Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-02-2009, 18:00   #251
 
Doerner's Avatar
 
Reputacja: 1 Doerner ma wyłączoną reputację
Von Heine gwałtownie zatrzymał konia, może zbyt gwałtownie, bo o ile
wcześniej strażnicy zignorowali jego przejazd, to teraz odwrócili się
żeby zbadać przyczynę rżenia zwierzęcia. Kiedy stwierdzili, że nie dzieje
się nic niezwykłego powrócili do leniwego gapienia się w pustkę,
przerywanego od czasu do czasu wymianą komentarzy na temat pogody czy
wyników miejscowej drużyny snotbalu. Rycerz nie mógł wyjść ze
zdumienia. Od ponad dwóch lat nie otrzymał od Strażnika żadnej jasnej
wskazówki, swoje poszukiwania prowadził samodzielnie przy pewnej
pomocy kapłanów Morra z Middenheim. Czy ta dziwna kobieta to zwykła
małomiasteczkowa starucha, która doznała wizji, przekazu
przeznaczonego tylko dla jego uszu? Potwierdzałaby to brak reakcji
przechodniów na niezwykłe słowa, które przed chwilą padły z ust starej
kobiety. Rycerz zsiadł z konia i trzymając go za uzdę podszedł powoli
do niej podszedl. Przyjrzał jej się uważnie. Na pozór nie wyróżniała się
niczym szczególnym, ot zwykła staruszka.

-Co powiedziałaś? Kim jesteś?

Rycerz brał poważnie pod uwagę, że kobieta została tylko chwilowo
natchniona przez boskie sługi do przypomnienia mu o istocie i
znaczeniu jego misji. On tymczasem doskonale pamiętał, o co toczyła
się gra. Obraz zniszczenia rodzinnego domu, wsi i kasztelu, zapach
śmierci i rozkładu - tego nie zapomina się łatwo, z pewnością
wybaczenie przychodzi jeszcze trudniej. Sprawca jego cierpienia nie
ma, co na nie liczyć, prędzej czy później zapłaci za zbrodnie.
 

Ostatnio edytowane przez Doerner : 07-02-2009 o 15:34.
Doerner jest offline  
Stary 07-02-2009, 04:10   #252
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Adelbert nawet nie zamierzał jej gonić, a nawet gdyby chciał to nie mógł... przez dłuższą chwilę stał sparaliżowany nie wiedząc co się tutaj dzieje. Poszedł podnieść miecz, ale po chwili przypomniał sobie że już to zrobił i ma go już przy pasie... Podszedł do reszty "towarzyszy" trochę przejęty, ale już odzyskujący sprawność słowną , ruchową i mentalną.....
- Nigdy czegoś takiego nie widziałem, chociaż słyszałem z powieści o takich stworach. Chyba ta panienka ma rację i nie dajmy się zaskoczyć kolejny raz w tym lesie. Chodźmy stąd. Mam nadzieję że nie będziecie mieć nic przeciwko mojemu towarzystwu w trakcie wyjścia z tego niebezpiecznego miejsca. - Powiedział to dość szybko, i tylko spoglądając w oczy dla każdego po kolei. Lubił to... z ludzkich oczu można wiele wyczytać.
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409
Oktawius jest offline  
Stary 09-02-2009, 15:59   #253
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Louis stał spokojnie i wsłuchiwał się w słowa kobiety. Trzymał się za obolałą rękę tak jak by miała mu za chwilę odpaść. W ustach czuł smak krwi. Nabrał więc ślinę w usta i splunął w bok. Z jednej strony musiał się pozbyć słodkiego smaku krwi. Z drugiej - pokazał w ten sposób, że tajemnicza kobieta nie jest dla niego autorytetem. Może i wiedziała więcej o tym przeklętym lesie. Może też miała posłuch u takich bestii jak ten sierściuch. Jednakże nie oznaczało to, że Bretończyk miał się jej słuchać. Dla człowieka, który przez pół życia żył wolnym życiem banity, samo to, że musiał wysłuchiwać rozkazów jakiś braci zakonnych było wystarczającą obelgą. Bał się bardziej kata z obstawą strażników miejskich niż tej nieznajomej.

