Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2009, 21:47   #46
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Z tak ciężkimi kretynami, Dantlan od dawna nie miał do czynienia. Najgorszymi byli Lenard i przede wszystkim Keith, choć w pierwszych chwilach wydawał się najbardziej kompetentny ze wszystkich. Zadziwiające jak pozory mogą mylić. Nie mogli zrozumieć tego, że nie mają racji, upierając się przy swoich, głupich wręcz, zamierzeniach.

Byli ciężcy umysłowo, jak dzieci, które same nie zaczną omijać ognia, dopóki nie sparzą się na swej głupocie i bezmyślności.
Oni, będący starsi od niego o co najmniej kilka lat, nie mogli zrozumieć, że jego umysł pracuje wydajniej niż ich. Świadczyło o tym chociażby to, iż jest Magiem, czyli osobą, która uznaje wyższość inteligencji, mądrości oraz magii nad materią.

Myślenie logiczne było jego domeną, więc dogłębna analiza każdej sytuacji nie przysporzyła mu problemów. Właśnie on potrafił to, czego większość Magów nie potrafiło. Mógł koncentrować się na zaklęciu oraz lustrować otoczenie wraz z sytuacją, jednocześnie poddając je analizie. Dlatego też myślał kilka razy szybciej niż inni i zdekoncentrowanie go było bardzo trudne.

Honogurai tymczasem stworzył tygrysa, zaś Dantlan przewrócił oczami, lecz nagle pojawiło się widmo sierżanta Kertsona.

-Mówicie, że gdzie to coś widzieliście, szeregowy? Dobrze więc, prowadźcie-coś było nie tak. Znał tego człowieka ledwie z widzenia, lecz bez trudu go rozpoznał. Sierżant prowadził konwersację z niewidzialnym towarzyszem. Szedł prosto na nich, lecz Dantlan podejrzewał, że jest to jedynie widmo, przedstawiające przeszłość. Wcale nie miał zamiaru mu ustępować, ponieważ nie widział w tym osobistego zysku.

-Tak, obywatelko? Nie, nie mogę zdradzić żadnych szczegółów odnośnie tej ksi… tego przedmiotu-odezwał się poraz kolejny, patrząc na Majolin. Musiał to być przypadek, że spojrzał akurat tam, a należało dodać, że Dantlan prawie nigdy nie uznawał czegoś takiego jak przypadek.

Jednakże Lis wychwycił jedno, niedokończone słowo: "ksi...". Na te słowa oczy Maga zabłysły. Był pewien, że chodzi o słowo "księga". Wiedział również o jaką księgę chodzi. Plotki w Sanstilii mówiły prawdę, w on wówczas uznał owe plotki za wiarygodne na tyle, by wybrać się do Sarrin. Teraz stał przed nim widmowy dowód na to, ze choć raz staruszki spod jago domu mówiły prawdę.

W każdym wypadku, sierżant poszedł w domy znajdujące się na północy i skręcił, podchodząc do okrągłego przedmiotu koło zwalonej belki. Paskudny uśmiech wykwitł na jego twarzy. Mówił, że to tu może być. Przejście tutaj zajęło jedynie chwilę, sprawiając, że, jak mu się wydawało, wychodzili na jego, gdyż poszukiwania potrwałyby chwilę. Co prawda nie długą, ale jednak. Stracili na przemowach Kertsona, ale zyskali na poszukiwaniach. Bilans na razie był dodatni.

-Mówicie szeregowy. Że to tak niepokoi miejscowych? Że psy odstrasza i takie tam?-zapytał swego niewidzialnego rozmówcy.

-Zobaczmy więc cóż w tym takiego ciekawego…-podniósł przedmiot wielkości głowy, a w dłoniach została mu tego niematerialna wersja.

-Na bogów… szeregowy! Spierdalać szeregowy! Ludzie, uciekajcie komu życie miłe!-powiedział sierżant, rozpoznając zagrożenie. Widać było, że mógł znać się na rzeczy, bo nie każdy rozpoznałby groźbę z tej strony, choć źle rozpoznał jej rozmiar. Dantlan żałował, że w tej, pożal się Boże, grupie, nie ma kogoś takiego. Sierżant zaczął uciekać, przedmiot upadł, ale wojskowemu nie udało się uciec. Zawisł w powietrzu, rozpływając się w nim.

