Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-02-2009, 14:13   #91
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Faurinie zostaw Athole w spokoju. To nic nie da. - następnie do kenderki - Atholu proszę Ciebie, abyś policzyła do stu a dopiero potem ruszyła dalej. To by nam bardzo pomogło - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Kednerka opuściła nieco hoopak i oparła go o swe ramię, spoglądając na spiczastouchego i zastanawiając się dlaczego polecał jej liczenie, miast dalszego działania. To wydawało się nie mieć sensu. Kto wie, może to jego rasa miała takie sposoby na zabicie znudzenia, jednak Ruda nie zamierzała tego pochwalić.
-Dlaczego? – Ot jedno z najczęściej powtarzanych słów przez kenderów . – Przecież zawsze wiadomo jak takie liczenie się skończy, czyż nie? Zaczynamy od jednego, a kończymy na stu. Pomiędzy jednym, a drugim raczej nie ma prawa się wydarzyć nic nieoczekiwanego, prawda? Po prostu, to samo za każdym razem jak się zaczyna, wszystko w ustalonym szeregu. Nic w tym ciekawego, więc dlaczego miałabym to robić?
Kończąc swój wywód przechyliła główkę w bok w dalszym ciągu spoglądając na elfa. Widząc jednak, że ten bardziej skory jest do walki ze Smokowcem, miast odpowiedzeniem na jej pytanie, postanowiła bez krępacji rozejrzeć się jeszcze trochę po tym pomieszczeniu. Może jeszcze zostało tu coś czego nie zobaczyła, bądź czego nie dotknęła.
Jednak po elfie, przyszła pora na Faurina, by się jej kenderską osobą zająć. Patrząc tak na ogół sytuacji mogła stwierdzić, że na tych kilka chwil skupiono się na niej bardziej niźli na papierowym przedmiocie pożądania, który wprowadzał zamęt w grupie. Tak, tak, słyszała pobliską sprzeczkę. Chociaż najprawdopodobniej to nie była zasługa jej gumowych uszu, bo też przecież żadna ze stron się nie kryła z prawieniem swych racji. Dodatkowo zdawali się przeszkadzać mężczyźnie, który usilnie próbował wytłumaczyć Atholi czego nie musi i co muszą. Dopiero po dodaniu swoich kilku złociszy do kłótni, podszedł do niej bliżej i nie niepokojony przez nikogo powiedział co miał powiedzieć.
-Każdy jest tu odmienny. Próbujemy ci pomóc. Sobie również. Jesteśmy przecież przyjaciółmi i kompanami w jednej podróży przecie.
Gdyby nie długa grzywka kenderki dodająca jej oczywistego uroku, każdy przyglądający jej się w tym momencie mógłby dostrzec jak para brwi wędruje ku górze nadając dziecięcej twarzyczce wątpliwie zaskoczonego wyrazu. Jej mimika zadziałała tak, a nie inaczej, ponieważ mężczyzna zachowywał się tak, jakby ona był co najmniej chora i trzeba jej było pomagać. Albo prędzej, chora na głowę i trzeba jej było pilnować, aby niczego sobie nie zrobiła, bądź otoczeniu.
-Ależ ja sobie doskonale radzę! Odkryłam jak działa rozsuwająca się ściana, dotarłam tutaj bez żadnego problemu.. ha! Nawet zrobiłam częściowy plan tego miejsca. Od cel w których nas zamknięto, aż do tego miejsca. I przyznam, że jeśli nadal będziemy się tak ociągać to nie zobaczymy reszty, a na pewno zostało jeszcze wiele do odkrycia. Ale z drugiej strony, jak tak dalej pójdzie to kto wie, kiedy dotrzemy do głównego celu naszej podróży. Może to się przeciągnąć na długie, długie tygodnie.
Powiedziała odpowiednio przeciągając poszczególne słowa, aby swej wypowiedzi nadać odpowiednią dramaturgię.
-Dalej, chodź zobaczyć co tam Wędzonek wykombinował, hmmm? Nie powiesz że cię to nie interesuje chyba, co nie?
Aj, przez to wszystko zapomniała o tym, że ich gnomi towarzysz rzeczywiście przejął kontrolę nad przyciskami. A na taką propozycje nie sposób było się nie zgodzić.
- Athola nie powinna się zbliżać do żadnego z tych urządzeń a zwłaszcza do stołu którym zajmuje się Wędzonek. Właśnie dlatego kazałem ci ją trzymać. Więc bądź tak dobry i nie prowadź jej tam.
Przeniosła spojrzenie swych dużych oczu na Smokowca mówiącego tak, jakby jej tutaj nie było. Jakby jej bezpośrednio nie dotyczyło to, że o niej rozprawia w najlepsze. Cóż, skoro tak się sprawy miały, to ona też nie zamierzała na niego zwracać uwagi. Ani na jego rozkazy związanie z nią.
Tak też, miast przejąć się słowami łuskowatego, po prostu nie przyjęła ich do wiadomości i z rozbrajającym uśmiechem ku Faurinowi się zwróciła.
-Oh, chodźmy, chodźmy. Może potrzebna mu pomoc kogoś doświadczonego już z tym skomplikowanym systemem przycisków.
Wdzięcznie się obróciła na pięcie podzwaniając przy tym ozdobami swojego ubranka, po czym ku Wędzonkowi się skierowała, czy tego ktoś chciał, czy nie. Ot, najwyraźniej niektórzy w drużynie nie mieli wystarczająco wiele do czynienia z kenderami, skoro nie byli świadomi tego faktu, że owa rasa nie przyswaja wszelkich zakazów.
Zatrzymała się jednak przy ich drużynowym bardzie i spojrzenie błękitne na niego uniosła.
-Ja pójdę. Tutaj już się rozejrzałam, a jeśli pojedziemy windą to może będę miała możliwość dodania czegoś do mojego planu tego miejsca. Może się później przydać. Ale już cieszy mnie samo to, że będę miała zarys Xak Tsaroth.
I z ciągłą, niezmienną beztroską rozjaśniającą jej lica, pomaszerowała dalej. I tak już wystarczająco się nastała przez całą tą sytuację z łapaniem jej.
 
