Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2009, 14:13   #91
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Faurinie zostaw Athole w spokoju. To nic nie da. - następnie do kenderki - Atholu proszę Ciebie, abyś policzyła do stu a dopiero potem ruszyła dalej. To by nam bardzo pomogło - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Kednerka opuściła nieco hoopak i oparła go o swe ramię, spoglądając na spiczastouchego i zastanawiając się dlaczego polecał jej liczenie, miast dalszego działania. To wydawało się nie mieć sensu. Kto wie, może to jego rasa miała takie sposoby na zabicie znudzenia, jednak Ruda nie zamierzała tego pochwalić.
-Dlaczego? – Ot jedno z najczęściej powtarzanych słów przez kenderów . – Przecież zawsze wiadomo jak takie liczenie się skończy, czyż nie? Zaczynamy od jednego, a kończymy na stu. Pomiędzy jednym, a drugim raczej nie ma prawa się wydarzyć nic nieoczekiwanego, prawda? Po prostu, to samo za każdym razem jak się zaczyna, wszystko w ustalonym szeregu. Nic w tym ciekawego, więc dlaczego miałabym to robić?
Kończąc swój wywód przechyliła główkę w bok w dalszym ciągu spoglądając na elfa. Widząc jednak, że ten bardziej skory jest do walki ze Smokowcem, miast odpowiedzeniem na jej pytanie, postanowiła bez krępacji rozejrzeć się jeszcze trochę po tym pomieszczeniu. Może jeszcze zostało tu coś czego nie zobaczyła, bądź czego nie dotknęła.
Jednak po elfie, przyszła pora na Faurina, by się jej kenderską osobą zająć. Patrząc tak na ogół sytuacji mogła stwierdzić, że na tych kilka chwil skupiono się na niej bardziej niźli na papierowym przedmiocie pożądania, który wprowadzał zamęt w grupie. Tak, tak, słyszała pobliską sprzeczkę. Chociaż najprawdopodobniej to nie była zasługa jej gumowych uszu, bo też przecież żadna ze stron się nie kryła z prawieniem swych racji. Dodatkowo zdawali się przeszkadzać mężczyźnie, który usilnie próbował wytłumaczyć Atholi czego nie musi i co muszą. Dopiero po dodaniu swoich kilku złociszy do kłótni, podszedł do niej bliżej i nie niepokojony przez nikogo powiedział co miał powiedzieć.
-Każdy jest tu odmienny. Próbujemy ci pomóc. Sobie również. Jesteśmy przecież przyjaciółmi i kompanami w jednej podróży przecie.
Gdyby nie długa grzywka kenderki dodająca jej oczywistego uroku, każdy przyglądający jej się w tym momencie mógłby dostrzec jak para brwi wędruje ku górze nadając dziecięcej twarzyczce wątpliwie zaskoczonego wyrazu. Jej mimika zadziałała tak, a nie inaczej, ponieważ mężczyzna zachowywał się tak, jakby ona był co najmniej chora i trzeba jej było pomagać. Albo prędzej, chora na głowę i trzeba jej było pilnować, aby niczego sobie nie zrobiła, bądź otoczeniu.
-Ależ ja sobie doskonale radzę! Odkryłam jak działa rozsuwająca się ściana, dotarłam tutaj bez żadnego problemu.. ha! Nawet zrobiłam częściowy plan tego miejsca. Od cel w których nas zamknięto, aż do tego miejsca. I przyznam, że jeśli nadal będziemy się tak ociągać to nie zobaczymy reszty, a na pewno zostało jeszcze wiele do odkrycia. Ale z drugiej strony, jak tak dalej pójdzie to kto wie, kiedy dotrzemy do głównego celu naszej podróży. Może to się przeciągnąć na długie, długie tygodnie.
Powiedziała odpowiednio przeciągając poszczególne słowa, aby swej wypowiedzi nadać odpowiednią dramaturgię.
-Dalej, chodź zobaczyć co tam Wędzonek wykombinował, hmmm? Nie powiesz że cię to nie interesuje chyba, co nie?
Aj, przez to wszystko zapomniała o tym, że ich gnomi towarzysz rzeczywiście przejął kontrolę nad przyciskami. A na taką propozycje nie sposób było się nie zgodzić.
- Athola nie powinna się zbliżać do żadnego z tych urządzeń a zwłaszcza do stołu którym zajmuje się Wędzonek. Właśnie dlatego kazałem ci ją trzymać. Więc bądź tak dobry i nie prowadź jej tam.
Przeniosła spojrzenie swych dużych oczu na Smokowca mówiącego tak, jakby jej tutaj nie było. Jakby jej bezpośrednio nie dotyczyło to, że o niej rozprawia w najlepsze. Cóż, skoro tak się sprawy miały, to ona też nie zamierzała na niego zwracać uwagi. Ani na jego rozkazy związanie z nią.
Tak też, miast przejąć się słowami łuskowatego, po prostu nie przyjęła ich do wiadomości i z rozbrajającym uśmiechem ku Faurinowi się zwróciła.
-Oh, chodźmy, chodźmy. Może potrzebna mu pomoc kogoś doświadczonego już z tym skomplikowanym systemem przycisków.
Wdzięcznie się obróciła na pięcie podzwaniając przy tym ozdobami swojego ubranka, po czym ku Wędzonkowi się skierowała, czy tego ktoś chciał, czy nie. Ot, najwyraźniej niektórzy w drużynie nie mieli wystarczająco wiele do czynienia z kenderami, skoro nie byli świadomi tego faktu, że owa rasa nie przyswaja wszelkich zakazów.
Zatrzymała się jednak przy ich drużynowym bardzie i spojrzenie błękitne na niego uniosła.
-Ja pójdę. Tutaj już się rozejrzałam, a jeśli pojedziemy windą to może będę miała możliwość dodania czegoś do mojego planu tego miejsca. Może się później przydać. Ale już cieszy mnie samo to, że będę miała zarys Xak Tsaroth.
I z ciągłą, niezmienną beztroską rozjaśniającą jej lica, pomaszerowała dalej. I tak już wystarczająco się nastała przez całą tą sytuację z łapaniem jej.
 
Tyaestyra jest offline