Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2009, 14:08   #21
Aeth
 
Aeth's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetnyAeth jest po prostu świetny
Widząc, że jej podejrzenia się sprawdziły i mężczyzna nieco się rozluźnił - a wraz z nim dopasowująca się do jego nastroju mgła - Vivienne uśmiechnęła się tylko odrobinę wyraźniej, lecz zdecydowanie przyjaźniej. Nie mogła pozwolić sobie na całkowite opuszczenie gardy, o tym wiedziała doskonale, ale poczuła się przynajmniej o tyle bezpiecznie, że przez kilka następnych chwil musiała obawiać się tylko o właściwy dobór słów. A że tych kilka następnych chwil dało jej do zrozumienia, że Raetar bardziej byl nonszalancki, niż przezorny - przynajmniej tak to wyglądało z jej strony - uznała, że i ona mogła przyjąć luźniejszą postawę. W granicach, oczywiście, rozsądku.
Zresztą, gdyby starzec chciał wyrządzić jej jakąś krzywdę prawdopodobnie zauważyłaby to zawczasu dzięki otaczającej go mgle. Dziewczyna nigdy nie spotkała się jeszcze z taką magią. Ale, po prawdzie, magia nie była już tym, co pamiętała. A w każdym razie - nie tylko tym...
Tymczasem jednak mężczyzna wyjawił jej jedną z najbardziej istotnych rzeczy:
- A masz pani przed sobą Raetara, wędrownego mędrca, maga i obieżyświata. A z kim mam przyjemność? - najważniejsza kwestia zawisła w końcu w powietrzu.
Vivienne ponownie wykrzywiła lekko usta w grymasie przypominającym uśmiech. Nie było nic dziwnego w tym, że ktoś taki, jak on, szlachcic dysponujący ongiś taką władzą, że najlepiej należało mu się usunąć z drogi, pragnie w przypadkowym spotkaniu pozostać chociaż po części anonimowy. A to "po części" i tak tylko dlatego, że przydarzyło mu się trafić akurat na nią. Ale dziewczyna nie miała zamiaru zdradzać się ze swoją wiedzą. Kto wie, do czego starzec byłby zdolny, gdyby zrujnowała mu przykrywkę, jeśli to właśnie ona prowadziła go przez te lasy ku Graiholm. Zaś jeśli o nią chodziło, cóż by to była za duchowa wędrówka, jeśli już na samym jej początku dziewczyna miałaby podszywać się pod kogoś innego?
- Na imię mi Vivienne - odpowiedziała łagodnie. - Jestem kapłanką w służbie Oplatającej. Znalazłam się tu, bo również próbuję kogoś odnaleźć, Graiholm zaś stoi na drodze moich poszukiwań.
W spokoju patrzyła na Raetara, nie wyglądając, jakby się miała przejąć ewentualnym rozpoznaniem. W końcu ile innych Vivienne mężczyzna, wszak powiązany z Lady Illidą, mógłby spotkać w ciągu paru ostatnich lat? Jeśli ją rozpoznał, tym lepiej dla niego, a jeśli nie - dziewczyna tak jak i on nie musiała zdradzać od razu wszystkiego.
- Ciesze się, że mogłam znaleźć zacnego towarzysza podróży - dodała, kiedy równie dyskretnie, co przyłożyła, odsunęła dłoń od rękojeści miecza. - Zaczynałam się już obawiać, że jeszcze kilka dni takiej samotnej wędrówki i już nigdy nie rozpoznam w nikim dobrego humoru, nawet jeśli trafię na niego twarzą w twarz. Z przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa, Raetarze.

Południowe Lasy, Graiholm

- Dzięki bogini, że moja droga skrzyżowała się właśnie z twoją. Nie chciałabym mieć takiej bestii przeciw sobie - powiedziała Vivienne, w lekkim zdumieniu patrząc na stworzone z błota zwierzę. Obserwowała, jak bestia znika pomiędzy uliczkami opuszczonego miasta i w milczeniu czekała, aż starzec uzna, że mogli bezpiecznie przekroczyć mury Graiholm. Po tym, co już na swojej drodze widziała, po okropnościach, jakie mijała kilka razy dziennie, widok wyludnionego grodu nie musiał być dla dziewczyny wcale zaskakujący. Ale i tak podłamywał nadzieje. Na dodatek zastanawiające było, z jaką łatwością - i bez problemów - mężczyźnie udało się stworzyć z magii zwierzęcego sojusznika. Wszystko, co o nim słyszała, wydawało się bezbłędnie znajdywać potwierdzenie.
Trudno było jednak przewidzieć, że tak niczym nie zmącony spokój przerwie nagłe wkroczenie jeźdźców Tagosai. Vivienne odruchowo sięgnęła dłonią ku zawieszonemu u pasa mieczowi, ale widok uciekającego przed elfami rycerza pokrzepiał o tyle, że w trójkę - a może i czwórkę? - mieli z tym pościgiem jakieś szanse. Czarowanie było jak zwykle ryzykowne, jeśli nie kompletnie szalone - lecz mając za towarzysza potężnego czarodzieja, może również i magia wspomoże ich w tym starciu? Zerknęła na Raetara chcąc poznać jego zamiary. Nie spodziewała się jednak, że uciekający rycerz zechce ją prawie staranować, więc w ostatniej chwili uchyliła się przed potężnymi kopytami wierzchowca. Jeździec spadł, ale nie było już czasu na to zważać. Ze świstem stali dziewczyna wyciągnęła oba ostrza i wyszła naprzeciw drugiemu elfowi. Przygotowała się, by uchylić się przed wycelowanym w nią atakiem i natychmiast wyprowadzić cięcie...
 
Aeth jest offline