Tyaestyra jest offline  
Stary 22-02-2009, 22:45   #92
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Sprawdźmy to...-najwyraźniej żadne z was nie zdawało sobie sprawy ze śmiertelnego niebezpieczeństwa wiszącego nad wami. Chyba zapomnieliście, że Gnomy są najbardziej niebezpieczną rasą na Krynnie, razem z Kenderami.
W każdym razie sprzeczaliście się, zaś na górę wbiegali już Smokowcy, zaalarmowani sztyletem rzuconym przez Cienia. Jak na ironię, sztylet dodatkowo nie trafił w przewód... Cóż... nic dziwnego zważając na to, że ciężko trafić z tamtej pozycji w tak cienką rzecz. Niezbyt pocieszające było jednak to, że tylko kierunek lotu był poprawny, a wysokość już nie.
Nie mniej jednak jedynie Marcao ruszył w kierunku schodów, by pójść do windy, kiedy zauważył wszystkich strażników ludzi nadciągających z dołu. Byli już w połowie schodów, prowadzących do was. Zbroje brzęczały złowieszczo, zaś obnażone klingi skierowane były w waszą stronę.
Tymczasem Seebo wcisnął przycisk.
Nagle prądnice przestały działać, a schody odpięły się od podestu, na którym staliście. Najwyższy stopień schodów zaczął opadać, zaś najniższy wznosić się. Zaczęły pracować jak wiatrak.
Smokowcy spadli na dół i już mięli zetknąć się z ziemią, gdy schody podbiły ich do góry, zaczynając kręcić się coraz szybciej. Ofiary ciekawości Gnoma w końcu, po kilku odbiciach, uderzyły potężnie w wysoko znajdujący się sufit, opadając tylko po to, by znowu być odbitymi od metalowego sklepienia. Kiedy jednak opadli, wiatrak ze schodów zaczął obracać się tak szybko, że Smokowcy nagle zniknęli. Zapewne zostali przyciśnięci do schodów. Chwilę później rozległ się dźwięk, który przypominał odgłos wymiotowania.
Za sprawą palca Seebo, schody zwolniły, zaś wasi wrogowie wystrzelili z nich jak z armaty zderzając się z ogromną prędkością ze ścianą naprzeciwko, kiedy to rozległo się kilka trzasków łamanych kości. Prawdopodobnie były to karki lub czaszki, ponieważ tamci uderzyli w ścianę głową.
Schody w końcu zatrzymały się, ukazując wgniecenia oraz efekt owych odgłosów w postaci niestrawionego jeszcze pokarmu, leżącego na nich.
Spojrzeliście w górę i stwierdziliście, że tam również można zaobserwować kilka wgnieceń pozostawionych przez waszych nieżyjących, zapewne, przeciwników.
Wbrew temu, co mówiliście, nikt do tej pory nie wpadł tutaj, zaalarmowany czymkolwiek. Być może dlatego, że ściany były zbyt grube, by przepuścić jakikolwiek dźwięk, o czym mógł przekonać się Cień, wołając Kenderkę.
Zeszliście na dół i kiedy mieliście zastanowić się w jaki sposób otwierają się drzwi od środka, zaczęli podnosić się Smokowcy. Wstało ich dokładnie sześciu, mocno poobijanych, ale żywych. Ponadto dalej mięli miecze w dłoniach. Dziwne, że się sami nie pozarzynali w tej wirówce.
Nie było jednak wątpliwości, iż nie mają przyjaznych zamiarów. Zaczęli iść powoli ku wam. Kiedy znaleźli się na odpowiedniej odległości, rzuciły się na was.
Część z was stała jeszcze na schodach, więc Seebo, Athola, Faurin i Lywellyn stali z tyłu. Marcao, Oreas oraz Cień chwilowo zagradzali im drogę, musząc na siebie przyjąć pierwsze uderzenie.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 23-02-2009, 21:35   #93
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Oglądając dzieła zniszczenia, którego zapewne nieświadomie dokonał gnom Caligari utwierdził się w swoim zdaniu o tej rasie i jeszcze mocniej, zapragnął wydostać się z tego podziemnego miasta jak najszybciej. Po chwili jednak jego myśli ustąpiły nowemu problemowi. Zobaczył zbliżających się smokowców, szybko ocenił sytuację i zastanowił się jakie mają szanse. Wolałby aby stał obok niego Faurin zamiast Cienia, choć chyba wolał towarzystwo tego drugiego, to jednak Faurin był lepiej przygotowany do walki na małym dystansie, a Cień, chyba wolał swoje sztylety. Teraz już za późno, na roszady, ale jeśli przeżyją to na pewno w jako taran będą robili od tej chwili wojownicy.

- Poddajcie się, a przeżyjecie. - Powiedział do smokowców. Nie miał za dużych nadziej, ale warto było spróbować. Gdy to nie dało efektu, a przeciwnicy rzucili się do ataku, sam także zrobił krok do przodu i wzniósł lewą rękę z mieczem nad głowę, aby zablokować cięcie z wyskoku, gdy miecze się zderzyły, pchną prawą ręką w korpus napastnika, natychmiast też wyrywają oba miecze, a tym w lewej ręce ciął, młyńca w dół, na spotkanie miecza drugiego smokowca, po czym ciągnąc płynny ruch prawej ręki, zatoczył mieczem koło i ciął od góry. Po tym odskoczył, i spróbował ocenić jak pomóc w walce innym.
 
deMaus jest offline  
Stary 24-02-2009, 14:41   #94
Banned
 
Reputacja: 1 Piiiink nie jest za bardzo znany
Był pewien że nikt go nie rozumie. Niespodziewanie Marcao się z nim zgodził. I to już drugi raz!
-... powinniśmy jak najszybciej, udać się do windy - mówił bard- a następnie w stronę osady Que Sue...- „Zaraz! Ja niczego takiego nie mówiłem! Ani myślę spotykać się z tym Riverwindem.” Był przeciwny wyprawie do Que Sue tak samo jak szukaniu listu, ale uznał że nie warto teraz o tym wspominać. Będzie jeszcze czas na kolejną dyskusję kiedy już się wydostaną. - ...to że jest to baza naszych porywaczy nie daje nam prawa do grzebania razem z nimi wszystkich ich jeńców.- sam nie umiałby lepiej tego wyrazić, zresztą Elf już się o tym przekonał. - ...ruszam do windy, choćbym miał iść sam. - “Sam! Akurat a ja to co, powietrze?” Athola również straciła zainteresowanie przyciskami i wyraziła chęć zwiedzenia reszty bazy. „Kłopot z głowy.” Sytuacja wydawała się opanowana, dopóki nie spojrzał w ślad za Marcao w stronę schodów. Wszyscy strażnicy maszerowali na nich z obnażonymi mieczami! Wtedy to schody zaczęły się poruszać, patrzył i ledwo mógł uwierzyć w to co widzi. Ktokolwiek to wymyślił musiał mieć ostro poprzestawiane w głowie, innymi słowy musiał być Gnomem. Kiedy schody już się uspokoiły i wróciły do normalnej pozycji, zbiegł na dół żeby zobaczyć jak wygląda sytuacja. Okazało się że nie najlepiej. Sześciu Bozaków podnosiło się z ziemi. Lewą ręką chwycił za sztylet, prawą za nóż, szybko polizał oba ostrza pokrywając je gęstym zielonym śluzem. Tamci musieli zdawać sobie sprawę z tego co to oznacza. Mieli do czynienia z Kapakiem, na którego jad nie ma lekarstwa, wystarczy draśnięcie i już nikt nie będzie mógł im pomóc.
- Poddajcie się, a przeżyjecie. - zaproponował bard, bez większego efektu. Właściwie to te słowa brzmiałyby lepiej w ustach jednego z napastników, w końcu to oni mieli przewagę liczebną. Smokowcy ruszyli do ataku. „Jest nas trzech, mamy cztery miecze, szkoda tylko że żaden nie jest mój.”- skrzywił się- „Jak ja u licha mam ich powstrzymać przy użyciu sztyletu i noża do rzucania?!”- zastanawiał się gorączkowo. „Nie myśl, po prostu zabij ich.” -podpowiedział mu jakiś głos, postanowił posłuchać. Bozak z prawej chciał pozbawić go głowy, wyprowadził ciecie z obrotu. Cień skoczył w lewo mając nadzieję odepchnąć sztyletem miecz drugiego przeciwnika który rozpoczął już pchnięcie, jednocześnie starając się chwycić go zębami za gardło i zmiażdżyć mu krtań. Impet uderzenia powinien przewrócić Bozaka, Cień padając w raz z nim powinien znaleźć się poza zasięgiem pierwszego ostrza i zachować głowę. Kiedy już znajdzie się na podłodze przetoczy się na plecy i może zdąży rzucić nożem w oko wciąż stojącego napastnika zanim tamten zada następny cios i przebije go mieczem.

