Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2009, 15:13   #21
Ra6nar
 
Ra6nar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ra6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znany
Gulio Riccardoni & Roberto Di Lauro

Ostateczną decyzję o podjęciu konkretnego działania przypieczętowało jednoczesne skinienie głów. Wyszliście z kancelarii i wsiedliście do auta. Roberto za kółkiem, Gulio na siedzeniu pasażera. Jadąc na wyznaczone miejsce, do knajpy w Midtown milczeliście. Każdy z Was rozmyślał tylko i starał się skupić na solidnym wykonaniu zadania. Musieliście wykazać się profesjonalizmem, nie tylko dla tego, żeby Don był zadowolony (choć to zapewne liczyło się przede wszystkim na obecną chwilę), ale także dlatego, by samemu pozostać przy życiu. Jadąc szeroką drogą przez centrum, dostrzegliście dwa samochody policyjne, które stały na sygnałach przed bankiem. Policjanci wyprowadzali na zewnątrz człowieka z pończochą na głowie. Od celu dzieliło Was już tylko kilka minut drogi.
Jadąc obserwowaliście okolicę dochodząc do wniosku, że jakoś nadzwyczaj sporo kręci się tu dzisiejszego dnia policji...jak na złość. Roberto zaparkował przed samym wejściem do knajpy, stając dwoma kołami na chodniku, by nie utrudniać ruchu pozostałym. Wkroczyliście do baru. Był to, zgodnie z planami które oglądaliście, niewielki acz przytulny pokój. Przy samym wejściu po lewej znajdowały się wieszaki, po prawej był bar.
- Witam panów. - przywitał Was młody barman - proszę sobie wybrać stolik i namyślić się co do zamówienia, a ja za chwilę przyjdę by je odebrać. - uśmiechnął się serdecznie i kontynuował wycieranie kieliszków...

***

John Armone

Biłeś młodych łobuzów bez opamiętania, z każdym ciosem gniew wzbierał w Tobie coraz to mocniej. 'Francuz', którego dostałeś od Clemenzy był ufajdany krwią. Przestałeś bić łajdaków dopiero wtedy, gdy nie byli już zdolni czuć bólu. Najzwyczajniej w świecie pomdleli. Dysząc ciężko i sapiąc, trochę ze zmęczenia, trochę z gniewu, patrzyłeś przez chwilę na swoje ofiary. Jeden miał chyba wybitą szczękę i zgubił sporo zębów. Drugi leżał na wznak z twarzą poobijaną tak, że własna matka nie powinna była go teraz poznać. Wtedy odezwał się warkot silnika. Ruszyłeś w kierunku samochodu.

John Armone & Blaze Ballsky

John szybko wskoczył do samochodu, Blaze cisnął pedał gazu do samego końca. Auto ruszyło z piskiem opon. Clemenza przybliżył się do przedniego siedzenia, na którym siedział John i poklepał go po ramieniu, mówiąc:
- Dobra robota młody. Teraz Blaze dowiezie nas bezpiecznie pod mój dom i będziecie mieli za sobą zadanie, które zdecyduje o waszym być albo nie być w rodzinie.
Auto prowadzone przez Blaze mknęło jak szalone, omijając sprawnie sznurki samochodów. Obyło się bez większych problemów i po niedługiej przejażdżce byliście już na Brooklynie pod domem Clemenzy.
- Chodźcie, napijemy się czegoś - rzucił Capo i wszyscy wyszliście z auta. Weszliście do domu i rozgościliście się w dużym pokoju. Clemenza podał Wam whiskey i postawił na małym, drewnianym stoliku dwie szklanki.
- Dobra robota, na prawdę nieźle się spisaliście. Osobiście zdam z tego relację Donowi. Gdy już odpoczniecie sobie tutaj, udajcie się do Little Italy i pozostańcie w posiadłości do mojego przyjazdu

