Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2009, 20:15   #90
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Po krótkiej pogawędce z Horacym, Julian wcale nie czuł się lepiej. Przypomniał sobie wszystko, Polskę, swoją wieś, zakon. Wszystkie wspomnienia wracały do niego ze zdwojoną siłą. Wspomnienia bezpiecznego, spokojnego życia, które kontrastowało nieprzyjemnie z tym, czego doświadczał w Thagorcie. Nagle chłopak zdał sobie sprawę, że już nigdy nic nie będzie takie samo. Byli w mieście, gdzie każdy miał nadprzyrodzone moce, Hydry chodziły po ulicach, a jakaś Idva sprowadziła ich tu jednym skinieniem. To oznaczało, że byli więźniami. Obcymi w dziwnym, nieznanym sobie świecie. Ta świadomość wystarczyła, by Matczyński poczuł się sam jedyny na świecie. Stracił wszystko, co miał. A co otrzymał w zamian? Lodowe tornado, został oznakowany jak zwierzę i narażony na niebezpieczeństwo połknięcia przez mitycznego potwora. A jeszcze nie tak dawno wszystko było takie proste…

Był tylko dzieckiem, które chciało wrócić do domu. Czy spełnienie tego jednego, jedynego marzenia naprawdę było niemożliwe?

Horacy zdawał się doskonale rozumieć potrzebę bliskości, jaka odczuwał Julian. Kucnął tuż za nim, okazując zainteresowanie problemami chłopaka. Objął go w pasie, uspokajając dotykiem swej ciepłej, delikatnej dłoni. Twarze mężczyzn były blisko siebie, co Horacy wykorzystał, szepcąc czule blondynowi do ucha pytanie, które miała go uspokoić.

- Co teraz czujesz ?

Julian przymknął oczy. Było mu naprawdę dobrze. Zwłaszcza, że wampir zaczął drugą dłonią delikatnie podrażniać jego policzek. Powoli, zahaczając opuszkami palców o skórę, schodził w dół. Jego szeroka dłoń sunęła powoli wzdłuż ciała chłopaka, zatrzymując się na sercu.

Blondyn nie wiedział, czemu odczuwa taką przyjemność z, zdawałoby się, zwykłych spraw, takich jak dotyk innej osoby, lub jej szept tuż przy uchu. Wiedział jednak, że chciałby tkwić w tym uspokajającym uścisku całą wieczność, czuć ciepłą dłoń na swej piersi i przyjemny, ładnie pachnący oddech, zatrzymujący się na jego karku.

- Czy to jest niepewność ?

Policzek Horacego musnął twarz Juliana. Odwrócił się, zaskoczony, dalej nie otwierając oczu. Poczuł miękkie wargi mężczyzny tuż przy swoich. Zarumienił się, nie wiedząc zbytnio, co się dzieje. Bał się otworzyć oczy i spojrzeć w twarz Horacemu. Wedle wszelkich standardów, ich twarze były stanowczo zbyt blisko siebie. Chłopakowi szybciej zabiło serce, a on sam powoli odsunął się od twarzy wampira. Na tyle powoli, by brunet nie poczuł się urażony.

- Ja…- zaczął Julian, lecz jego dalszą wypowiedź przerwało burknięcie własnego brzucha. Nie wiedząc, czy się zarumienić, roześmiać lub zdziwić, wybrał wszystkie opcje, przez co jego twarz wyglądała naprawdę komicznie.

Horacy także się roześmiał. Sytuacja była naprawdę komiczna. Wampir wyszedł z wody, radząc chłopakowi, żeby się ubrał. Julian nie mógł oprzeć się pokusie obserwowania ( a może podziwiania?) oddalającego się mężczyzny. Był taki…

Blondyn złapał się na tym, że patrzy na oddalającego się Horacego z jakąś dziwną, nieznaną mu emocją. Potrząsnął głową, oddalając od siebie nowoodkryte myśli. Sam nie wiedział, czy chciał bliżej poznać to uczucie. Było mu obce i postanowił, że tak być powinno.

Julian wyszedł z wody i zaczął się ubierać. Ku jego zdziwieniu, Horacy tego nie zrobił. Na trawie nie leżały żadne ubrania, które do niego należały. Jakby się zastanowić, to przy pierwszym spotkaniu również był nagi.