[A niech to! Coś mi się źle nacisnęło i rzut nie wyszedł. Zrobiłam jeszcze raz w kostnicy internetowej oto link:
[Rzut w Kostnicy: 1]]
 

Ostatnio edytowane przez Piiiink : 24-02-2009 o 14:54.
Piiiink jest offline  
Stary 24-02-2009, 15:53   #95
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Zgrzyt metalu, trzask łamanych drewnianych elementów i wszechobecny chaos potwierdziły jego przypuszczenia że nie zginął. Bynajmniej nie od razu i tu. Bo był bezwzględnie przekonany że Gnomia Śmierć przyjdzie i po niego. Do tego czasu musiał rozwiązać swój problem i wrócić pod Górę Nieważne w glorii wielkiego wynalazcy. A bynajmniej nie z mianem wielkiego śmierdzielotwórcy...

Destrukcja wstrzymana została na kilka chwil. Sebboo miał możliwość podziękowania wszystkim że chcieli wziąć udział w tym niezwykle ciekawym doświadczeniu. W końcu wynik nie był do końca pewny. Jednak mina Atholi wskazywała że stało się coś za jego plecami czego on nie był świadom. W ogóle wydawało się że podczas gdy on rozwiązywał zagadkę z śmiertelnym podtekstem oni tu o czymś ważnym dyskutowali. Wyglądali na drużynę. Może niezbyt zgraną ale jednak drużynę. Wędzonek poczuł się na chwilę samotny. I to tak strasznie jak matematyk, który odkrył że wszystkie cyfry na tablicy zamieniły się kropeczki. A teraz tym kropeczkom wyrosły skrzydełka i odlatują gdzieś...
Słowem on nie należał do tego składu a wszystko wyglądało na to że Oni chcą opuścić to miejsce. Mają jakiś plan. Mają CEL. A on. Prócz tego że nadal czeka na odkrycie swego wynalazku nic nie wypełnia jego życia. Tu w zamkniętych pomieszczeniach Xak Tsaroth odkrył więcej śladów gnomów niż widział przez ostatnie dwadzieścia lat. To przypomniało mu jak bardzo jest samotny.
Na całe szczęście był zbyt zajęty by zajmować się podobnymi zagadnieniami. Stosunki interpersonalne nie były jego mocną stroną.

Niezamierzone(?) działanie duetu Athola-Sebboo wywołały dość spory chaos i rozgardiasz wśród autochtonów. Część z nich ten chaos i rozgardiasz wywołał nawet skutki śmiertelne. To przypomniało Inżynierowi że Smokowcy różnie się zachowują po swej śmierci. Należało to sprawdzić. Niestety Cień nie był skłonny do współpracy(na razie...) Dlatego zbawieniem dla jego zmysłu poznawczy była ariergarda sił smoczych. Aktualnie dobijająca się do drzwi ewentualnie przejścia. Marcao, Oreas i Cień wybiegli im na powitanie. Zapowiadało się że Gnom może znaleźć nowe okazy na rzecz kolekcji jaka mogłaby powstać może nie tu i teraz ale nazwa już była dla niej gotowa...” Body exhibition”

- Poddajcie się, a przeżyjecie.- Marcao dość rzeczowo przedstawił swoją wizję świata. Sebboo biegnąc do plecaka po swój majdan dodał jeszcze
-Przepraszam a czy rozmawiając o kapitulacji mógłbyś ich przekonać/poprosić by swe zwłoki przeznaczyli na rzecz szeroko rozumianej nauki?


Zdolności oratorskiego chyba nie przekonały Ich i rozpoczęła się zadyma. Wędzonek nie miał zdania czy powinien się w to mieszać. W końcu pogardzał przemocą i nie lubił walczyć. Szybki rzut oka na posiadane zasoby... W sumie to gdyby tu zgromadzeni wiedzieliby co ma na sobie by nie chcieli przebywać w jego towarzystwie. Zresztą w województwie też...
Ale Instynkt zadziałał szybciej. Wyrwał swój Staff i rozłożył go w biegu. Przy wzroście poniżej metra miał lagę o długości dwóch metrów. Nie walczyć zamiaru nie miał ale co innego przeszkadzać...
Rzut oka na walczących. Komu można pomóc znaczy się przeszkodzić przeciwnikowi. Wybór padł na Smokowca. Jego przeciwnicy rozpoczęli atak i Sebboo miał zamiar zająć jednego z nich. Po prostu staffem chciał trafić wroga w nogę. Może przewrócić lub zachwiać wybić z rytmu.....
 
