Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2009, 17:20   #40
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Budynek „TFC” aż pękał w szwach od natłoku widów i dziennikarzy. Eric nie spodziewał się, że ten pokaz przyciągnie taką masę ludzi. Myślał raczej, że będzie to zwykłe widowisko przy skromnej publiczności.
Kiedy po kilkunastu minutach znalazł wreszcie miejsce parkingowe, szybkim krokiem ruszył do wejścia, aby zdążyć kupić bilet. Na szczęście nie wyprzedano jeszcze wszystkich, więc z ulgą na sercu zapłacił za wejściówkę. Do rozpoczęcia pokazów nie zostało wiele czasu, więc Gower postanowił obejrzeć wszystkie dekoracje i wystawy po widowisku. Nie sądził, że będzie im się chciało zdejmować je zaraz po zakończeniu.

Wchodząc na salę na Eric uśmiechnął się do siebie. Wystrój dojo był genialny. Styl japoński zawsze podobał się mężczyźnie. Kilka razy nawet myślał, nad lekkim remoncie mieszkania, aby choć trochę upodobnić je do starych, wschodnich pokoi.
Zajął miejsce na widowni i „przeleciał” wzrokiem po znajdujących się na macie. Ku jego zdumieniu nigdzie nie mógł dojrzeć Kurta. Czyżby zapisany na ogłoszeniu Kurt Webber był kimś innym i tylko imię i nazwisko łączyło go z „Tygrysem”?

Wszystkie walki były na naprawdę wysokim poziomie. Eric miał już wizję jutrzejszego sparingu, kiedy dostaje solidne baty od któregoś z walczących instruktorów. W połowie pokazu wszedł Webber. Jednak ten sam, którego spotkał w klubie, a później w swoim mieszkaniu. Miał na sobie poszarpane kimono, które przypominało jego koszulę, kiedy poznali się w „IX”.
Jego część pokazu była obserwowana przez Erica (i chyba nie tylko) z zapartym tchem. Doskonale radził sobie z kilkoma przeciwnikami na raz. Jedna rzecz jednak zdziwiła chłopaka- wszystkie uderzenia, które wyprowadzał Kurt były w ostatniej chwili markowane, czego nie można było powiedzieć o ciosach jego przeciwników.

Wysoki poziom, jaki zaprezentował w swoim pokazie Webber sprawił, że reszta walk w kategorii MMA średnio mu się podobała. Wiedział, że zawodnicy prezentują światowy poziom, jednak w porównaniu z wcześniejszym K1 nie wypadł tak dobrze.
W końcu przyszedł czas najbardziej oczekiwany przez Erica występ- Kurt i walka mieczem.
Pierwszą rzeczą, jaka go zaskoczyła to broń, jaką miał przy sobie Webber. Niezależnie od tego czy był to 400 letni oryginał, czy robiony specjalnie na zamówienie miecz, na pewno jego cena podchodziła pod 5 cyfr.
Cały pokaz przypominał dosłownie grę wideo. Eric w życiu nie widział czegoś tak zdumiewającego, pięknego i jak mogło się wydawać niemożliwego zarazem. Cały występ zakończył się gromkimi brawami ze strony widowni, na które bez wątpienia zasługiwał.

Po zakończeniu całej imprezy, Gower wyszedł z sali jako jeden z ostatnich widzów. Wolał nie przepychać się przez tłum, który zazwyczaj „na chama” przeciska się do wyjścia. Kiedy w końcu udało mu się wydostać na korytarz, zauważył stojącego przy recepcji Webbera, podającego jakiś grafik recepcjoniście. Chwilę później zniknął gdzieś koło wystawy.

- Wczoraj pytałem o trening w poniedziałek, moje nazwisko Gower…- powiedział podchodząc do lady.
- Już.- odpowiedział chwytając za grafik, który przed chwilą trzymał Kurt- Ta…k. Poniedziałek 10:00, sala 11– prowadzącym będzie sensei Webber. Właśnie był tutaj przed chwilą…

Erica zamurowało. To już nie mógł być przypadek. Czuł, że Webber specjalnie wziął zapisał się, jako partner na trening Erica. Sądząc po reakcji recepcjonisty było to coś dziwnego. Może w ogóle nie zapisywał się na tego typu treningi? Miał wrażenie, że wszystko wyjaśni się dopiero następnego dnia, gdy spotkają się na sparingu.

-Dziękuję, dowiedzenia- powiedział w kierunku recepcjonisty i wyszedł.

***

Po powrocie do domu od razu zabrał się za przygotowanie czegoś do jedzenia. Nie jadał regularnych posiłków, więc nie uznawał obiadów, kolacji czy śniadań. Jadł to, co chciał i kiedy chciał.
Kiedy skończył jeść, spojrzał na leżące na stole kimono, które dostał od Kurta.

-„Może lepiej poćwiczyć przed jutrem”- pomyślał z uśmiechem. Tak naprawdę nie bał się za bardzo tego sparingu. Wiedział, że przecież Kurt go nie zabije, co najwyżej poobija. Miał tylko nadzieję, że jego twarz będzie wyglądała dobrze… Co powie szef, jak przyjdzie z potłuczoną maską do pracy i stanie za barem?

Poszedł do sypialni, przebierając się tylko w spodnie od dresu i przy włączonej muzyce zaczął uderzać i kopać w twardy worek treningowy. Następnie kilka serii ze sztangą i hantlami. Trening skończył koło godziny 19. Wiedział, że jest jeszcze dzisiaj umówiony z Yannnickiem na mecz koło 20, więc wykąpał się, przebrał i wyszedł z mieszkania do sklepu. Czym byłby mecz bez piwa?
 
Zak jest offline