Wiedział jednak, że muszą uważać. W końcu wszystko wskazywało na to, że władała ona magią. On sam magii nie lubił, bo co mogło być dobre w takim wynaturzeniu. Przecież tylko sam Taal i z jego łaski jego kapłani mogli korzystać z energii natury. Ten las jednak wyglądał na miejsce opuszczone przez bogów.

Louis wciąż był ciekaw jak kobieta miała na imię. Ich zadanie, a raczej brak jakichkolwiek przekonujących tropów, sprawiało, że banita chciał znać imię każdej podejrzanej postaci w okolicy. Dlatego nim kobieta się oddaliła powtórzył pytanie:

- Jak się zwiesz? Może twoje imię na nic nam się nie przyda. Wolę jednak znać imię tego komu życie zawdzięczam.

*********

Gdy kobieta odeszła, podszedł do niego nowo poznany towarzysz. Bretończyk wysłuchał go i kiwnął głową.

- Racja, wracajmy...
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 10-02-2009, 09:11   #254
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
"Mamy najszybciej opuścić to miejsce? Ona sobie kpi chyba z nas. A co my do jasnej cholery robiliśmy? Czy ja prosiłem się o spotkanie z tym czymś?"

Nawet nie zamierzał rozmawiać z kimś kto władał magią. Dla Baliusa był to temat nie do ogarnięcia, co za tym idzie gardził nią. Im dalej od wiedźmy tym bezpieczniej a i tak zawsze twierdził, że dobry czarodziej to spalony czarodziej. Spojrzał na nowego toważysza podróży i wzruszył jedynie ramionami. Zbyt wiele osób poznał w tak krótkim czasie i zbyt wiele zginęło szybciej niż ktokolwiek był w stanie to pojąć. Wolał więc nie przyzwyczajać się do kogokolwiek. Znów pomyślał o podróży do intrygującej rodziny szlacheckiej mieszkającej w okolicy i przyszedł mu pewien pomysł. Potrzebował pomocy głównie Lousia ale po tym żołdaku nie wiele oczekiwał. Miał nadzieję, że jego pomoc ograniczy się do nie wtrącania się w niektórych momentach. Teraz musiał wrócić i się odpowiednio przygotować. Fortel. To było mu teraz najbardziej potrzebne.

"Ranaldzie. Obdarz mnie szczęściem podczas tej farsy. Na twą chwałę chcę pokonać kogoś lepszego od siebie."

Idąc w stronę magazynu uśmie chnął się do siebie. Wiedział, że bogowie mu nie pomogą, ale to dawało mu wewnętrzną pewność, że jest cień nadzieji aby oni czuwali nad Baliusem.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
Stary 14-02-2009, 02:32   #255
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Staruszka spojrzała na ciebie, po czym uśmiechnęła się do ciebie głupawo.
-He? Co mówisz synku? Mówże głośniej bo nic nie słyszę.- powtórzyłeś pytanie nieco głośniej – Nie rozumiem synku, toż ja do ciebie nic nie gadała. Ale co to się tak ci tu błyszczy he? O na Sigmara toż to zbroja, tyś synku rycerzem? Co ja durna plotę jaśnie panie, wybaczcie zuchwałość durnej staruchy co niedowidzi. Okażcie litość nie każcie oćwiczyć, staram i nie przeżyję nawet trzech razów. Okażcie paniczu miłosierdzie.
Babka powoli odsuwała się od ciebie, cały czas ze strachem spoglądając w stronę twojego miecza. Gdy zorientowała się, że nie zamierzasz jej nic zrobić czym prędzej pokuśtykała w stronę najbliższego zaułka.
Lekko kręcąc głową popatrzyłeś w ślad za staruszką. Wyglądało na to, że nie pamiętała nic z tego co mówiła chwilę wcześniej.
Niespodziewanie coś delikatnie szarpnęło za połę twojego płaszcza. Kiedy spojrzałeś w dół ujrzałeś małe szare coś. To coś po chwili podniosło głowę i spojrzało na ciebie jasno-zielonymi oczyma. Wzdrygnąłeś się i cofnąłeś o krok. Identyczne niemal oczy miał twój zamordowany syn.
- Szlachetny panie, może pensa dla biednej sieroty, co bez ojca ani matki musi walczyć o każdy dzień? Ja nie żebrzę, jeśli można to ja chętnie zapracuję na tą monetę. Choćby zaprowadzić gdzieś mogę, znam całe miasto jak własną bez mała kieszeń. Wiem gdzie nie chrzczą zbyt mocno piwa, gdzie można coś po ludzkich cenach kupić i które miejsca lepiej po zmroku omijać.