Vireless jest offline  
Stary 25-02-2009, 21:32   #96
 
Laos's Avatar
 
Reputacja: 1 Laos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetny
Reakcja Atholi na słowa Oreasa była dokładnie taka jak przypuszczał. Nie zastosowała się do jego prośby ale spędziła chwilę na zastanawianiu się nad jego słowami.
- "Czy oni naprawdę nie zrozumieli o co mi chodziło?" - dziwił się. Doskonale bowiem wiedział, że takimi prośbami na pewno nie powtrzyma kenderki od myszkowania. Jedyne co chciał osiągnąć to kupić trochę czasu dla Seebo. I udało mu się. Była zbyt zajęta zaistaniałą sytuacją, by gdziekolwiek łazić.
Sprawa z Smokowcem zaczynała już powoli męczyć elfa. Przez cały czas zachowywał spokój. W duchu także trzymał emocje na wodzy i nie dał im ujścia. Tym bardziej zdziwiła go mina Marcao. W połączeniu z tym co człowiek powiedział sprawiło, że zaskoczył Oreasa
- "Czy to możliwe, aby nie zrozumieli. Przecież logiczne jest i nie warte wspominania, że trzeba by uwolnić jeńców przed zburzeniem tej fortecy.
W przyszłości będę musiał najwidoczniej wszystko jasno tłumaczyć"
Wszelkie dalsze analizy i przemyślenia przerwał wybuch Faurina, bunt Atholi i w końcu gnomie odkrycie. Uruchomiona pułapka poruszyła elfa. W pewnym momencie nawet zaczął współczuć ich rywalom. Gdy w końcu cała machineria się zatrzymała, bez słowa podążył za resztą. Wcześniejszy zatarg chwilowo stracił na ważności.
Gdy tylko zdążył dojść do Marcao i Cienia zobaczył jak szóstka smokowców wstaje
-Uwaga nadciągają - powiedział po czym usatwił swoje klingi w pozycji bojowej. Jak wcześniej wystawił lewą nogę to przodu i na niej oparł ciężar ciała. Lewa dłoń z klingą powędroała razem z nogą w stronę nadciągających przeciwników. Prawa zaś lekko zgięta znajdowała się na wysokości elfiej twarzy. Był gotowy. Wiedział dokładnie co zrobi. Gdy smokowcy skoczyli jego ruchy były czystą rutyną. Skoczył do przodu. Zrobił to w taki sposób by wylądować za plecami lecącego stworzenia. Z racji, że był to płytki skok wylądował szybciej niż smokowiec. Szybko się odwrócił i podbiegł w stronę pleców lądującego wroga. Gdy tylko znalazł się w odpowiedniej odległości wykonał silne precyzyjne cięcie w plecy prawym ostrzem drugie zaś spróbował odciąć głowę przeciwnika.
[nie zależnie czy się udało czy nie ]
Po czym odskoczył najszybciej jak mógł. Przeturlał się w tył, tak by znaleźć się w bezpiecznej odległości. Upewnił się czy nie ma nikogo za plecami. I dopiero teraz ocenił skuteczność ataku. Po czym przystąpił do kolejnego działania.


[jak będzie wiadomo czy smokowiec padł martwy to napisze co dalej]
 
