Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2009, 21:55   #15
Ayame
 
Ayame's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayame nie jest za bardzo znany
Cyntia & Bagman

Bagman ze stoickim spokojem odprowadził Grzech wzrokiem, nie wyrażając w swojej postawie i spojrzeniu niczego więcej, niźli jeno uprzejme zapytanie, o co tak właściwie jej chodzi. Inna sprawa, że jego postanowienie odnośnie nie podchodzenia do niej bez słupa telefonicznego, nabrało mocy. Nigdy nie ufał kobietom argumentującym swoje działania religią...W końcu, gdy panna w lateksie mogła go zobaczyć tylko w wypadku, gdyby jej plecy miały oczy, westchnął ciężko i pokręcił palcem wskazującym przy torbie, wyrażając swoją opinie na temat poczytalności wyżej wymienionej.
-CIEKAWE JAK DALEKO ZAJDZIE BEZ TWOJEGO...SMOCZEGO RADARU.
Jego dłoń wylądowała na ramieniu Cynthii jako oznaka, że to do niej kieruje swoje słowa. Następne jednak były przeznaczone również dla okularonośnej pomarańczy.
-ZABAWIMY SIĘ W PODNIEBNYCH PIRATÓW. JAKIEŚ SPRZECIWY?
Cyntii bardzo podobał się fakt, że dostała świecidełko, które szybko powiesiła na szyi. Wisiorek był wręcz uroczy i Mandarin mógł być pewny, że szybko go nie dostanie spowrotem o ile w ogóle. Od dawna uwielbiała biżuterię. Dziwny facet, który prosił ją o cukierka wydawał się szczęśliwy ponad miarę. Słodkości to jedna z jej słabości, więc zawsze nosiła coś w rękawie. Po przeniesieniu było jej gorąco. Aż nazbyt nawet. A wszystko przez czarną suknię. Duchota zaoowocowała brakiem chęci odpowiedzi na propozycję Bagmana, natomiast to co powiedziała Grzech przwróciło ją na chwilę rzeczywistości. O co jej chodzi? Ma jakiś problem? Nie to, żeby Cyntia go nie miała. I to nawet nie jeden... Ale ona w końcu miała Nass`riego, żeby się na kimś wyżyć. Może i jej potrzeba kogoś takiego? Jeżeli chce to jak najbardziej pożyczy go jej. W końcu- trzeba się dzielić ze znajomymi w niedoli nie? Nawet jeżeli to krótka znajomość.
- Tak... Ale jak sobie chce... Ja nie mam żadnych sprzeciwów.- powiedziała białowłosa macając wisiorek na szyi, który gasł i zapalał się co jakieś 20 sekund. Przyszło jej do głowy, że jak Grzech narobi bałaganu, to można by stworzyć sobie taką małą armię... Po co brudzić sobie ręce? Bagman, ukontentowany brakiem opozycji względem jego planu wycieczki, cofnął się o krok, by zrobić sobie nieco przestrzeni. W ciągu kilku sekund, przestał być "dużym mężczyzną", stając się "małym traktorem", czy czymś, co można określić podobną kombinacją słowną. Zerknął na swój strój. Westchnął. Musi sobie znaleźć coś ładniejszego, zdecydowanie...bez żadnego ostrzeżenia, chwycił stojące przed nim osoby i przerzucił je sobie przez ramię, tak by były czaszkami do ziemi, plecami ku niebu.
-UWAGA NA GŁOWY.

Z tym jakże dającym wiele do myślenia stwierdzeniem (rzuconym tonem idealnym dla kogoś, kto chciałby informować o odjeździe bądź przyjeździe pociągu), Bagman rozpoczął swój podbój niebios. Oczywiście, pilnując dłonią, by mu się Torba nie zgubiła. Cyntia lekko spanikowała kiedy zarzucał ją przez ramię. Nigdy nikt jej tak nie traktował i człowiek z torbą (zamiast liścia według popularnej niegdyś piosenki) na głowie zapłaci jej za brak ostrzeżenia. Ale wszytko w swoim czasie. Ziemia zadrżała, tworząc mały krater, kiedy Bagman odbił się od powierzchni, zmierzając w stronę położonego bliżej, carrier'a HYDRY. Niestety, nie wszystko poszło gładko. Nie wszystko udało się idealnie. Czy chociażby tak, jak można by się spodziewać.

[***]

Pokój kontrolny błyskał zielenią i błękitem, pokazując rozmaite wykresy i wytyczne. Zebrany w środku, tuzin osób, obsługiwał rozmaite komputery, z których to każdy pełnił inną fujnkcję. Trójka osób, znajdująca się przy specyficznych miernikach, wydawała się mocno zaskoczona, zaistniałą sytuacją, nie mniej jednak, zdołała natychmiast się do niej ustosunkować.

- Sir, niezydentyfikowany obiekt, erm...obiekty! Zbliżają się do statku!

Najbardziej śmiała z osób zdołała się odezwać. Postać stojąca z boku, preferując towarzystwo mroku nad to swoich ludzi, nieznacznie przytaknęła.

- Otworzyć ogień.

- Tak jest sir!


