Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2009, 19:35   #27
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Cóż ona twierdzi, że jest w lesie...- Nie bez skrępowania wyznał Olidrin.
-To doprawdy potrzebna nam wieść magiku.- Z nieskrywaną urazą za zajście w chacie paladyn komentował odkrycie swego towarzysza.-Jakbyś nie widział my też jesteśmy w lesie. Może wiesz coś co nam się przyda?
-Spokojnie Olidrinie. Zawsze w ciebie wierzyłem. Może wyczuwasz jak układają się linie mocy w jej okolicy. Między liniami jest 20 stopni szerokości lub długości geograficznej. Może na tej podstawie wyczujesz poprzez kontakt myślowy gdzie jest.
-Oczywiście mistrzu Baltazarze.

Skoncentrował swe myśli na nici łączącej oba umysły. Nic nie chciał mówić, jego cel był określony wyczuć odległość między strumieniami mocy. Linii biegnących między prastarymi kręgami zbudowanymi przez czarodziejów z zamierzchłych dziejów. Nim świat popadł w chaos. Strumienie pokrywały świat niczym siatka kartograficzna. Czuł gdzie jego rozmówczyni jest.
-Sto dwanaście stajen na południowy wschód.
-Świetnie, magia nas tam zaprowadzi. Powiedz jej, że niedługo będziemy. Przygotuje zaklęcie.

Stary mag z entuzjazmem potarł dłonie, i z zapałem osoby o wiele młodszej od siebie rysował krąg który miał ich wszystkich przenieść.
-Nie żebym nie ufał tym waszym sztuczkom. Ale czy Chors nie może nas przenieść?
-Nie mój proroku. Bogowie używają magii w trochę inny sposób. Mógłbym przyciągnąć nieproszoną uwagę.


Ellitre muszę cię opuścić. Nie ruszaj się z miejsca niedługo tam będziemy.”
Czekaj.
Zakorzeniony w większości żywych istot lęk przed samotnością zaczął dręczyć elfkę. Bór jest miejscem mało przyjaznym dla samotnego wędrowca. Tym bardziej, że bandyci mogli w każdej chwili wrócić. Jednak Olidrin już odszedł z jej umysłu. Choć imię mistrza maga który do niej przemawiał wydawało się znajome. O ile to jest ten Baltazar, mistrz szkoły ognia. Człowiek który wziął udział w pojedynku z mistrzem inwokacji by raz na zawsze rozstrzygnąć który sposób czarowania jest lepszy. Walka nic nie rozwiązała, Baltazar do dziś twierdzi, że jego ognista kula powaliła przeciwnika zanim ona sam upadł uderzony błyskawicą, zaś jego oponent obstaje przy wersji odwrotnej. Sami sędziowie widzieli, że w chwili gdy opadł pył obaj magowie leżeli na ziemi.

-No mój drogi uczniu. Znów będziesz musiał poprowadzić zaklęcie. Gdybym ja wysłał nas na określoną odległość w określonym kierunku nie znając miejsca wyjścia równie dobrze mógłbym skończyć sto stóp nad ziemią lub wewnątrz skały.
Sawin wyraźnie pobladł słysząc te słowa. Z wrogiem mógł walczyć więc się go nie lękał. Jednak możliwość śmierci w wyniku pomyłki tych szalonych magów przerażała go. Z tym nie mógł walczyć. Także miejsce gdzie się udawali jest dla niego straszne, miała tam być osoba którą zostawił na pewną śmierć. To spotkanie wydawało się gorsze.
Magowie skończyli swe przygotowania do inkantacji.
-Musicie ustawić się wewnątrz kręgu. Olidrinie, zaczynajmy. Nie zawiedźmy boga który nauczył ludzi magii.
Młody adept z sercem bijącym mu jak młot z wielkim skupieniem wymawiał kolejne słowa zaklęcia koncentrując się na miejscu które zobaczył podczas kontaktu z Ellitre. Wyuczonymi słowami i gestami doprowadził zaklęcie do końca.

Iluzjonistka usłyszała huk. Jednak dźwięk ograniczał się tylko do jej umysłu. Gwałtowny obrót spowodował ból w zmęczonych mięśniach. Między drzewami znajdowało się pięć osób, dwie z nich wykonywały mistyczne gesty. Jeden z nich musiał być tym który do niej przemawiał.

Olidrin widział zmianę otoczenia. Walczące w nim emocje z dyscypliną wygrały. W ostatnim słowie zaklęcia źle wypowiedział akcent. Pradawna siła magii wroga jej użytkownikom wykorzystała to. Ogromny ból przeszył lewą rękę maga. Pozbawiając możliwości jej użycia na kilka najbliższych godzin. Upadł na ziemię i zwinął się z bólu.
-Dobra robota chłopcy, widzę dodatkowy łup. Oraz macie szczęście żeście elfki nie tykali. Jest moja. Ej wy! Wędrowcy! Poddajcie się a może ocalicie życie!
-Sawinie miecz!
Wykrzyczane przez młodego maga słowa wywołały odruch u wojownika, jednak brzeszczotu nie było na jego miejscu. Mag wciąż leżąc gestem zdrowej ręki wyrwał jednemu z bandytów ostrze i wbił w ziemię przed Sawinem. Ten z uśmiechem uchwycił broń. Znów odzyskiwał kontrolę nad własnym losem. Baltazar ocenił uzbrojenie wrogów, brak broni strzeleckiej to dobrze wróżyło, nie powybijają ich z odległości. Z radością przygotowywał się do rzucenia zaklęcia. Czuł się o dziesięć lat młodszy, jak w czasach gdy jako początkujący mag przemierzał świat w poszukiwaniu wiedzy o życiu. Bóg postanowił nie interweniować, tak długo jak życie jego towarzyszy nie będzie w niebezpieczeństwie, niech pokażą co potrafią.
 
Matyjasz jest offline