__________________
"Errare humanum est"
Laos jest offline  
Stary 03-03-2009, 07:15   #97
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Athola zdawała się nie dostrzegać dziwnego napięcia, które to owijało się wokół jej kłócących się ze sobą towarzyszy. Możliwe, że po prostu miała to w jak najgłębszym poważaniu, albo było to powyżej jej godności, lub, co najbardziej prawdopodobne, po prostu wytworzyła sobie własną barierę pełną beztroski, która nie przepuszczała niczego, co mogłoby zmazać uśmiech z dziecięcej twarzy kenderki. Z racji na jej nastawienie do życia, to było bardzo możliwe.
Stawiając kroczek za kroczkiem nieprzerwanie kierowała się ku panelowi sterowania, którym zajmował się gnom. Ta oto istotka jawiła się jej, jako ktoś równie zainteresowany otoczeniem jak ona sama, a nie zajmujący się mówieniem jej co ma robić. Chociaż z drugiej strony, jak tak o tym myślała, to coś jej świtało, że wcześniej pokrzykiwał co nieco o powstrzymaniu jej.. ale może tylko wyobraźnia. Na pewno.
Krótki, ledwie widoczny cień niezadowolenia pojawił się na licach Rudej, gdy to ku jej spiczastym uszom dotarł dość niemiły odgłos jaki to wydobywały z siebie zbroje napierających na nich Smokowców. Dokładnie w tym momencie kiedy już się obracała by zobaczyć owych, Wędzonek wcisnął przycisk, który zapewne został wybrany dzięki jakże skomplikowanej selekcji, podobnej do tej użytej wcześniej przez samą Atholę. Już sam fakt, że prądnice przestały działać zdawał się dość dziwny, jednak dopiero po zobaczeniu głównej atrakcji zaserwowanej ich przeciwnikom kenderce usteczka się otworzyły z zaskoczenia, niźli po to by coś powiedzieć. Jej wargi uformowały się w całkiem ładne „o”, które to stopniowo się powiększało, wręcz proporcjonalnie do jej oczu, gdy tak obserwowała wirowanie łuskowatych. To musiało być dla nich taaakie niesamowite i zapewne całkiem zabawne. Zaskoczenie Rudej powoli przeradzało się w świadomość, że też chciałaby tego spróbować. A i wargi jej w uśmiech szeroki się uformowały, co w połączeniu z rozszerzony z podekscytowania oczami tworzyło minę godną jakiego szaleńca.
-Wędzonku, Wędzonku! Ja też tak chc…
Przerwało jej, na szczęście, kolejne wydarzenie, którego głównymi bohaterami byli Smokowcy. Widząc jak ci wykonują majestatyczny lot, a potem uderzają o ścianę, czemu towarzyszyły odgłosy świadczące o połamanych wielu kościach, Atholi zapał nieco.. no.. opadł, krótko mówiąc. Wirowanie, a nawet wymiotowanie jeszcze była w stanie zaakceptować. Ale łamanie czegokolwiek? To pewnie bolało i potem przeszkadzało w poruszaniu się, a oni przecież mieli przed sobą całą przygodę!
-A nie, nie.. już nieważne.
Dodała tak dla zakończenia swej poprzedniej wypowiedzi i niczym niezrażona podbiegła do schodów, które wyglądały jakby już się uspokoiły. Ruszyła nimi w dół zaraz za kilkorgiem swych towarzyszy, przy co kilka chwil przeskakiwała bliżej nieokreślone pozostałości po Smokowcach na stopniach. Nie chciała się upaprać, a przynajmniej nie czymś takim.
- Poddajcie się, a przeżyjecie.
Najpierw usłyszała słowa barda, a dopiero potem dostrzegła łuskowatych , którzy jakimś cudem przeżyli i się całkiem nieźle trzymali. A już szczególnie jeśli chodziło o trzymanie mieczy. Ich reakcja na posłyszaną propozycję, była znikoma, wręcz żadna, jeśli nie liczyć tego, że się po prostu rzucili na najbliżej nich stojących członków drużyny.
Athola zaś rączką, którą akurat nie trzymała hoopaka, sięgnęła ku jednej ze swych sakw, jakby zaraz co, zapewne, jakże niebezpiecznego i siejącego destrukcję miała wyjąć. Bowiem w tej jednej, było nic innego jak kamyczki, służące za amunicję do procy, którą to zwieńczona jest kenderska broń. Mogłaby zaatakować natrętów na odległość i choć trochę im przeszkodzić, gdy to ci bardziej zbrojni z drużyny by ich odpowiednio popieścili stalą. Ale właśnie, mogła przypadkiem trafić kogoś ze swoich, chociaż temu czy owemu by się należało.. tak delikatnie. Zaniechała jednak tego pomysłu i obie dłonie mocno na hoopaku zacisnęła odejmując go od swego ramienia. Co ma być to będzie, a przecież nic nie szkodzi trochę poobijać tych łuskowatych poniżej pasa. Jej rasie używanie takich chwytów nigdy nie przeszkadzało. Jednak, nadal stała w miejscu nie mając zamiaru się na ślepo rzucać w wir walki i chwilowo tylko obserwowała walczących. Zresztą, częściowo też była zajęta rozglądaniem się i szukaniem jakiegoś przejścia do dalszej części tego legowiska Smokowców.
 
Tyaestyra jest offline  
Stary 03-03-2009, 16:42   #98
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Marcao:
Miecz Smokowca uderzył dokładnie tam, gdzie się tego spodziewałeś, napotykając twoje ostrze uniesione w lewej ręce. Nie mniej jednak impet ciosu był tak potężny, że zadrżały ci kości. Drgania dotarły do ramienia, zatrzymując się, lecz w tym czasie Smokowiec zrobił coś niespodziewanego. W miarę jak zbliżał się do siebie, przestał napierać na twój blok, który pociągnął do siebie!
Wyprowadziłeś kolejny atak, będący pchnięciem, tymczasem twój wróg leciał wprost na dwa, wystawione na niego miecze. Jego paskudna facjata zajaśniała w wyrazie triumfu i satysfakcji, kiedy klingi przebiły mu się przez ciało, a nim wstrząsnął dreszcz bólu.
Nie wytracił całego impetu ciosu, dlatego też twoje miecze wbiły się w niego aż po rękojeść, zaś ten, zamiast odskoczyć, naparł ku tobie, chwytając cię w swoje łapy... No cóż... Wyglądało to tak, jakby za wszelką cenę chciał się do ciebie przytulić, co mu się z resztą udało.
Ręce Smokowca zacisnęły się mocno wokół ciebie, zaś jego zęby wgryzły się w ramię, po czym... zamienił się w kamień!
Miecz drugiego z wrogów odbił się głucho od kamiennego towarzysza.