Lis natychmiast wyczuł olbrzymie źródło magii, jakim był okrągły przedmiot. Znaleźli go, co by nie powiedzieć, dzięki jego uporowi oraz logicznemu myśleniu, które było motorem zawziętości w tej sprawie.

Nagle Feliks podszedł do przedmiotu, potrząsnął nim, po czym rzucił Dantlanowi, który patrzył na to z przerażeniem. W tej chwili odbywała się w nim walka wewnętrzna. Nie złapać przedmiotu i ryzykować uszkodzeniem, zatarciem śladów, zniszczeniem oraz innymi brzemiennymi w skutkach, efektami, czy może złapać, nie znając ciężaru obiektu. Teoretycznie mógł się przewrócić, łapiąc to. Uszkodziłby wtedy swoje ciało.

Jednakże w chwili, w której rozważał ten wybór, podświadomie analizował, w jaki sposób musiałby złapać przedmiot, by nie uszkodzić zarówno siebie, jak i owej rzeczy.

W jednej chwili podjął decyzję. Postanowił złapać przedmiot, który właśnie lądował na wyciągniętych rękach Maga, który po złapaniu, cofnął się o kilka kroków, zniżając swoją pozycję. Poruszał się zgodnie z ruchem rzuconego źródła, hamując lekko jego ruch, aż w końcu tamten leżał nieruchomo w jego rękach. Czuł magię promieniującą z niego, kuszącą go. Nie mniej jednak nawet on, żyjący dla magii, chwilowo odrzucił jej wezwanie, wykazując się siłą woli. Wiedział co stanie się, jeżeli pochłonie część magii.

Skinął głową Feliksowi, gdyż wiedział, że tamten uznał jego wkład w odnalezienie przedmiotu. Pozory mylą. Tak jak źle ocenił Keitha, tak również źle ocenił Feliksa, nad czym ubolewał.

-Skoro mamy już to po co wyszliśmy z tej przeklętej wieży, to chyba możemy naprawdę wracać. Jedzenia tu raczej nie znajdziemy. Może sługa Honoguraia dał radę odciągnąć stwory od wieży. Jak się pośpieszymy to unikniemy spotkania z nimi-powiedziała Majolin, zaś Lis skrzywił się.

-Majolin ma rację, nic już nas tutaj nie trzyma, powinniśmy czym prędzej wracać do Giheda. Znaleźliśmy to, co za wszelką cenę chciałeś odnaleźć magiku, dalej będziesz chciał biegać po mieście, czy wreszcie podążymy do wieży?-poparł dziewczynę Lenard. Czy oni nie potrafili zrozumieć tego, że zdobycie przedmiotu było jedynie zagarnięciem ręką, a nie celem samym w sobie?

-One czują nasz ruch, więc magiczna sztuczka nie zadziałała. Mogła odciągnąć kilku z nich, a one wyczuwają ruch, więc nawet bez magii znałyby nasze położenie. Poza tym ta sztuczka ściąga ich w naszą stronę. Dziękuję i gratuluję inteligencji-skłonił się Honoguraiowi.

-Celem nie było odnalezienie tego przedmiotu-rzekł cicho, zanosząc się kaszlem.

-Dalej podtrzymuję swój plan z pewną modyfikacją. Pospieszmy się-gdyby jednak zdecydowali, że pójdą inną drogą, wtedy Dantlan pójdzie z nimi, gdyż z ciemnotą ciężko wygrać. On postanowił dać się ugiąć i zobaczyć ile szczęścia mają jego towarzysze. Gdyby przedmiot był zbyt ciążki, odda go Feliksowi lub ewentualnie Lenardowi, gdyż są od niego silniejsi.

Będzie lustrował otoczenie, będąc gotowym rozpoznać zagrożenie i jednocześnie starać się mu zapobiec.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline