaj się- dodał i mrugnął z lekkim uśmiechem, po czym wrócił na chwilę do stolika, żeby pozbierać swoje rzeczy.

Erica zdziwiło to, że Kurt cały czas zwraca się do niego „Tygrysie”. Możliwe, że chodzi o jego tatuaż, ale tego nie mógł widzieć, ponieważ zawsze jest schowany pod koszulą. Kolejna myśl związana była z tym, że oboje trenują sztuki walk. Już wcześniej nazwał go fighterem… Ale skąd mógł to wiedzieć? Przecież była to ich pierwsza rozmowa.

-Jak myślisz- ponownie zwrócił się do ochroniarza- W czym może mi pomóc?

-Jak to, w czym może ci pomóc?- zapytał lekko zdezorientowany całą sytuacją.

-Wolę wiedzieć, z czym mogę się do niego zwrócić, jeżeli w coś wdepnę- odpowiedział żartując.

Twarz ochroniarza nie była jednak wesoła. Spojrzał się za siebie, patrząc czy Kurt na nich nie patrzy i odpowiedział:

-Ktoś takiego pokroju jak on może ci pomóc w naprawdę wielu sytuacjach… - odpowiedział nieco ciszej, tak jakby dalej bał się, że Webber czai się gdzieś za nim- Masz klienta. Ja się zmywam- idę zobaczyć, co się dzieje w innych salach.

Eric natychmiast podszedł do kobiety, stojącej przy ladzie. Była to Lorietta Stern, także stała bywalczyni. Może nie widywano jej w „IX” tak często jak Kurta Webbera, ale bez wątpienia była równie szanowana.

-Co podać- zapytał.

-Malibu- odpowiedziała krótko.

Eric uwinął się z zamówieniem w parę sekund i już po chwili przed klientką stał drink w ozdobionym kieliszku. Kobieta zapłaciła, zostawiając napiwek i odeszła do stolika, uśmiechając się na odchodne. Gower spojrzał na zegarek- 5.00. Nareszcie koniec zmiany. Kilka chwil później pojawiła się Miki, która właśnie zaczynała pracę. Miki bez wątpienia miała azjatyckie korzenie, o czym świadczyła jej uroda.

Mężczyzna udał się na zaplecze, aby się przebrać i już po kilku minutach znalazł się po drugiej stronie lady w „normalnym” ubraniu. Tym razem jego samochód został w garażu, więc mógł pozwolić sobie na parę piwek. Nie ruszając się od baru obserwował tańczących ludzi na głównej sali, których widać było przez szklaną ścianę, popijając zimny napój.
Zmęczenie po całym tygodniu pracy dawało się we znaki, do tego szalona noc z nie lada przeżyciami... Zamówił taksówkę jeszcze przed szóstą i pojechał do domu. Teraz marzył tylko o miękkim łóżku i głębokim śnie do południa.


SOBOTA

Powieki Erica zaczęły się leniwie podnosić. Zawsze po „maratonie”- jak zwykł nazywać najdłuższą zmianę w „IX” odsypiał do popołudnia, wstając mnie więcej w porze obiadowej. Tym razem obudził go nie głód, lecz coś zupełnie innego. Czuł, że ktoś go uważnie obserwuje. Przymrużonymi oczami rozejrzał się po pokoju i ku jego zdziwieniu zorientował się, że koło łóżka siedzi wielki, biały tygrys.
Instynktownie poderwał się do pozycji siedzącej, cofając się przy tym do ściany. W tej samej chwili kot zniknął, a Eric zdał sobie sprawę, że nie obudził się jeszcze do końca ze snu i było to zwyczajne przewidzenie.
Podrapał się po głowie głęboko przy tym ziewając. W tym samym momencie po mieszkaniu rozległ się dzwonek. Pierwszą myślą chłopaka było to, że sąsiadka, starsza kobieta przyszła po trochę cukru. Założył spodnie od dresu, które zwykł nosić w domu i podszedł do drzwi, aby je otworzyć.

Gdy zobaczył, kto stał po drugiej stronie mało mu szczęka nie odpadła. Był to Kurt Webber we własnej osobie! Wyglądał tak samo, jak poprzedniego wieczora, kiedy się żegnali.

- Postawiłem Cię w nocy w niezręcznej sytuacji, więc to w ramach przeprosin. Dzięki raz jeszcze...- powiedział wręczając Ericowi papierową torbę.

- Dzięki- powiedział oszołomiony. W tym momencie nie potrafił wyksztusić z siebie nic więcej. Przenosił tylko wzrok z paczki na odchodzącego mężczyznę i na odwrót.