Cień:
Po uskoku miecz przeciwnika przemknął ci tuż przed nosem, natomiast miecz twojego drugiego przeciwnika przeszedł tuż przy twoim boku. Żaden cios nie trafił cię jednak.
Szybko skoczyłeś ku tamtemu, a kiedy twoje zęby natrafiły na podgardle, przebiły je z łatwością, zaś impet powalił przeciwnika razem z tobą nad nim. Cios jednak już spadał i już czułeś miecz przebijający skórę, ale ze zdziwieniem stwierdziłeś, iż tamten nie trafił!
Kiedy jednak chciałeś odskoczyć, z zaskoczeniem stwierdziłeś, że nie możesz! Odkryłeś, że twoje zęby tkwią w kamieniu!

Oreas:
Skoczyłeś do przodu, wymijając Smokowca, lecz najwyraźniej źle zinterpretowałeś zamiary wroga. Oni wcale nie mięli najmniejszego zamiaru skakać nigdzie. Nie mniej jednak, mimo iż ten błąd mógł cię kosztować życie, nie zapłaciłeś za niego tej ceny. Kiedy znalazłeś się za plecami wroga, ciąłeś plecy oraz postarałeś się odciąć tamtemu głowę. Oba uderzenia trafiły z morderczą precyzją i jedyne, czego nie udało się zrobić, to odciąć głowy przeciwnikowi. Nie miało to jednak znaczenia, gdyż miecz odciął ją połowicznie. Niemniej jednak przeciwnik zmienił się w kamień, a jeden z twoich mieczy ugrzązł w kamiennym ciele. Odskoczyłeś i przeturlałeś się do tyłu, stojąc za ochroną z twojego przeciwnika. Zobaczyłeś jednak wykwit czerwieni przy obojczyku. Przeciwnik trafił cię, ale nie uszkodziło niczego ważnego. Zniszczeniu uległa jedynie skóra.

Seebo:
Widziałeś jak dwaj twoi towarzysze grzęzną w kamiennych ciałach. Jedyną osobą w pełni wolną, był Oreas. Ty jednak zauważyłeś, że Marcao miał bardzo mały zakres ruchów, ograniczający się do przedramion, lecz bez mieczy, ponieważ te tkwią w kamiennym ciele wroga.
Cień tymczasem jest kompletnie bezbronny, nie mogąc się rozejrzeć i nie wiedząc skąd nadejdzie cios. Zdecydowałeś się mu pomóc. Jego przeciwnik akurat wznosił miecz. Jego zdziwienie nie miało granic kiedy twoja broń trącił tamtego, wytrącając z równowagi. Drugie uderzenie w nogi sprawiło, że zachwiał się i gruchnął o ziemię, nogami w kierunku Cienia.

Cień:
Wiedziałeś, że twój wróg jest gdzieś za tobą, gdy nagle usłyszałeś głuche uderzenie, a ty zobaczyłeś nogi Smokowca, który upadł na plecy.

Marcao:
Widziałeś jak Smokowiec zbliża się do ciebie z paskudnym wyrazem twarzy. Pomimo, iż ruch rękami miałeś mocno ograniczony, mogłeś swobodnie grzebać w ekwipunku, znajdującym się przy pasie oraz powyżej, do wysokości trochę mniejszej niż długość przedramienia od pasa.

Oreas:
Zobaczyłeś jak Smokowiec wychodzi zza twojej kamiennej tarczy, po czym... Poprostu na ciebie zaszarżował!

Athola:
Co prawda nie zamierzałaś babrać się w walce, więc postanowiłaś zobaczyć, czy jest stamtąd jakieś inne wyjście.
Dyskretnie wycofałaś się, chcąc sprawdzić co kryje się na końcu pomieszczenia. Mijałaś szybko całe rzędy kontenerów, które buczały teraz przeraźliwie. Kiedy dotarłaś do końca, zobaczyłaś, że istotnie, jest tu inne wyjście.