- Ymmm… Horacy?- spytał nieśmiało, ponownie się rumieniąc. Właśnie poruszał jeden z tych niestosownych tematów, o których nie było jak mówić. Po prostu były, tylko i wyłącznie po to, żeby ludzie męczyli się, próbując je tknąć.

- Ja naprawdę nie chcę nic sugerować, tylko… tak sobie myślę… może pożyczyć Ci jakąś…- tu wstydliwość chłopaka osiągnęła apogeum. Spuścił wzrok, nagle okazując przesadne zainteresowanie własnym stopom, i praktycznie wyszeptał, zamykając oczy z zażenowania.

-… bieliznę?

Horacy jak zwykle się uśmiechnął, widząc reakcje nieśmiałego Juliana. Widocznie bawił go wstyd, jaki był nieodłączna częścią chłopaka.

- Nie dziękuję, chyba nie będzie ci to przeszkadzać ?

Słowa Horacego zaskoczyły blondyna. Co jak co, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Gdzieś coś czytał o nudystach, ksiądz coś kiedyś mówił, ale Julian, wychowany w małej, polskiej wsi, nie sądził, że kiedykolwiek pozna człowieka, który chciałby chodzić nago. Było to dla niego wielki zaskoczenie, i kolejny już powód, by oblać się rumieńcem.

- Nie, oczywiście że nie.

Skłamał. Wiedział doskonale, że bardzo mu to będzie przeszkadzać. Nie był przyzwyczajony do spacerowania z nagim mężczyzną, i sam nie wiedział, jak zareaguje. Ale Horacy ocalił mu życie i byłby największym niewdzięcznikiem, gdyby teraz mówił mu, co ma robić, a co nie. Jeśli chciał chodzić w stroju Adama, to była to tylko i wyłącznie jego sprawa.

Nawet jeśli Julian miał się przez to szczególnie intensywnie rumienić.

Chłopak podniósł głowę. Postanowił, że jeśli będzie udawał, że nagość Horacego mu nie przeszkadza, to w końcu naprawdę przestanie mu to przeszkadzać. Zwłaszcza, że nie miał ani zamiaru, ani potrzeby patrzeć mu poniżej pasa. Twarz była mu potrzebna do rozmowy. Nawet, jeśli mężczyzna był wyższy i chłopak, patrząc na wprost siebie, widział jego klatkę piersiową.

- Pójdźmy tędy- wskazał, nagle wyrywając samego siebie z zamyślenia. Odczuł wewnętrzny przymus pójścia tą a nie inną ścieżką, zupełnie, jakby był przez coś przyciągany. Podświadomy impuls nakazywał mu, by udał się w wskazaną stronę. Nie mógł mu się oprzeć.

~*~

Julian zdał sobie sprawę z tego, że znajduje się w jakimś nieznanym sobie miejscu. Było zbudowane z białego marmuru, czuć w nim było świeże powietrze. Wokół było sporo kolumn i…

- Dominika?- spytał zaskoczony chłopak- Co tu robimy? Jak... jak tu się znaleźliśmy?

Po chwili pojawili się inni członkowie Białej Róży. Wszyscy, poza Mikiem. Fakt ten nie uciekł Julianowi, który starał się troszczyć o wszystkich. Tak było też tym razem.

- Brakuje Mika. Gdzie on jest?- spytał towarzystwo, rozglądając się energicznie, jakby oczekiwał, ze mężczyzna wyjdzie zza kolumny. Niestety, nie było go nigdzie. Nagle, blondyn zdał sobie sprawę, ze nie widział go od walki z Hydrą. Było tyle do zrobienia, tyle rzeczy się działo. Wszyscy mogli o nim zapomnieć. To oznaczało, ze mógł właśnie wykrwawiać się na polu bitwy, albo…

- Chryste! Kto go widział po walce z Hydrą? Czy on żyje?- tu Julian zaczął panikować. Trząsł się na całym ciele, a także niespokojnie krążył w kółko, trzymając się za głowę. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że coś mogło stać się Sheffowi. W jednej chwili byli wszyscy w sklepie, a w drugiej mężczyzna mógł leżeć martwy na środku pustyni.

A on się taplał w błocku! Wszyscy się taplali, zamiast poświęcić tą jedną chwilkę na poszukanie poległego towarzysza!

Roztrzęsiony Julian nie zauważył, że wśród zgromadzonych była nowa twarz…
 
Kaworu jest offline