Wątek: Rycerska Rzecz
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2009, 04:48   #241
Angrod
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Wojna, chyba trwała zawsze. Kiedy siedział na tronie dzierżąc ceremonialne berło, kiedy podpisywał pakty handlowe, kiedy rozmową zabawiał dworskie damy, kiedy jeździł na polowania na bestie z okolicznych lasów, wojna była w nim obecna. Nie tylko jako wspomnienie wydarzeń których zwyczajnie nie można zapomnieć, lecz jako pewnego rodzaju samoistny byt.

Znów nadeszło to znajome uczucie bycia pierwszym z tłumu. Pierwsze formacje wykonywały ruchy istniejące wcześniej jedynie tylko na papierze i w głowach strategów. Niewyobrażalna dla jednostki siła armii, jej falowanie, napięcie, wyczuwalna obecność śmierci, coś takiego naprawdę uzależnia jak narkotyk. Wojna płynie w krwi, pompowana przez serce do mózgu i wszystkich narządów ciała. Pragnie w końcu z niego wydrzeć się w makabrycznej ekspresji energii i ruchu.

Franciszek poruszał się z gracją i precyzją, to on był tu mistrzem ceremonii. Dumnie spoglądał przed siebie bez jednego fałszywego drgnienia. W momencie wydania przezeń sygnału do rozpoczęcia bitwy przeistoczył się w zwykłego uczestnika wydarzeń historycznych. Mistycyzm ustępował miejsca pracy mięśni, a myśli przeradzały się w krzyk.

Hrabia jednak musiał objąć umysłem cały teren walki, badać i wyłapywać z machiny ludzkich formacji mocniejsze i słabsze struktury. Posyłał gońców z rozkazami, którzy swą informacją wprawiali w ruch konkretne oddziały. Ukształtowanie terenu utrudniało obserwację terenu z jednego miejsca, dlatego Franciszek postanowił dowodzić z pola w towarzystwie odnowionej gwardii przybocznej. Była to prawdopodobnie ostatnia wielka bitwa w jego życiu i zamierzał wziąć w niej czynny udział.

Trup ścielił się gęsto, jednak dopiero spodziewany z resztą atak smoka spowodował znaczne przerzedzenie obu armii. Hrabi mógł mieć jedynie nadzieję że plan zadziała. Odnalezienie Archibalda pokrzepiło Franciszka. Stary rycerz nie bacząc na swe lata żywiołowo przeprowadził rozpoznanie i atak nacelowany na Oberycuma. Monarcha ruszył za nim w takiej odległości by dojrzeć akurat podstępnie zamierzającego się na De Valsoy'a, Victora. Hrabia spodziewał się że ta podstępna szuja będzie starała się schronić w bezpiecznym towarzystwie rycerza w tajemniczej zbroi. Franciszek zebrał cały swój gniew i swym ciężarem rzucił się na przeciwnika udaremniając mu atak.

Uderzenie o ziemię było na tyle bolesne na ile mogło by się wydawać zeskoczenie z wielkim impetem z konia, w zbroi na ziemię. Marnym, choć zawsze amortyzatorem okazał się Victor. Franciszek spiął wszystkie mięśnie by dodać sobie wigoru i odegnać ból. Unosząc się z kolan poczuł moc pola magicznego, które pozostawiło wewnątrz jedynie czwórkę pojedynkujących się.

- Czas na zawsze zakończyć tę farsę… Stawaj! - krzyknął zrywając hełm

- Z tobą stary? Ha! - zawołał nieco nerwowo Victor podnosząc z ziemi upuszczony miecz. - Zbyt wiele lat nas dzieli, żebyś miał szanse! - Także zdjął z głowy wgnieciony przez upadek fragment pancerza.

- Giń - rzucił tylko Franciszek unosząc broń. Zanim zdołał wyprowadzić atak na szlachcica, w jego stronę poleciał hełm Victora, który odruchowo odbił. Gorzej już było z następującym bezpośrednio po nim cięciem. Dzięki skrętowi tułowia ześlizgnęło się z naramiennika nie wyrządzając poważnej szkody. Hrabia został zaskoczony natarciem księcia i mimo, że nie najwyższych lotów to wyprowadzane z furią ciosy pozwalały Franciszkowi jedynie na obronę. W końcu wykorzystał zamaszyste pchnięcie przeciwnika by krokiem ze skrętem bioder znaleźć się bliżej niego i uderzyć go z łokcia w twarz.

- Rozdepczę cię tak jak i to twoje marne Arisch!
- Wykrzyczał ze złością Victor, jego zęby zaczerwieniły się od krwi.

- Ty parszywy gnoju!


Tym razem Victor uchylił się od cięcia, lecz nie zamarkował swojego. Odskoczył do tyłu

- Chodź tutaj i walcz! - Ryknął hrabia

- Co nie nadążasz za mną? - Naigrywał się jego przeciwnik ciągle się cofając.

- Myślisz, że uciekniesz przede mną? - Odparował poirytowany.

- Przed tobą? Z łatwością! Nawet własnej córki nie umiałeś utrzymać, by ci nie uciekła. - Książe wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu. - Ale nie dziwie się jej. Nogi musiały ją bardzo świerzbić od ich ciągłego rozkładania. Wiem co mówię, bywałem tu i ówdzie!

- Milcz łgarzu! - Wrzasnął naprawdę wściekły Franciszek. Ciągle parł naprzód tnąc co jakiś czas powietrze - Milcz!

- Mówię ci stary, - Victor oblizał pęknięte wargi - miodzio!

Szaleńczy wrzask wyrwał się z piersi hrabiego potężnie zamachnął się pięknie zdobionym mieczem, lecz Victor zrobił unik a Franciszek wyleciał w powietrze na parę metrów upuszczając broń i tracąc dech od upadku.

- Widzisz Franciszku, lepiej nadam się do rządzenia tymi ziemiami jestem, młodszy, bardziej spostrzegawczy, mam całkiem niezłe - wskazał kciukiem na Oberycuma walczącego z Archibaldem, - układy. - Zbliżał się powoli przecinając drogę dzielącą próubującego wstać hrabiego i jego miecz. - Spójrz prawdzie w oczy, twoje czasy mijają. Przegrałeś! - Z dobiegu kopnął władcę Arisch, w rękę gdy ten jeszcze próbował się podnieść. Gdy ten upadł Victor uniósł miecz i zaatakował leżącego. Franciszek jednak zebrał się w sobie i chwycił go za dłoń wyprowadzającą cios. W tym samym czasie kopnął księcia tak, że ten musiał na chwilę przyklęknąć, co pozwoliło także hrabiemu wstać. Nie puścił on przy tym nadgarstka przeciwnika, więc obaj władcy siłowali się unosząc broń ku niebu i sapiąc ciężko. Victor spróbował plunąć Franciszkowi w oczy, lecz ten uchylił się nieco i korzystając z tego ruchu uderzył księcia głową w łuk brwiowy. Spowodowało to osłabienie jego chwytu, a Franciszkowi pozwoliło pokierować miecz w dół i ranić Victora w nogę. Hrabia odepchnął go przy tej okazji i skoczył po własny miecz. Podniósł go szybko zanim książę zdążył zaatakować jego plecy. Ostrza skrzyżowały się w powietrzu.

Nauczę Cię szacunku dla starszych - Teraz to Franciszek uśmiechnął się szyderczo. - Mógłbym być twoim ojcem - spojrzenie jakie mu rzucił przekonywało, podkreślało, że to nie są czcze przechwałki - i to dosłownie.
 
Angrod jest offline