Luinehilien stała oparta o drzewo. Rany i jej, i wilczycy były opatrzone, reszta najwyraźniej nie potrzebowała pomocy. Zaskoczył ją fakt, że
Rasgan nie jest ranny. Owszem, są amulety zapewniające regenerację, ale żeby aż tak szybko?
Nagle, korzystając z ich nieuwagi, orzeł siedzący na gałęzi drzewa wzbił się w powietrze i porwał plecak z mapą. Reakcja druidki była natychmiastowa. Zerwała się na równe nogi i już miała przemienić się w jastrzębia, gdy spod ziemi wyłonił się meglar.
Półelfka zaklęła w duchu. Nie byli gotowi do walki. Jedna broń, osłabienie po przejściu przez Dzielnicę świątynną, a teraz to…
Trzeba działać szybko, zanim wszyscy staną się przekąską głodnego olbrzyma.
Przynajmniej mapa na razie „nie odleciała”.
Dziewczyna nigdy wcześniej nie spotkała się z tą bestią. Owszem, czytała o meglarach w jednym ze zwojów podsuniętych jej przez mistrza jeszcze w Narnes, ale teoria raczej się tu nie przyda. Była jednak jedna interesująca informacja…
-
On ma dwa mózgi. Jeden w klatce piersiowej. – mruknęła, zanim elf zaatakował meglara.
Luinehilien przez ułamek sekundy rozważała, co robić.
Rasgan najwyraźniej czekał na okazję do cięcia w nogę, a
Yokura… zaczął szarżować na wroga. Na ponad trzymetrowego wroga. Półelfka miała wielkie wątpliwości dotyczące skuteczności tego, co robił.
Od ataku minęło zaledwie kilka sekund, gdy druidka wzbiła się w powietrze w postaci jastrzębia. Bardzo łatwo można było rozpoznać jej zamiary, gdyż krążyła wokół głowy bestii niczym natrętna mucha, Unikając jego oddechu. Oby tylko stwór był na tyle głupi, by choć przez moment zająć się irytującym u pozornie łatwym do pożarcia jastrzębiem…