Jakby na komendę, wielkie, boczne działa carrier'a, zaczęły obracać się w stronę nadlatującego celu. Zatrzymując się z dzikim, niemalże śmiertelnym trzaskiem, wysoko kalibrowe wyrzutnie oddały strzał, który wstrząsnął całą maszyną. Łuski, wielkości normalnego obywatela opuściły komory, mknąc w kierunku Bagman'a i jego towarzyszy. Jedna z nich trafiła centralnie. Dwie chybiły. Jednakże jedna wystarczyła. Mimo braku jakichkolwiek obrażeń, siła nośna sprawiła, że torbogłowy został wytrącony z równowagi, zmieniając trajektorię lotu i tracąc uchwyt na jednym z towarzyszy. Candyman poczuł działanie grawitacji, kiedy oddzielił się od reszty przyjaciół, zmierzająć w stronę niemożliwej do penetracji, metalowej burty latającego statku.

[***]

Bagman miał jednak własne problemy. Na przykład fakt, że pocisk zdołał całkowicie odparować mu pozostałości koszuli, oraz to, że nieznacznie zboczył z kursu, wyhamowany eksplozją. Lądowisko zawierało około trzydziestu pojazdów, nieznanej specyfikacji, wciąż nieprzygotowanych do lotu. Gdzieniegdzie kręcili się koordynatorzy sprzętu, w postaci niewielkich, zielonych kropek, którzy wraz ze zmniejszaniem dystansu nabierały ostrości. Bagman wylądował na jakiejś maszynie. Kolejna eksplozja. Krzyki przerażonych ludzi. Odgłos stukających butów. Wrzaski o pomoc, uruchamiany comm-link. Ogólnie rzecz ujmując - niezłe bagno.

-MOŻE JEDNAK LEPIEJ BYŁO TRZYMAĆ GO DRUGĄ RĘKĄ, A NIE TORBĘ...?

Och. Co się stało, to się nie odstanie (wykluczając obecność i działalność kreatorów rzeczywistości, manipulatorów czasem, etc. itd.), a gdyby Candyman był tak łatwo...um...zgubodajny, to Mandaryn nie wybrałby go do tego zadania. Prawda? Prawda!

Inna sprawa, że Mandaryn nie przewidywał chyba aktów podniebnego abordażu, arrr. W sumie to dobrze, że to Cynthia miała radar, a nie uokularniona pomarańcza...właśnie, pomarańcza! Bagman zaczął paradować bez koszuli, przez ten pocisk. Hrm. Lepsza koszula, niż spodnie. Trzeba myśleć pozytywnie. Szczególnie na statku HYDRY, gdy zapomnieliśmy wziąć ze sobą zaproszenie. Poprawiając chwyt na swojej koleżance z pracy, rozejrzał się. W sumie to ciekawe, czy ich pracodawca ogląda ich poczynania...i czy przypadkiem nie robi pewnego gestu, tak bardzo kojarzonego z pewnym panem ze Star Treku.
-JAKIŚ PLAN?
Cyntia od kiedy Bagman ją chwycił czuła się dziwnie... wzmocniona... Nie potrafiła ująć tego inaczej ale to było coś w ten deseń. Tak w ogóle to zamknęła oczy, kiedy zobaczyła nadlatujący pocisk i miała mały problem z ich otwarciem. Zgodnie ze wszelkimi możliwymi prawami logiki wszyscy powinni zamienić się w krwawą plamę, albo coś podomnego do jej mutantów, kiedy się rozpadną... Po chwili dopiero uprzytomniała sobie, że myśli to znaczy żyje... A więc Cogito Ergo Sum nabiera nowego znaczenia... Ona i Bagman znaleźli się w małym piekiełku. Candymana w ogóle nie było. Czyżby spadł?
- Nawet kilka- 1. Zabij ich- będę miała małe pole do popisu i nie będziemy się męczyć. 2. Jeżeli wolisz pacyfistyczniej to mogę ich zamrozić. A na pewno trzeba znaleźć to po co tu przyszliśmy. Co z Candymanem?- nastrój tchórza zmienił się w nastrój fachowca. Zabawa się zaczyna- jak da jej zabawki.- Trzeba go znaleźć...
-CANDYMAN TYMCZASOWO NIEDOSTĘPNY...
Bagman przestąpił kilka kroków w przód, chwytając jednego z biegających dżentelmenów
-PRZEPRASZAM. KTÓRĘDY DO SILNIKÓW? ACH? TAK? ROZUMIEM. DZIĘKUJE.
Przerażony mężczyzna odpowiedział na zadane mu pytanie, tylko po to, by zostać...bez żadnych dodatkowych urazów odłożony na swoje miejsce. Cyntia westchnęła głośno a na odstawionego na ziemię rzuciła zaklęcie, które momentalnie go uśmierciło. Potem wymamrotała pod nosem inne i zmarły ożył- jako mutant. Dobrze jest się kimś wyręczyć w razie czego. Tak samo zrobiła z innymi technikami. Moja mała armia- uśmiechnęła się pod nosem nekromantka zakładając rękę na rękę. Chwilkę później została potrząśnięta, niekoniecznie zmieszana.
-JESZCZE WIELE FARMIENIA PRZED TOBĄ. DOKĄD TERAZ?
Cyntia spojrzała na medalik, który błyszczał się mniej niż do tej pory.
-Pewnie na dół. Albo po Candymana...- spojrzała na większego od siebie faceta. Byli w końcu na lądowniku. Gdzieś musi być przejście do środka- a z tamtąd na dół.
-JAKAŚ KONCEPCJA JAK ODPOWIEDZIEDŹ NA PYTANIE "JAK"?
Cyntia zamyśliła się. No to utknęli w niezłym bagnie...
 
Ayame jest offline