***************************************


Zmęczeni i obolali opuściliście wreszcie ten przeklęty las, gdzie straciło życie tylu waszych kompanów, co prawda niezbyt dobrych ale mimo wszystko towarzyszy.
Ponura ciemna ściana zieleni pozostała za wami, jednak niepokój was nie opuścił. Mieliście wrażenie ze coś was obserwuje, wyczekując okazji. Nie mieliście pojęcia czy jest to realne zagrożenie, czy też urojenie zmęczonego organizmu, tak czy inaczej tylko przyspieszyło to tempo waszego marszu.

Droga, którą szliście zdawała się ciągnąć bez końca. Pomimo tego, że pamiętaliście którym traktem podążać, spowalniało was zmęczenie i rany. Louis co chwila posykiwał z bólu i spluwał krwawą śliną, Baliusa zaś niemal skręcił nogę, kiedy potknął się o wystający z ziemi korzeń. Choć cała sytuacja wyglądała komicznie, lecz jakoś nikomu nie było do śmiechu. Ostatecznie postanowiliście zrobić krótki postój. Zaraz obok drogi rósł potężny dąb, bez wątpienia rosnący tu od kilkudziesięciu lat. Miejsce wydawało się idealne na to by usiąść i odpocząć, zresztą zbyt wielkiego wyboru nie było. Mogliście wybrać albo dąb, albo siedzenie na zapylonej drodze.

Kiedy z ulgą spoczęliście pod drzewem, Adelbert spostrzegł w oddali na niebie ciemną kreskę. Nie trzeba było długo czekać, by zmieniła się ona w potężne, niemal czarne chmury. Już po paru minutach dostrzegliście pierwsze, na razie nieliczne krople deszczu. W chwilę później deszczyk przerodził się w prawdziwą ulewę. Woda lała się strumieniami kompletnie przesłaniając wam widok. Chcąc nie chcąc musieliście skorzystać z lichego schronienia jakie dawało wam trzeszczące od napierającego wiatru drzewo. Próba wyjścia na otwartą przestrzeń z pewnością skończyła by się niezbyt fortunnie dla każdego, kto by się na to poważył. To co działo się dookoła wyglądało tak, jakby ktoś wylał z góry ogromne wiadro, woda dosłownie zmywała wszystko na swojej drodze. Kiedy myśleliście, ze już gorzej być nie może bogowie jak zwykle wykazali się swym humorem. Najpierw oślepił was błysk światła, a w chwilę później usłyszeliście suchy, donośny trzask pioruna. W ślad za pierwszym posypały się kolejne, deszcz zelżał lecz w zamian za to na niebie rozpętało się istne pandemonium. Błyskawice przeskakiwały po niebie, by w chwilę później uderzyć w ziemię, która trzęsła się jak opętana.

Nagle, ku waszemu zdumieniu wszystko się skończyło, deszcz stopniowo tracił na sile, a pioruny uderzały coraz rzadziej i z coraz mniejszą siłą. Z lekkim niepokojem spojrzeliście w górę, lecz dostrzegliście jedynie niemal pozbawiony chmur nieboskłon. Ciemne, jakby mniejsze chmury oddalały się na zachód, by w końcu zniknąć za horyzontem niemal równie szybko, jak się pojawiły.

 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej

Ostatnio edytowane przez John5 : 14-02-2009 o 02:35.
John5 jest offline  
Stary 16-02-2009, 18:16   #256
 
Doerner's Avatar
 
Reputacja: 1 Doerner ma wyłączoną reputację
Von Heine odprowadzał jeszcze wzrokiem kobietę, która najwyraźniej nie pamiętała nic z tego co właśnie przed chwilą powiedziała, kiedy zaczepiło go dziecko. Wysłuchał tego co miało do powiedzenia i ledwie się powstrzymał przed wybuchem szczerego śmiechu. Przyjaźnie potargał włosy dziecka i wsiadł na konia. Spojrzał na chłopca i powiedział:

-Tak mówisz? Coś podobnego. Chyba nie mam wyjścia, skoro chcesz uczciwie zarobić, tylko pamiętaj – von Heine rzucił z udawaną surowością – Jeżeli nie będę zadowolony z gospody do której mnie zaprowadzisz, zostaniesz ukarany! Teraz prowadź, muszę się gdzieś zatrzymać na noc. Szukam przyzwoitej gospody, a nie jakieś podłej, zaszczurzonej nory prowadzonej przez bandę łotrów. Czy to jasne? No już, prowadź!

