Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2009, 15:19   #94
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Julian chodził w kółko po altance, coraz bardziej zdenerwowany. Nie wiedział, gdzie może być Mike, w jakim jest stanie i co się z nim dzieje. Jeśli wszyscy o nim zapomnieli, to szansa na to, że sam trafi do błotnego uzdrowiska w zupełnie obcym mieście była bliska zeru.

Chłopak czuł się okropnie. Zostawili go, wszyscy. Dominika, Jonathan, Reynold, Aleksandra, Charles, Julian. Wszyscy go zostawili. Jakby był niepotrzebnym balastem, plecakiem, który zmęczony podróżnik porzuca na środku pustyni, by mieć choć nikłą szansę na przeżycie.

Ale Mike nie był rzeczą. Był żywą, czującą istotą. Innym człowiekiem, który razem z nimi znalazł się w tym mieście, razem z nimi walczył z Hydrą i razem z nimi został ranny. Ale jego stado nie udało się razem z nim do Azylu…

W międzyczasie odezwał się jakiś mężczyzna. Julian na chwilę przerwał swoja rozpaczliwą, bezcelowa wędrówkę i przyjrzał mu się. Tyburcjusz, bo tak się przedstawił człowiek, zachowywał się nonszalancko. Zupełnie, jakby omawiał jakiś kontrakt przy filiżance kawy. W dodatku zwał się „Towarzyszem”, co mogło sugerować, ze jest komunistą. I jeszcze te jego gesty. Zachowywał się tak, jakby znał Juliana, choć ten widział go pierwszy raz w życiu.

To jednak nie koniec niespodzianek, związanych z Tuburcjuszem. Podszedł do Juliana i położył mu dłoń na ramieniu, uspokajać go. Powiedział, że widzi Mike’a, i że nic mu nie jest. Tego dla blondyna było już zbyt wiele. Odtrącił nieuprzejmie dłoń mężczyzny.

- Nie jestem dzieckiem. W jakąkolwiek gierkę się bawisz, przestań. Biblia jasno wypowiada się na temat Szatana i „darów”, jakie zsyła na ludzi, jasnowidzu.

Była to jedna z tych niewielu sytuacji, w których Julian był wściekły. Gdzieś na pustyni Mike mógł zdychać z pragnienia, a ten tu z papieroskiem i rękami w kieszeniach będzie „widział”, co się dzieje z biedakiem. O Julianie można było powiedzieć wiele. Był nieświadomy tego, co dzieje się pomiędzy kobietą a mężczyzną, nieśmiały, naiwny i nie zdawał sobie sprawy, że swoim wiecznym gdybaniem o Bogu może urazić potencjalnych ateistów. Tak, wbrew pozorom, Julian miał wiele wad. Ale nie można o nim było powiedzieć, że był głupcem.

- Musimy natychmiast wyruszyć i odnaleźć Mike’a. To nasz obowiązek- zwrócił się tym samym twardym tonem do swojego Stada. Nie mieli chwili do stracenia. Zamiast stać tu i słuchać pana spod numeru 0-700, powinni obmyślić plan ratunkowy. Jak dotąd, chyba tylko on to zauważył.

Jego gniewne spojrzenie omiotło wszystkich… w tym Aleksandrę. Zrobiło mu się żal biedactwa, wszak miała na sobie tylko bokserki i jakąś koszulkę. Pomijając fakt, że mogło jej być zimno, nie była w pełni ubrana. W oczach blondyna gniew natychmiast ustąpił miejsca litości. To skandal, że w ogóle doszło do sytuacji, w której Aleksandra nie miałaby co na siebie włożyć.

Postanowił działać, by oszczędzić Nassau upokorzeń. Kucnął i zdjął z barków swój plecak. Po paru ruchach wyciągnął z niego jakiś sweter i spodnie.

- Proszę- uśmiechnął się przyjaźnie, wręczając dziewczynie odzienie.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 21-02-2009 o 20:40.
Kaworu jest offline