Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2009, 20:13   #45
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Najemnik wciąż nie był zdecydowany, żaden z pomysłów jego towarzyszy nie przypadł mu go gustu. Dantlan przedstawił wszystkim swój "genialny" plan, trzeba przyznać, iż opracował go całkiem nieźle, lecz mimo tego Lenard nie miał zamiaru z nim iść. Głównym tego powodem było przede wszystkim przerośnięte ego młodego czarodzieja, który najwyraźniej uważał się za jednostkę wybitną.

*Przy odrobinie szczęścia, któryś z tych potworów się nim zajmie i będzie po problemie * na samą myśl o tym uśmiechnął się szeroko.

Plan Honoguraia był pozornie zgodny z interesem najemnika, który za wszelką cenę chciał powrócić do wieży Giheda, jednak był też zbyt niedopracowany by mógł zadowolić Lenarda.

*-Nie jestem aż tak zdesperowany, by ryzykować swoje życie -* skomentował w duchu.

Honogurai nie przejął się za bardzo tyradą wygłoszoną przez "arcymistrza magii wszelakiej" - Dantlana i po chwili zajął się przywoływaniem swojego sługi. Spoon szczerze wątpił czy powstały z zaklęcia biały tygrys może im na prawdę pomóc. Już miał rzucić na ten temat jakąś złośliwą uwagę, kiedy coś przykuło jego uwagę.

- Mówicie, że gdzie to coś widzieliście, szeregowy? Dobrze więc, prowadźcie.

Początkowo Lenard myślał, iż w ich kierunku zmierza kolejny stwór, lecz miał on zbyt ludzkie kształty. Dopiero, gdy widmo znalazło się bliżej zdał sobie sprawę z tego z kim ma do czynienia.

*-Kertson? Czy to naprawdę on?*

Lenard poznał Kertsona kilka lat temu, kiedy jeszcze należał do bandy najemników dowodzonej przez Seamusa. Prawdą jednak jest, iż ich pierwsze spotkanie (zresztą podobnie jak i każde kolejne) nie było zbyt miłe, Spoon został wtedy aresztowany za udział w bójce na ulicy niedaleko bram wyjściowych z Sarrin. Od tamtej pory nie zbyt za sobą przepadali, ale starali się nie wchodzić sobie w drogę. Teraz wszystko wskazywało na to, iż sierżant pożegnał się już z życiem, jednak dlaczego im się przedstawiał? Być może ktoś nałożył na niego klątwę albo niedokończone za życia sprawy wciąż go tu trzymały, a może to winna tej cholernej mgły? Tego już najemnik nie wiedział.

Uzbrojony w miecz i odziany w zbroję sierżant kroczył prosto na nich, najemnik mimowolnie zszedł mu z drogi. Kertson zatrzymał się na przeciwko Majolin kompletnie ignorując pozostałych.

- Tak, obywatelko? Nie, nie mogę zdradzić żadnych szczegółów odnośnie tej ksi… tego przedmiotu.

*-Czego?*


Po krótkiej chwili Kertson ruszył dalej, zaciekawiony Lenard jakoś nie mógł sobie odmówić podążenia jego śladem, podobnie zresztą jak i inni. Przeszedł kilkanaście kroków i zatrzymał się przed jakimś przedmiotem obok którego leżała belka. Niemal od razu najemnikowi przypomniało się narzędzie Giheda, które pokazało im właśnie to miejsce. Przedmiot, który być może sprowadził na Sarrin zagładę, leżał teraz na wyciągnięcie ich rąk.

- Zobaczmy więc cóż w tym takiego ciekawego… - rzekł sierżant po czym podniósł przedmiot, nagle jednak z przerażeniem upuścił go na ziemię -Na bogów… szeregowy! Spierdalać szeregowy! Ludzie, uciekajcie komu życie miłe!

Kertson próbował się ratować, podczas biegu zawisł jednak w powietrzu jakby czas się dla niego zatrzymał i po chwili zniknął.

- Czyli to ta rzecz zabiła, znaczy, zmieniła tych wszystkich ludzi? Myślicie że możemy to dotknąć? - spytała Majolin, lecz nikt nie pofatygował się żeby odpowiedzieć na jej pytanie, być może dlatego, iż tak naprawdę nikt nie znał odpowiedzi.

Lenard chciał podejść do przedmiotu by lepiej mu się przyjrzeć, lecz Feliks ubiegł go, złapał tajemniczą okrągłą rzecz i w sobie tylko znanym celu potrząsał nią koło ucha. Znudził się jednak po chwili, bowiem rzucił ją do Dantlana.

-Ja lew północy i sokół południa, ja niedźwiedź wschodu i eeee... drzewo zachodu! Ja Mistrz Miecza, pogromca plugastw i strażyyyy miejskiej, ja władca ostrza i uczeń Wielkiego Mistrza Dwóch Mieczy, ja, ja, ja... Ja sobie poradzę, nie to co Wy! Wiedzę więźże wrrrcaaj, wracajmy!

*-Znów się zaczyna.*

- Skoro mamy już to po co wyszliśmy z tej przeklętej wieży, to chyba możemy naprawdę wracać. Jedzenia tu raczej nie znajdziemy. Może sługa Honoguraia dał radę odciągnąć stwory od wieży. Jak się pośpieszymy to unikniemy spotkania z nimi.

-Majolin ma rację, nic już nas tutaj nie trzyma, powinniśmy czym prędzej wracać do Giheda - spojrzał na Dantlana - Znaleźliśmy to, co za wszelką cenę chciałeś odnaleźć magiku, dalej będziesz chciał biegać po mieście, czy wreszcie podążymy do wieży?
 
__________________
See You Space Cowboy...

Ostatnio edytowane przez Bebop : 21-02-2009 o 20:19.
Bebop jest offline