Zamknął drzwi, przekręcając zamek i przeszedł do salonu, który pełnił także funkcję sali treningowej. Na samym końcu pokoju, pod ścianą znajdowała się ławeczka i sztanga do ćwiczeń, a obok której leżało trochę ciężarków i hantli. Kawałek dalej zamontowany był worek treningowy, a pod nim kawałek maty. Bliżej wejścia do mieszkania ustawiona była dwu osobowa kanapa i fotel. Na środku stał mały, okrągły stolik, a przy samej ścianie, naprzeciwko siedzisk telewizor. Pokój nie był duży, więc wszystko było ustawione blisko siebie.
Eric usiadł na kanapie, rozpakowując paczkę na stoliku. Pierwszym, co wyciągnął z paczki była butelka „Midleton”- Irlandzka Whiskey, którą bardzo lubił.
Następnie z paczki wyciągnął białe kimono. Od razu rozpoznał ten model- pamiętał go z Igrzysk Olimpijskich w Atenach, podczas których Japończycy wystąpili właśnie w tym stroju. Dla Gowera był to idealny podarunek.
Na koniec zauważył małą karteczkę, na której widniał czarny nadruk:

„Kurt <Tygrys> Webber
tel. +49-652-337-2997”


-„Skąd do cholery tyle o mnie wie?”- pomyślał odkładając przedmioty na stolik- „Przecież ledwo się wczoraj poznaliśmy, o ile można to tak nazwać.”- ostatnie zajścia były nie wątpliwie podejrzane. Sam Kurt był jedną wielką zagadką dla Erica. Najpierw nazywa go w klubie fighterem- skąd mógł wiedzieć, że trenuje różne sztuki walk. Do tego ta niespodziewana wizyta i prezent…

-„Może wziął mój adres z klubu…”- starał sobie wytłumaczyć całe to zajście-„ Skoro jest tam tak szanowany to pewnie wyświadczyli mu taką drobną przysługę i nakierowali go na mnie.”

W końcu wstał z kanapy i wszedł do kuchni, zrobić sobie jakieś śniadanie. Było jeszcze wcześnie (jak na Erica), więc chłopak rozsiadł się przed telewizorem i włączył kanał z wiadomościami lokalnymi. Po kilku minutach znów chwycił wizytówkę i wklepał numer do swojej komórki. Wolał mieć go przy sobie- tak na wszelki wypadek.
Nie ważne jak by się nie starał, nie mógł pozbyć się ciekawości związanej z Kurtem. W końcu jego chęć dowiedzenia się czegoś wzięła nad nim górę- poszedł do pokoju, z którego zabrał laptop i ponownie siadając w salonie wrzucił w google.com hasło: Kurt Webber.

Okazało się, że nawet taka potęga jak Internet, która z reguły potrafiła przekazać dużo o osobach pokroju Webbera tutaj niewiele pomogła. Pierwszą informację, jaką znalazł były samochody. Widać, że były jego pasją, ale tego Eric spodziewał się już wcześniej. Rodzaje „zabawek” też go zbytnio nie zdziwiły- sportowe samochody warte kilkaset tysięcy euro jeszcze bez żadnej ingerencji mechaników. Druga informacja, jaką udało mu się wyszperać też nie była nowością- Kurt był wpisany jako jeden z instruktorów w „Trax Fight Center”. Jedynym, co zdziwiło Erica była fakt, że patrząc na zdjęcia, na których się znajduje Webber nie można powiedzieć dokładnie, że to na pewno on. Zawsze przybierał taką pozycję, aby nie odsłonić całej twarzy… Jakby specjalnie się tak ustawiał.

Chłopak przetarł twarz ręką.

-„ Już zaczynam wymyślać jakieś teorie… jednak poranne pobudki po maratonie mi nie służą.”

Zostawił temat Webbera i zaczął rozglądać się po stronie „TFC”. Już od dawna miał zamiar wybrać się do takiego ośrodka, żeby poćwiczyć z innymi (nie tylko z workiem) i przy okazji się trochę zrelaksować w saunie. Uznał, że najlepszym planem na sobotę będzie odwiedzenie klubowej siłowni, która wyglądała na zdjęciach naprawdę imponująco i wpisanie się na niedzielę, na jakiś mały sparing.
Dokończył śniadanie, odwiedził łazienkę, spakował się i koło dwunastej opuścił mieszkanie.

Po wyjściu z klatki schodowej skierował swoje kroki do garażu, który znajdował się kilkadziesiąt metrów dalej. Nie miał ochoty wsiadać do jak zwykle zatłoczonych w sobotę autobusów. Otworzył szerokie drzwi, za którymi krył się jego Dodge Challenger z 1972 roku.
Kiedy kupił ten wóz był totalną ruiną. Teraz, po 4 miesiącach pracy w każdej wolnej chwili jest to cudo na czterech kółkach. Samochód wydaje się jeszcze piękniejszy dla Gowera przez fakt, że sam doprowadził go do stanu używalności. Większość roboty odwalił własnoręcznie.

***

Zaparkował samochód przed klubem, wziął swoja torbę i wszedł do środka. Na pierwszy rzut oka, wnętrze nie różniło się od innych tego typu klubów. Na ścianach pełno zdjęć, dyplomów, obrazów, pucharów czy plakatów. Na kanapach pod ścianą siedzieli jacyś ludzie- prawdopodobnie rodzice, czekający na swoje dzieci.

-Dzień dobry- powiedział dochodząc do recepcji- Chciałbym skorzystać z siłowni.

