Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2009, 23:18   #16
R. Ocelot
 
R. Ocelot's Avatar
 
Reputacja: 1 R. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znanyR. Ocelot wkrótce będzie znany
I tak, jak jakaś grupa turystów, którzy się nawet nie znają, Sasha wraz z resztą nieznajomych ruszyli przed siebie, w jedną stronę. Jak turyści, mieli ten sam cel. Tylko ich nie polegał na chodzeniu z przewodnikiem z puntku do punktu. Nawet nie mieli przewodnika. Ale to miało się właśnie zmienić. W pewnym sensie.

Ich podróż nie obfitowała w rozmowy, ale też nie trwała długo. Swój cel znaleźli szybciej, niż się spodziewali. A raczej to on znalazł ich. Dwa pojazdy wojskowe i grupa mundurowych z karabinami wycelowanymi prosto w nich na pewno też nie było tym, czego się spodziewali. Szybkie przeszukanie, wpakowanie do hummerów i odjazd. I ciepła herbata.

Sasha znowu miał mętlik w głowie, ale mógł się przynajmniej domyślać choć jednej rzeczy: prawdopodobnie jadą teraz do jakiejś bazy wojskowej, a w każdym razie na pewno do miejsca po brzegi wypełnionym żołnierzami. Nie wiedział co o tym myśleć, ale herbata prosto z termosu nastawiła go bardziej optymistycznie, niż pesymistycznie, nawet mimo tej afery z karabinami. Sasha spojrzał po kieszeniach, sprawdzając czy czegoś mu nie brakuje. Na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że nic mu nie zabrano. Chory facet, którego imię Sasha już zdążył zapomnieć, siedział pomiędzy nim a medykiem, ale nie przyglądał się temu, co doktorek z nim robi. Nie obchodziło go to. Wolał oglądać krajobraz przez zmarznięte szyby i ponieść się rozmyślaniom. Żołnierze przez całą drogę nie odzywali się do niego, co mu odpowiadało. Mógł się ocieplić i odpocząć. Było mu tak wygodnie, że nim się obejrzał, a już musiał znowu wyjść na mróz.

Jak się na szczęście okazało, na krótko. Po przyjeździe musieli czekać na jakieś badanie i zaraz po czarnowłosej kobiecie nastąpiła kolej Sashy. Wszedł więc do namiotu.
- Proszę się rozebrać do bielizny i stanąć obok mnie - powiedział na powitanie lekarz siedzący za biurkiem.
Sasha bez słowa wykonał polecenie. Lekarz bardzo ogólnie go obadał i wrócił do biurka.
- Może się pan ubrać. Czy nie jest pan na nic chory lub ma inne dolegliwości o których powinien wiedzieć pański lekarz i czy zażywa pan jakieś leki regularnie oraz jak długo ich pan nie zażywał - wyrzucił jednym, beznamiętnym tchem.
- Nie i nie - dopowiedział Sasha równie beznamiętnie, także jednym tchem, co oczywiście nie było żadnym ociągnięciem.
- Potrzebuję wypełnić ten formularz - wskazał na jedną z kartek leżącą na stoliku przed nim. - Proszę o udzielanie krótkich i konkretnych odpowiedzi.
Sasha usiadł na krześle, złapał za długopis i spojrzał na kartkę:

Imię i nazwisko.
Skrob. "Aleksandr Fiorkovsky".

Wiek.
Skrob. "43".

Pochodzenie.
Skrob. "Rosjanin".

Aktualna rodzina.
...
Skrob. "Brak informacji".

Czy zgadza się pan na pobranie organów w przypadku zgonu.
"Jakiś czas temu jeszcze bym się zastanawiał, ale teraz nie ma to dla mnie znaczenia."
Skrob. "Tak".

- Dziękuję panu. Proszę teraz usiąść w poczekalni i poczekać aż zostanie pan wezwany przez jednego z żołnierzy.
Sasha znowu bez słowa wypełnił polecenie i wyszedł z namiotu.

Teraz Sasha kierował się do kolejnego namiotu. Czekał grzecznie na swoją kolej, kiedy z namiotu wyszła znowu Shaya (o dziwo jej imię zapamiętał) i jeden z żołnierzy wywołał jego nazwisko. Wstał machinalnie i pomaszerował do środka. Tam znowu mógł spotkać znajomych mu już . Jednak siedzącego za biurkiem faceta, wyglądającego na kogoś ważnego, widział po raz pierwszy. Nieznajomy wstał i wskazał na krzesło.
- Proszę usiąść - kiedy Sasha usiadł, przedstawił się. - Jestem komandor Milford Johnson z marynarki Jego Królewskiej Mości. Zadam teraz panu kilka pytań, proszę o prawdziwe odpowiedzi, to bardzo istotne.
Wyciągnął plik papierów z jednej z szafek i zaczął pytać:
- Pana imię i nazwisko?
- Aleksandr Fiorkovsky, przez v i y.
- Zapewne Rosjanin... wiek?
- Czterdzieści trzy.
- Pochodzenie?
- Zgadł pan.
- A więc: Rosjanin... - mruknął jednocześnie zapisując dane.
- Wykształcenie i zawód?
- Wyższe. Jestem programistą i technikiem komputerowym.

Komandor zapisał wszystko uważnie, następnie podsunął Sashy kartkę.
- Proszę o czytelne podpisanie się obok przedmiotu, który należał do pana.

Sasha sięgnął po długopis i obejrzał uważnie listę:

- Czekan .................................................. .......................................
- Nóż myśliwski .................................................. ...............................
- Nóż z wbudowanym kompasem .................................................. ........
- Nóż kuchenny .................................................. ..............................
- Pistolet samopowtarzalny HM P7M8 (niezaładowany) .............................
- Pistolet samopowtarzalny BERETTA 92 FS (załadowany) ........................
- Dwa pudełka amunicji kalibru 9mm parabellum (po 20 każde) ...................

Obejrzał po raz drugi, po czym odłożył długopis i odsunął kartkę spowrotem.
- Żaden z nich - odpowiedział krótko.
Johnson zabrał listę.
- Hmm... Teraz może mi pan powiedzieć, czy czuje się na siłach wykonywać jakiś zawód na rzecz społeczności w bazie?
Sasha pomyślał chwilę.
- Jeśli macie tu jakiś sprzęt komputerowy, mógłbym się przydać. Umiem programować, składać, naprawiać. Znam się też nieco na innym sprzęcie, byle miał kable. No i jeśliby wymyślać na siłę, to naprawienie na przykład mikrofalowki raczej nie stanowiłoby problemu. Lubiłem trochę majsterkować. Poza tym nic mi nie przychodzi do głowy.

Komandor zanotował coś krótko i poprosił Sashę o opuszczenie namiotu.
 
R. Ocelot jest offline