- Jóóózeeeeek! - gruba wiejska babinka, z chustą we włosach i drewnianą lagą w ręce przemierzała z krzykiem wieś - Jóóózeeek, szatana instalujo!!!
- Co ty gadasz, babo - Józek wypełzł ze sterty słomy, gdzie drzemał sobie smacznie, zanim nie dosięgł go toks jego małżonki.
- Łojezu, łojezu - zasapała się Babina - W chałupie Miturów szatana instalujo, Boga w sercu skurw*syny nie majo...
- A idź Ty stara bradziago - sprostował niedorzeczność Józek - Pewnie znowu Aldonowa bzdur Ci nagadała, a Ty latasz jak głupia po całej wsi siejoc ploty...
- Pod sercem, Józek, chodź zobaczyć! - krzyknęła babinka i złapała niedowierzającego męża za rekę.
- Eee tam, idź babo w pole lepiej, a nie mi tutaj dupem zawracasz...
- Usz ty! - babina zdzieliła go kosturem po łbie, aż huknęło - Ja ci dam dziadzie! Do proboszcza leć i to w podskokach, niech ich odczyni, bo ci takie piekło na ziemi zrobie, że...
Józek nie usłyszał co za piekło na ziemi ma mu urządzić jego ślubna, bowiem postanowił się ewakuować z pola rażenia toksu.
- Prosze ksiundza! Prosze ksiundza, ksiundz łotworzy! - spora grupka ludzi krzyczała pod plebanią.
Ksiądz wychynął w końcu zza okna.
- Czego chcecie, ludzie?
- Mitury szatana podłonczajo!
- Co?
- No, z miasta im przywiozły diabelskie pudełko i teraz szatana zainstalowali!
Ksiądz nie czekał długo. Sam nigdy nie miał tak bliskiej styczności z szatanem, ale czytał o tym. Na onecie. I nie pozwoli swoim owieczkom wpaść w jego pazury, dopóki to on stoi na straży!
Tymczasem świeżo upieczeni właściciele szatana siedzieli na ławie przed chałupą. Pelagia Miturowa zaprosiła swoje wieloletnie koleżanki, aby pokazać im XXI wiek w polskiej wsi. Gdzieś po piętnastu minutach pokazywania, babcie odkryły uroki sex-czatów.
- Jadzia, napisz, że mamy po szesnaście lat - powiedziała Pelagia, która odstąpiła laptopa koleżance, z racji słabszego wzroku.
- Nu, pisze... Pyta sie o wymiary.
- Wymiary? Czego?
- Bo ja wim?.. Może o pole siem pyta?
- Nu to pisz, pińć hektarów...
- Stać! - u progu chałupy stanął ksiądz. Otaczał go wrogo nastawiony tłumek miejscowych - Odstąpcie od szatana zanim będzie za późno!
- Jakiego szatana proszę ksiundza? Toż to jest zwykły laptop, cztery rdzenie, GeForce 8500, a do tego w bonusie była Neostrada... - zawołała Pelagia.
- Szatan ma różne oblicza - powiedział ksiądz, kojarząc, że jego laptop ma tylko dwa rdzenie. To go zabolało.
Musiał więc pokonać szatana.
- Rozprawie się z tym od razu! - ksiądz pokropił szatańskiego laptopa wodą święconą. Z laptopa uniósł się dymek, po czym ekran zgasł.
- Nu i co ksiundz zrobił?! - załamała ręce Pelagia - Nu, niech no ksiundz poczeka, przyjdzie wnuk, to nie będzie na sutannę patrzył...
- Ee tam - ksiądz zadowolony ze swojej roboty pochylił się nad martwym ekranem laptopa - Najważniejsze, że szatana pokonałe... argh!!!
Niebieska macka wystrzeliła z ekranu laptopa i owinęła się wokół głowy księdza. Po chwili kapłan upadł na glebę z malowniczo urwanym czerepem.
Z laptopa zaś wylazł ośmiornicowaty stwór.
- Jam jest Ktulu - rzekł stwór - Dlaczegóż mnie przyzwaliście, pokorni wyznawcy?
Tłum spojrzał na niego bez zrozumienia. Ktulu skrzywił się.
- Co za ciemnogród - mruknął - Dlaczego mnie, kurwa, tutaj przywlekliście, ludziska! - przetłumaczył na ich język.
- A nikt cię nie chcioł tutoj - Pelagia ujęła się pod boki i ruszyła na przybysza z laptopa - I w ogóle, to paszoł won z abarotem do środka, zanim wnuk wróci!
- Ja ci dam, babino - Ktulu nadął się niczym dmuchana piłka i zamachnął się macką na Pelagię. W tym też momencie, coś mu ją odstrzeliło.
W drzwiach od stodoły, w dymiącej poświacie stał nikt inny jak John Rambo.
Nim Ktulu zdążył się zorientować, Rambo odstrzelił mu wszystkie macki. Następnie wepchnął korpus do ekranu komputera. Ekran zafalował niczym tafla wody.
- Go hooomeee! - powiedział Rambo do znikającego Ktulu.
Po udanej akcji ratunkowej, spojrzał po ludziach.
- No co ludziska - rzekł - Zagrychę mamy - wskazał na odstrzelone macki - A wóda gdzie? Jak żem walczył po świecie, to wszyscy mi opowiadali o polskiej wódce i polskich dziewuchach...
Pelagia uśmiechnęła się pod nosem.
- A co zrobimy z księdzem?
- A tam, zakopie się gdzieś, a do Kurii się wyśle list, że z jakąś Ukrainką uciekł do Rosji...
Błyskawicznie rozstawili stoły. Miejscowy grabarz przycinał na harmoszce.
Bawili się długo...
A ja tam byłem, z Rambem się napiłem, a ploty co słyszałem, tutaj opisałem.
Ende.
Obrazek (troszkę trudniejszy
):