-Dzień dobry- odpowiedziała kobieta w średnim wieku, pisząc coś na komputerze- Pan u nas pierwszy raz?

-Tak.

-Interesuje pana karta członkowska klubu?

-Na razie nie- odpowiedział z uśmiechem.

-Wejście kosztuje 30euro. Płacąc tyle ma pan dostęp do siłowni i „sfery relaksacyjnej”, czyli sauna, masaże i inne przyjemności- widać było, że kobieta usilnie próbuje zrobić wrażenie miłej i zainteresowanej klientem.

-Może być- odpowiedział przekazując 30euro i paszport kobiecie. W zamian dostał paragon i klucz do szafki.

-Mam jeszcze pytanko. Słyszałem, że można umówić się tu na indywidualne sparingi. Chciałbym się wpisać na jutro, koło godziny 15.

-Niestety jutro jest niemożliwe- odpowiedziała kobieta- Mamy tu pokazy i wszyscy są w nie zaangażowani, a wcześniejsze terminy są już zarezerwowane. Tam wisi plakat z pokazami.

Eric spojrzał za siebie i zobaczył wywieszone na ścianie ogłoszenie:
„K1, MMA, sztuka walki mieczem- niedziela, godzina 16.30”

Podczas przeglądania planu pokazów zauważył, że Kurt Webber wpisany jest w K1- karate, oraz pokaz walki kataną.

-W takim razie może poniedziałek rano?- zapytał wracając- powiedzmy koło 10.00.

-Dobrze. Interesuje pana konkretna dyscyplina?

-Nie. Wolałbym, aby przeciwnik miał zróżnicowane umiejętności, żeby nie ograniczać się do jednego podczas sparingu.

-Dobrze. Zapiszę pana na listę i zobaczę, do kogo będzie mógł pan przyjść jutro. Nazwisko?

-Eric Gower.

- Poniedziałek godzina 10 na sali nr 5. Niech pan się do mnie zgłosi, jak pan będzie wychodził to powiem panu, z kim będzie pan ćwiczył.

***

Po dwóch godzinach treningu Gower uznał, że ma dosyć. Z klubowych przyjemności skorzystał tylko z sauny. Ponownie skierował się do recepcji, aby oddać klucz od szatni i odebrać dokumenty.

-Przykro mi, ale nie udało mi się złapać wolnego instruktora.- powiedziała kobieta- Część z nich przychodzi trochę później, więc wszystko będzie wiadome dopiero za jakąś godzinę.

-Nie szkodzi- odpowiedział- Możliwe, że przyjdę jutro na pokazy, więc podejdę się zapytać. Dowidzenia- dodał i wyszedł.

Wchodząc do samochodu przypomniał sobie, że potrzebuje paru rzeczy do domu. Uznał, że najlepszym planem będą szybkie zakupy i powrót do mieszkania. Niewyspanie i trening sprawiły, że nie miał ochoty gdziekolwiek wychodzić, więc postanowił po prostu zostać u siebie i obejrzeć coś w telewizji, lub coś poczytać.


NIEDZIELA

Tego poranka nie było żadnych tygrysów, ani niespodziewanych gości, dzięki czemu Eric zwlekł się z łóżka kwadrans przed południem. Ospałym krokiem ruszył w kierunku łazienki, gdzie obudził go zimny prysznic.
Zaraz po śniadaniu chwycił leżącą na stole książkę, której nie dał rady skończyć poprzedniego wieczora, a musiał ją oddać Yannikowi- rówieśnikowi Erica, mieszkający piętro niżej. Obaj interesowali się historia i obaj mieli pokaźny zbiór książek w tym temacie, więc często się wymieniali.
Zaraz po skończeniu lektury i odłożeniu jej na stół rozległ się dzwonek do drzwi.

-„Jeżeli to znowu Webber to zacznę się martwić o swoją prywatność”- zażartował w myślach i poszedł otworzyć.
Okazało się, że był to Yannick, który przyszedł oddać książkę Erica i odebrać swoją.

-Właśnie miałem do ciebie schodzić za kilka minut- powiedział Gower.

-Nie szkodzi. I tak właśnie wracam do domu, więc uznałem, że te kilka schodków nie zrobi mi różnicy- odpowiedział- Wpadnij dzisiaj wieczorem obejrzeć mecz. Dzisiaj Niemcy- Anglia- dodał z uśmiechem.

-Postaram się przyjść, ale nie obiecuję.- odpowiedział- I tak Anglia wygra, jak zawsze.

-Zobaczymy- zaśmiał się- Lecę, do wieczora.

-Trzymaj się- powiedział do schodzącego już po schodach kolegi i zamknął drzwi.

Do pokazów zostało mu jeszcze trochę czasu, więc jak zwykle włączył kanał z wiadomościami, żeby zobaczyć, co słychać w okolicy. Gdy na zegarze wybiła 16.00 wyszedł z domu i pojechał samochodem do klubu, aby obejrzeć pokaz. Nie wiedząc czemu, najbardziej oczekiwanym przez niego występem był pokaz Kurta
 
Zak jest offline