Następna kolejność:
1. AC.
2. Terrapodian
3. Matyjasz
4. Prabar_Hellimin
***
Jinogu przechadzał się po obozie z wyraźną satysfakcją. Wreszcie, po raz pierwszy od początku jego działalności, czyli od jakichś sześciu godzin, sprawy zaczęły przyjmować dobry obrót.
Bo oto stał przed swoją pierwszą armią. Korpusem Pancernym „Taran”, który miał nadzieję w niedalekiej przyszłości przekształcić w prawdziwą, wielotysięczną armię. Armię, która podbije dla niego ten żałosny świat.
A wszystko to w imię Żelaznego Zakonu! Ironia tego stwierdzenia, ułożonego w umyśle demona, wywołała uśmiech na jego twarzy.
Zasmuciła go co prawda wiadomość o „Wielkim Paladynie” i jego towarzyszach „bardzo podobnych do tych, których poszukiwano”, jednak nic straconego.
Sawin i jego towarzysze nie mogą się przecież ukrywać w nieskończoność.
Jednak po chwili
Jinogu zmartwił się nieco. Pomyślał bowiem o pewnym przedmiocie, o którym krążyły legendy. Przedmiocie, który mógł… Nie. To niemożliwe. To tylko legenda.
Wtem demon spostrzegł się, że jeden z kapitanów idzie w jego kierunku.
-
Mistrzu! – powiedział żołnierz klękając przed
Jinogu.
-
Wstań kapitanie – nakazał demon. –
Jakie wieści?
-
Niemalże doskonałe, Mistrzu – odpowiedział kapitan uśmiechając się. – „
Taran” jest gotów na wojnę z Łożynem III. Z naszych informacji wynika, że wojska królewskie są rozproszone po całym kraju, więc z zajęciem stolicy nie będzie problemu. Jinogu uśmiechnął się. Bardzo, bardzo szeroko. Miał nawet już plan awansowania tego kapitana…
-
Doskonale, majorze – powiedział wywołując wielkie zdziwienie na twarzy rozmówcy. Jednak po chwili owo zdziwienie przerodziło się w chytry uśmiech i ukłon. –
Jak się nazywacie?
-
Taruil, Mistrzu.
-
Dopilnuję, by twój awans przebiegł jak najszybciej, Taruilu – obiecał demon.
Jinogu nie był idiotą i wiedział że należy wśród tych ludzi znaleźć sobie „sojuszników” mimo iż był Wielkim Mistrzem i miał bezwzględny posłuch. –
A teraz idźcie i przekażcie reszcie dowództwa rozkaz wymarszu i złożenia tego obozu. Żelazny Zakon rusza ze świętą krucjatą na pogańskie państwo Łożyna III.
Nowo mianowany major odszedł, a
Jinogu nie przestawał się uśmiechać. To była chwila jego chwały, stwierdził.
Sawin i jego żałosna kompania mogą poczekać.
***
Kiedy
Sawin chwycił miecz i wywinął nim młyńca, bandytom twarze zbielały. Nie byli jakoś szczególnie odważni – ot zwykli bandyci, którzy na wołanie „Pieniądze albo życie!” przywykli do dobrowolnego oddania tego pierwszego przez napadanych.
Nic dziwnego więc, że gdy zobaczyli
Sawina i jego nielichy popis szermierki, wystraszyli się.
Natomiast gdy
Baltazar zaczął gromadzić w rękach energię magiczną, po bandytach pozostał już tylko kurz.
-
Kretyni – powiedział wciąż rozemocjonowany czarodziej rozpraszając skandowane zaklęcie ognistego stożka.
Broń schował także
Sawin, po czym popatrzył na resztę. Teraz było ich sześciu – on,
Chors,
Baltazar,
Olidrin,
Ellitre i tajemniczy chłopak. Paladyn stwierdził, że nie ma jak dotąd ochoty poznawać tożsamości tego ostatniego.
Intrygowała go natomiast inna rzecz.
-
Chorsie. – powiedział. –
Znaleźliśmy już elfkę. Co teraz?
Bóg uśmiechnął się chytrze, jakby tylko czekał na to pytanie.
-
Powiedz im – odpowiedział zwracając się do Ellitre.
Elfka popatrzyła po zgromadzonych, po czym ze zrezygnowaniem westchnęła i sięgnęła za pas. Wyciągnęła stamtąd małą sakiewkę z dziwnym, fioletowym proszkiem.
Wysypała odrobinę sobie na rękę i schowawszy sakiewkę z powrotem za pas, wciągnęła proszek nosem.
Po chwili oczy wywróciły jej się na drugą stronę pozostawiając same białka. Zerwał się wiatr odgarniając włosy elfki do tyłu. Ona sama zaś miała głowę zwróconą do góry i wyglądała, jakby właśnie się naćpała.
I przemówiła zmienionym głosem. Niskim, basowym i nieludzkim głosem:
Wybrańcze, czemu próbujesz stanąć przeciw swemu przeznaczeniu?
Czy nie widzisz, że los z ciebie zadrwił? Że zaplanował dla ciebie coś zgoła innego?
Jesteś tym, który podźwignie dusze tysięcy i milionom da nadzieję.
Jesteś tym, który obali setki i dziesiątkom przekaże mądrość.
Jesteś tym, który służy jednemu, odwiecznemu i prawdziwemu.
Będziesz potężny i przeklęty, szlachetny i znienawidzony.
Będziesz Ostrzem.
Po tych słowach wszystko się skończyło –
Ellitre delikatnie opadła nieprzytomna na ziemię, wiatr ucichł. Nastała cisza.
-
Ostrzem? – zapytał po kilku chwilach
Sawin. –
Wybrańcem? Że… ja?!
Chors nic nie odpowiedział. Skinął jedynie głową, a po chwili powiedział:
- Panowie, przedstawiam wam
Ihrill'en'Aurri, najpotężniejszą elfią wieszczkę zwaną
Ellitre.