Rycerz raz jeszcze spojrzał na chłopaka, podrapał się po pokrytej krótką szczeciną brodzie i pomyślał, że gospoda rzeczywiście powinna być pierwszym adresem pod który zawita. Podróż przez ostępy Drak Waldu nie była niczym przyjemnym, szczególnie w pojedynkę. Oby wskazówki przekazane przez kapłanów z Middenheim okazały się właściwe. Von Heine niczego nie pragnął bardziej niż pochwycić i ukarać zbrodniarza, który przysporzył mu tyle cierpień. Nigdy nie był przesadnie sentymentalny, ale widok chłopca tak podobnego do małego Wolfa, był szokujący. Kiedy pomyślał sobie, że gdzieś tam grasuje potwór dla którego mord na dziecku nie był niczym bardziej niezwykłym niż wychylenie kielicha wina, sprawiała, że budziła się w nim żądza mordu. Ten łotr musiał zawisnąć, ale zanim to nastąpi zapłaci cierpieniem za wszystkie zbrodnie, których się dopuścił. Rycerz przyglądał się chłopakowi. Ten szedł spokojnie przed koniem. Zdawało się, że brał swoje zadanie na poważnie, zresztą starał się wyglądać odpowiednio do roli. Przeganiał dzieciaki, które zainteresowane pojawieniem się rycerza zbiły się w małe stadko i pokrzykując z podniecenia wbiegały od czasu do czasu na drogę.

- Jak masz na imię chłopcze i gdzie mnie prowadzisz?
 
Doerner jest offline  
Stary 20-02-2009, 21:17   #257
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Pogoda się rozpogodziła. Z liści kapały krople. Ubranie Louisa było przemoknięte. Mimo schronienia deszcz zmoczył ich do suchej nitki. Dzień powoli się kończył. Bretończyk nie mógł zaliczyć go do udanego. Z jednej strony zdobyli to po co poszli do tego przeklętego lasu. Z drugiej zaś spotkanie z bestią i czarownicą, a do tego burza. Na ten dzień banita miał dość. Chciał odpocząć i opatrzyć rany.

Długo nie siedzieli pod drzewem. Ruszyli dalej z powrotem do miasta. Nie szli długo. Nim zaczęła się burza zdążyli przejść większość drogi. Po około godzinie marszu na horyzoncie pojawiło się miasteczko. Miasto otoczone polami było dobrze widoczne. Wzrok Louisa przykuła większa niż zazwyczaj ilość dymu nad miastem. Musiało to oznaczać, że pioruny podczas burzy musiały spowodować kilka pożarów.

- Domy w mieście płoną - zauważył. - Może spłonie też siedziba straży miejskiej w raz z tym przeklętym sierżantem - dodał z szelmowskim uśmiechem.

- Jak już dojdziemy do miasta, będzie trzeba zajść najpierw do tego cyrulika.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 21-02-2009, 10:44   #258
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
"Kłopoty na kłopotach kłopoty poganiają. Odkąd znalazłem się w tej mieścinie nie dzieje się nic innego. Do tego ta beznadziejna pogoda. To takie upokarzające."

Spojrzał na Louisa i Adelberta, nowego kompana podróży. Ich miny nie pokazywały szczęścia ale również tego aby zbytnio im przeszkadzała obecna sytuacja. Starał się więc nie pokazywać po sobie innego zachowania. Denerwowało go wszędzie wciskające się robactwo, oraz przyklejające się, przemoczone ubrania do ciała. Drzewo było dobrą osłoną, lepszą niż otwarte niebo, jednak z każdym uderzeniem pioruna, modlił się aby nie trafiło właśnie w to drzewo. Kiedy się trochę rozpogodziło ruszyli do miasteczka i kąśliwa uwaga Louisa wywołała krzywy uśmiech na twarzy blondyna.

"Tak jakby to straż była naszym zmartwieniem. Cholerni kapłani i mnisi, jak skrytobójcy się zachowują. Oby zdechł ich ten przeklęty opat."