***

Mike Woodfield

Długo się namyślałeś jak i czy w ogóle podjąć się wykonania zadania. W końcu, gdy zdawało się, że już za późno i kobieta pożegnawszy się z mężczyzną zamierzała odejść, Ty podbiegłeś do niej i przystawiłeś jej lufę do pleców. Dobrze znałeś się na broni palnej, wiedziałeś jak i gdzie wycelować by uszkodzić płuco. Tak było najpewniej, bo strzał w głowę zrobiłby za duży bałagan. Kobieta padła na ziemię. Ciemna czerwień zaczęła obejmować jej biały kostium...
Wykonawszy swoje zadanie z zaciśniętymi zębami, ruszyłeś do samochodu i cały w nerwach, krzyknąłeś:
- Kurwa, gaz do dechy!
Allessandro jechał szybko ale ostrożnie. Dysząc ciężko zakryłeś twarz dłońmi.
Cholera - pomyślałeś zrobiłeś to, nie ma już od tego odwrotu.
Byłeś rozdarty, bo z jednej strony postąpiłeś zgodnie z życzeniem Rodziny, z drugiej zaś, postąpiłeś wbrew moralności, nawet jeśli chodzi tu o 'moralność mordercy'. Di Copo uśmiechnął się paskudnie po jakimś czasie i rzekł:
- Nie miej wyrzutów sumienia, postąpiłeś słusznie. Kobieta była tylko sznurkiem, za który musieliśmy pociągnąć. Miała pecha. Jej facet, ten którego widziałeś w parku, to gość, który obraca wielkimi pieniędzmi. Odbiera transport ze statków w porcie w Midtown. Nie chciał z nami współpracować, więc musiał dostać to, co właśnie zrobiłeś. Gdyby zginął on, interes dostałby się jakimś brudnym urzędasom, a wtedy już nie byłoby tak łatwo się do tego dobrać.
Słuchałeś tego co Ci mówił człowiek Straccich, podczas gdy pędziliście prosto do posiadłości. Na miejscu kazano Ci iść bezpośrednio do pokoju przyjęć. Poszedłeś tam i...zastałeś wszystkich najważniejszych członków rodziny - Capo, jego żołnierzy, ludzi od haraczy...wszystkich. Wielu z nich nie znałeś. Był oczywiście i Don. Podszedł do Ciebie i podał Ci swoją prawą dłoń, którą ucałowałeś:
- Witaj w rodzinie, Mike - usłyszałeś od Dona...

***

Alessandro Botticelli & Tony Luciaveze

Wyszliście razem na zaplecze. Alessandro zdawał się być bardzo podejrzliwy, co można było poznać po jego minie, gdy otwierał drzwi na zewnątrz. Po szybkim szarpnięciu klamki, niemalże wyskoczył na zewnątrz. Tony zaraz za nim, spokojniej, z przekonaniem o tym, że nic złego Was nie czeka. Staliście między ścianami dwóch budynków - knajpy, w której byliście i jakiegoś hotelu.
Wyszliście z wąskiego przejścia na chodnik. Alessandro rozejrzał się uważnie, ale nie dostrzegł tamtych trzech mężczyzn, którzy tak go zaniepokoili, ani też nikogo innego kto wyglądał by w jakikolwiek sposób podejrzanie. Bez słów, z wzajemnym zrozumieniem, ruszyliście piechotą na w stronę posiadłości, łapiąc po drodze taksówkę. Po kilku minutach byliście na miejscu - w posiadłości Cuneo. Alessandro podał taksówkarzowi plik pieniędzy, który zawierał dużo więcej niż mu się należało:
- prezent od Cuneo - rzekł z uśmiechem, podczas gdy razem wysiadaliście z auta. Alessandro został przy drzwiach wejściowych zaczepiając jednego z patrolujących ludzi capo i wdając się w przyjacielską rozmowę.
Chyba się znają - pomyślał Tony i ruszył do gabinetu Dona.

Tony Luciaveze

Zapukałeś...
Otwierając drzwi gabinetu trochę się denerwowałeś. W środku urządzone było w klasycznym stylu - dużo czerni i dębowego drzewa. W fotelu siedział Don rozmawiając z kimś przez telefon. Gestem ręki zaprosił Cię do siebie. Wziąłeś stojące w rogu krzesło i przeniosłeś przed biurko Dona. Usiadłeś i czekałeś aż Don skończy rozmowę.
- Tak, tak. Dwadzieścia milionów, nie mniej nie więcej. - chwila przerwy, podczas której Don zrobił zdziwioną minę, która następnie przerodziła się w rozczarowanie, a potem w lekką irytację:
- Nie chcę o tym słyszeć. Muszę kończyć, oddzwoń, gdy wszystko będzie gotowe.
Odłożył słuchawkę i zwrócił się do Ciebie:
- Witaj. Alessandro miał dobry pomysł z wkręceniem Cię do naszego interesu. Od lat współpraca między nami układała się świetnie, więc myślę, że nadajesz się do naszej Rodziny. Staw się jutro z samego rana u mnie, muszę opracować parę szczegółów i wtedy cię wtajemniczę. Póki co idź na górę, pokój naprzeciw schodów jest twój. Prześpij się, odpocznij trochę.
Pogodziwszy się z faktem, że nie powiedziałeś ani słowa, a wyszedłeś z kancelarii Dona wiedząc tyle, co zanim tam wszedłeś, udałeś się do wskazanego pokoju. W środku znajdowała się szafka z barkiem, w niej dużo whiskey i parę szklanek. Było też duże łóżko zaścielone białą pościelą. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Wkroczył Alessandro by dać Ci znać, że jego pokój w posiadłości to ten zaraz za ścianą...

***

UWAGA do wszystkich!

Po napisaniu postów, proszę o umieszczenie informacji co postać robi nadchodzącej nocy, gdyż chciałbym wprowadzić pory dnia równocześnie, tak by wszystko działo się równolegle. W ten sposób unikniemy chaosu. Tak więc piszecie post w odpowiedzi na rozwój akcji plus to co robicie przez noc (np. spanie)
 
Ra6nar jest offline