http://www.funnypictures.net.au/imag...m-star-tr1.jpg

Były to metalowe, zamknięte drzwi, przy których stał kolejny stolik, ale ten każdy guzik miał ponumerowany... No, prawie każdy.
Miały cztery rzędy i trzy kolumny. W pierwszym rzędzie były cyfry od jednego do trzech, drugi rząd zawierał cyfry od czterech do sześciu, a trzeci od siedmiu do dziewięciu. Czwarty rząd był najdziwniejszy. Był tam jakiś dziwny znaczek, przypominający przekrzywiony płotek, zero oraz coś, co było podobne do gwiazdki rysowanej przez dzieci.
Ponad guzikami było okienko, na którym świeciły się poziome kreski, umieszczone u dołu okienka. Kresek było dokładnie dziesięć. Nie mniej niż dziesięć. Nie więcej niż dziesięć. Dokładnie dziesięć.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 04-03-2009, 10:01   #99
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Cholerni samobójcy, to była pierwsza myśl po tym jak jeden z smokowców, którzy obrali go na cel nabił się na miecze i pochwycił go zmieniając się w kamień. Caligari zdziwił się tylko dlaczego cios drugiego smokowca nie pokruszył posągu, trochę liczył na szczęście, że tamten jest niezwykle słaby i nie potrafi dobrze władać mieczem, to dało by możliwość zasłaniania się posągiem, szybko jednak pomyślał, że przecież nie przesunie posągu dostatecznie szybko, aby się zasłonić. Z tego co wiedział, Bozakowie rozsypywali się w proch po kilkunastu sekundach, trzeba więc grać na zwłokę. Sięgnął jedną ręką do schowka i wyjął sztylet do rzutów, którym starał się jak najlepiej cisnąć w przeciwnika, drugą ręką wyjął natomiast jedną z mikstur, które wybrał dla niego gnom. Szukał tej z środkiem usypiającym, pamiętał, że umieścił ją jako drugą od tyłu. Po rzuceniu sztyletu, jego ręka natychmiast sięgnęła po kolejny, aby się bronić.
- Widzisz to? - krzyknął do smokowca, - jeśli to upuszczę, to wybuchnie jak Kapak i zabierze ciebie ze sobą. Może się jednak poddasz?


// Generator rzutów nie chce mi się załadować więc wykonałem rzut w kostnicy.
Rzut na atak sztyletem.
[Rzut w Kostnicy: 1]
Rzut na blef.
[Rzut w Kostnicy: 4]

 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 04-03-2009 o 14:23.
deMaus jest offline  
Stary 08-03-2009, 00:32   #100
 
Laos's Avatar
 
Reputacja: 1 Laos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetnyLaos jest po prostu świetny
Skoczył, ale ku jego zdziwieniu przeciwnicy nie wykonali założonych przez niego posunięć. Miał dużo szczęścia. Skarcił się jednak w myślach za zbyt pochopne działanie
-" Ty głupcze to mogło kosztować cię życie. Zacznij myśleć"
Mimo nieostrożnego działania jego manewr opłacił się. Zadowolony z precyzyjnych cięć chciał odskoczyć. Niestety jeden z jego mieczy utknął w skamieniałych zwłokach.
- " Niech to" - zaklną.
Natychmiast zostawił sejmitar i zakończył swój manewr wycofując się na bezpieczną odległość. Ostatni pozostały oręż złapał w prawą dłoń. Ustawił się tak jak poprzednio z tą różnicą, że tym razem był ustawiony prawym bokiem do nadchodzącego przeciwnika. Gdy smokowiec wyłonił się zza skamieliny sejmitar był ostatnią barierą pomiędzy nimi. Szybko ogarnął wzrokiem sytuację. Marcao jest w niebezpiecznej sytuacji, ale ciągle walczy. Cień jest bezbronny. Szczęśliwie Wędzonek mu pomaga. Athola gdzieś zniknęła. Niestety jak narazie nie może pomóc nikomu.
-" Musze szybko uporać się z tym smokowcem"
Chciał jak najszybciej dostać się do Marcao i mu pomóc. Każdy bezpieczny pomysł na wykończenie jego przeciwnika trwałby za długo. Smokowiec zbliżał się coraz bardziej. Mimo napiętej i nerwowej sytuacji czuł spokój. Jego instynkt zaczął działać. Sięgnął dłonią do kołczanu i wyciągnął jedną strzałę. Złapał ją pod samym grotem w lewej dłoni i skierował w stronę wroga. Wyrównał oddech po czym przystąpił do działania. Smokowiec był już dość blisko więc szybko podbiegł do niego. Znalazłszy się w zasięgu ostrza potwora Oreas wykonał gwałtowny obrót o 360 stopni tak aby pojawić się z prawej strony przeciwnika. Widział cały manewr w wyobraźni więc dokładnie wiedział co chce zrobić. Gdy zakończył obrót spodziewał się zastać wyciągniętą łapę smokowca w miejscu w którym przed chwilą stał.
[Jeżeli tak było]
Błyskawicznym ruchem wykonał cięcie skierowane ramię smokowca. Chciał pozbawić go ręki.
[ Jeżeli mu się udało- zakładam, że smokowiec będzie co najmniej zdziwiony:P]
Wycofał sejmitar rękojeścią na wysokość biodra. Jednocześnie spróbował wbić trzymaną strzałę w tętnicę szyjną stwora. A także zadał pchnięcie swym sejmitarem w żebra na wysokośći serca. Szybko wycofał swoje ostrze, pozostawiając strzałę. Odskoczył na możliwie bezpieczną odległość.

[Jeżeli nie było wyciągniętej łapy(dłoni)]
Spróbował wbić strzałę w tętnicę szyjną smokowca jak najszybciej. Jednocześnie trzymając sejmitar w gotowości do parowania ataku.
[Jeżeli taki nie nastąpi przed wbiciem strzały]
Zadał pchnięcie swoim ostrzem celując w serce. Po czym szybko cofnął broń i odskoczył.
 
__________________
"Errare humanum est"
Laos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172