Miasteczko w niektórych miejscach płonęło. W myślach Baliusa zrodziły się pytania, czy to tylko z powodu piorunów czy raczej kolejna seria podpaleń? Dopóki nie było zbyt dużego przypadku utwierdzał się w przekonaniu pierwszej możliwości.

-Masz rację, powinniśmy odwiedzić najpierw tego zgrzybiałego rzeźnika. Potem chcę odpocząć. Ta kupa kłaków ostro mnie poturbowała. Byłem dla niego jak szmaciana lalka. Kurwa, co to było?- Spojrzał na bretończyka oczekując wyjaśnień. W międzyczasie złapał się za kołnierz i odkleił mokre ubranie od ciała, które po puszczeniu znów przylgnęło do torsu. Ze skwaszoną miną co jakiś czas powtarzał tą czynność idąc do cyrulika.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
Stary 21-02-2009, 12:55   #259
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Jak znowu słoneczko wychyliło pyska na niebie, Adelbert znalazł dłuższego kija, a przemokniętą koszulę rozwiesił na nim. Oparł kija na ramieniu i tak postanowił iść dalej wraz z nowo poznaną dwójką. W myślach ciągle widział obraz tego włochatego stwora i tej kobiety, co odgoniła go jak natrętną muchę...

Dochodząc do miasteczka, Adelbert zauważył że niespecjalnie oni przepadają za strażą miejską, a ponad to już raz odwiedzali miejscowego Cyrulika, więc to nie była ich 1 potyczka... Kim oni są? Poco leźli do tego lasu? Co to za roślina ? z jego rozmyśleń wyrwało go
"Kurwa co to było?" rzucone do tego obcokrajowca.

Teraz dopiero zwrócił uwagę na płonące domostwa w mieścinie, która najprawdopodobniej były skutkiem burzy... zresztą dziwnej burzy...
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409
Oktawius jest offline  
Stary 21-02-2009, 16:26   #260
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Powoli, kuśtykając i od czasu do czasu Louis le Soir zbliżał się do miasta. Zastanawiał się kim była tajemnicza czarownice. Aczkolwiek zmęczenie, boląca ręka i piekące rany nie pozwalały mu się skupić. Myśli mieszały mu się w głowie. Czuł się coraz bardziej zmęczony. Tak jak Balius z chęcią położyłby się, nawet na więziennej pryczy, by się trochę przespać i odpocząć.

- Tak, kufel piwa i sen dobrze by mam zrobił - odpowiedział na słowa blondyna. - W lesie spotkaliśmy pewnie kundla utuczonego spaczeniem. Przecież w tym śmierdzącym kraju podobno pełno takich stworów wałęsa się po lasach.

Coraz bardziej tęsknił za swoimi rodzinnymi stronami. W Bretonii nie spotykało się takich bestii. Tam jedynie zawszone, leniwe i durne jak muły rycerstwo było problemem uczciwie żyjącego chłopa. W lasach wokół Poix, z którego pochodził i w którym pewnie nadal mieszkała jego rodzina, nie sposób było natrafić nic innego jak sarny, lisy czy kuny leśne. Największe zwierze jakie można spotkać w lasach koło Poix to łoś. Jednak żyje on okolicy rozlewiska niewielkiej rzeki płynącej niedaleko. Dlatego, też nie spotyka się go często.

Wspominając swoja ojcowiznę banita przypomniał sobie niewielkie pola. W marchii Couronne była ciężka do uprawy, dlatego ludność uprawiała rolę tylko by zaspokoić swoje potrzeby. Chłopi skupiali się na hodowli. Ten równinny kraj zapewniał wystarczającą ilość pastwisk dla bydła czy owiec. W majtkach rycerskich hodowano konie. Podobno najlepsze w całej Bretonii, a przynajmniej Louis tak słyszał. Widział nie raz stada należące szlachty. Piękny był to widok. Mieszanka najróżniejszej maści koni. Karych jak dno głębokiej studni, białych niczym świeży śnieg zimą czy też kasztanowych jak liście późną jesienią. Wszystkie dumne, jakby świadome swojego piękna i wartości.

- Ciekawe czy ten sierżant - kozi syn, wie co się dzieje w tym przeklętym lesie? - spytał nagle.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172