Wampirzyca po chwili przywykła do ciemności panujących w piwnicy. Mrok dawał jej dziwne poczucie bezpieczeństwa, niczym niegdyś opiekuńcze ramiona matki. Szła powoli, nie śpieszyło jej się szczególnie. Na samą myśl, że ma za chwile zostać związana Valderią z tymi dwoma pożałowania godnymi Tzimiscami, ból w skroniach nasilał się. Będzie musiała przed wyjazdem do Krakowa dorwać jakiś bukłak, nafaszerować go Etopiryną i wypić, w takich sytuacjach to zawsze pomagało. Co prawda krew nabierała wtedy nieprzyjemnego gorzkawego posmaku, ale czy ktoś kiedyś słyszał o smacznym lekarstwie. Wrażliwy słuch wychwycił zbliżające się niebezpieczeństwo. Przywarła tyłem do ściany i zacisnęła drobne piąstki. Zza węgła wprost na nią wypadł owładnięty bestia Arab.
A więc jednak dojdzie do konfrontacji szybciej niż myślałam - pomyślała z przekąsem.
Kobieta skupiła się, otaczający ją mrok zgęstniał. Rozgorączkowany Tzimisce jednak jakby jej nie zauważył, bredząc coś w dziwacznym, szorstkim języku pobiegł dalej. Po chwili z korytarza w którym zniknął Hamid dobiegł przerażony kobiecy krzyk. Załamując ręce nad swym przyszłym, parszywym losem i półdebilnymi towarzyszami z jakim zaraz zostanie związana, Lasombra ruszyła przed siebie. Uszła zaledwie kilka metrów, kiedy natknęła się na jednego z gospodarzy, tego z poważnymi problemami stomatologicznymi. Co prawda od dobrych piętnastu lat Alicja nie oddychała, ale na widok brązowych, pokrytych papkowatym nalotem kikutów, które w uśmiechu wyszczerzył do niej Próchnica, dziewczyna cofnęła się odruchowo, aby wyjść z zasięgu jego nieświeżego oddechu. Po chwili dołączyła do nich Marlena. Alicja stała z boku przysłuchując się rozmowie dwóch Nosferatów. Cóż kobieta wyglądała na inteligentniejszą i bardziej pozbieraną niż pozostali dwaj członkowie ich przyszłej Sfory. Natężenie dziwacznych, slangowych określeń w tyradzie Próchnicy, wprowadziło ją w jeszcze większą konsternację. Mająca do tej pory styczność jedynie z matką i członkami jej sfory Alicja poczuła się jak elegancka, angielska turystka, która w poszukiwaniu toalety zawędrowała do obskurnego wódopoju, a raczej tequilopoju w jednym mniej cywilizowanych krajów Ameryki Łacińskiej. Brakowało tu tylko grubego, spoconego, wąsatego draba, który przepitym głosem powie:
- Ola seniorita, wyskoczymy na mały numerek?
Snując takie apokaliptyczne wizje Alicja podążała krok w krok za parą Sabatników. Z oddali dochodziły potępieńcze wrzaski i dzikie krzyki. Migrena znowu dała o sobie znać, przeszywającym, rozrywającym skronie bólem.