Torin z szacunkiem słuchał Gustava, który jego prosty pomysł dokładnie rozplanował. -Zatem postanowione.-zakończył dyskusję, przy tym skrzyżował palce prawej dłoni i rzekł jeszcze ku pokrzepieniu-Niech nam Raland sprzyja. Pierwszy wyjdę rozejrzę się po okolicy i odpowiednie miejsce znajdę. Lepiej nie budzić podejrzeń, tak nagłym wspólnym wyjściem.
Wstał pośpiesznie od stołu i nisko, nieco przesadnie skłonił się Zieleńszej. Jak to sługa zwykł czynić wobec swej Pani. Z uwagą manewrował między gośćmi, aby nie potrącić nikogo i przypadkiem nie wywołać jakiej awantury. Śmiało pchnął wreszcie drzwi. Znalazł się na dworze.
Wieczór otrzeźwił go. Wdychał pełną piersią chłodne, świeże powietrze, tak odmienne w porównaniu z panującym w karczmie zaduchem. Chwilę chodził wokół, udając w istocie osobę chcącą się nic więcej, jak tylko przewietrzyć, zaraz zaś oddalił się od karczmy. Przeszedł najpierw w kierunku przeciwnym do wozów, by nie budzić podejrzeń i wścibskich spojrzeń, ktokolwiek by go teraz obserwował. Zatoczył małe koło i wreszcie dotarł do zarośli.
Obserwował z ukrycia stróżujących pachołków. Część z nich spała zamiast pilnować dobytku swych państwa, część siedział przy ogniu i czuwała, lub też spała na siedząco sprawiając pozory wiernej służby. Któż mógł odgadnąć prawdę. Ze swej kryjówki dobry miał Torin widok na drzwi karczmy. Co rusz obserwował, kiedy wyjdą jego przyjaciele i rozpocznie się ich zadanie. Długo zastanawiał się jak może wywabić woźniców. Z pewności jednym z rozlicznych talentów, w każdym razie jednym z tych dobrze rozwiniętych było naśladowanie zwierzęcych odgłosów. Musiało być to coś, czym się zadziwią, innego niż zwykłe zwierzęce nawoływania. Z drugiej zaś strony na tyle wiarygodne i dobrze odegrane, by wcześniej nikt nie zwietrzył podstępu. W myślach układał już odpowiedni dźwięk, mieszaninę różnych zwierzęcych odgłosów. Po trosze wycie wilka, po trosze ośle rżenie, gdakanie kury, czy trele słowika. Dziwna to mieszanka, nigdy nie próbował w ten sposób, tak szybko zmieniać, mieszać i modulować swego głosu, lecz był dobrej myśli. Jeśli bogowie dadzą, powiedzie się, jeśli nie zechcą, jakże walczyć z ich wolą?
Na dany mu znak, miał rozpocząć swój występ. Rozpocząć przedstawienie, a gdy zbudzi ciekawość poruszać się w głąb ciemnych zarośli. |