Jak znowu słoneczko wychyliło pyska na niebie, Adelbert znalazł dłuższego kija, a przemokniętą koszulę rozwiesił na nim. Oparł kija na ramieniu i tak postanowił iść dalej wraz z nowo poznaną dwójką. W myślach ciągle widział obraz tego włochatego stwora i tej kobiety, co odgoniła go jak natrętną muchę...
Dochodząc do miasteczka, Adelbert zauważył że niespecjalnie oni przepadają za strażą miejską, a ponad to już raz odwiedzali miejscowego Cyrulika, więc to nie była ich 1 potyczka... Kim oni są? Poco leźli do tego lasu? Co to za roślina ? z jego rozmyśleń wyrwało go
"Kurwa co to było?" rzucone do tego obcokrajowca.
Teraz dopiero zwrócił uwagę na płonące domostwa w mieścinie, która najprawdopodobniej były skutkiem burzy... zresztą dziwnej burzy...
__________________ Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.
511409 |