Elnar jechał z wolna na swoim koniu w kierunku miasta. Nieprzyjazny trakt ciągnął się w nieskończoność znikając za horyzontem. Pół człowiek, pół wampir Elnar był Asasynem. Ubrany w biało czerwone szaty siedział na brązowym koniu, który zmęczony stąpał po ziemi coraz wolniej i wolniej. Twarz Asasyna ukryta była kapturem i chustą, czarną chustą z powodu słońca świecącego jeszcze kilkanaście minut temu.
Teraz... Teraz schowało się za horyzontem oświetlając inną część globu. Elnar nie lubił słońca. Parzyło go gdy promienie lizały jego skórę i wypalało mu oczy gdy zatrzymywał nań dłużej wzrok. Teraz jednak można bezpiecznie zdjąć chustę, zapadł mrok.
Asasyn sięgnął do twarzy i zdjął ją ukazując swe oblicze. Złote oczy błyszczały w ciemności i niebieski kosmyk włosów opadł na jego czoło. Na prawym policzku wypalony miał znak Zakonu Asasynów. Elnar zatrzymał konia i rozejrzał się. Wzrok miał doskonały zwłaszcza w mroku. Z łatwością ujrzał dym unoszący się nad... czymś. Zapewne była to jakaś wioska. Asasyn ruszył w tamtym kierunku kłusem chowając chustę do jednej z wewnętrznej kieszeni.
Po kilkunastu minutach jazdy Elnar dojechał w końcu do celu. Mała wioska z kilkoma gospodarstwami i karczmą po środku. Człekowampir założył ponownie chustę i wjechał do wioski. Nie było nikogo na ulicy. Podjechał do karczmy, zeskoczył z konia i przekroczył jej progi. Nie oglądając się podszedł szybko do szynku i zagadał tajemniczym głosem do karczmarza:
-Witam. Jest tu gdzieś jakieś większe miasto? I czy jest Pan skłonny zaproponować mi nocleg za odpowiednią ilość złotych krążków? - zapytał stawiając przed karczmarzem sakiewkę złota.
Ten zmierzył go pełnym nieufności wzrokiem i odpowiedział ochrypłym głosem:
-Jest. Daar Duann. Duże miasto z portem, dzień drogi na południe.
W tym momencie do lady podszedł jeden z klientów. Podbite oko, brudna od krwi koszula, wyglądał jakby niedawno stoczył ciężką bójkę z innym podobnym do niego pijaczkiem.
-Jeszcze dwa piwa - syknął do szynkarza i ruszył do stolika w kącie. Ten kiwnął głową, nalał piwa do kufli i ruszył w kierunku bandyty. Gdy ten chciał zapłacić zdał sobie sprawę że jego złoto wyparowało...
Asasyn właśnie chował jego sakiewkę do kieszeni. Po krótkiej wymianie słownej karczmarza z łachmytą ten drugi został wyrzucony z przybytku na zbity pysk, a pierwszy powrócił na dawne miejsce i rzekł do Elnara:
-Ostatnio dużo obcych widuje się na ulicach Daar Duann. A co się tyczy noclegu... - facet zabrał sakiewkę, i spojrzał gdzieś pod szynk. - To czwórka jest wolna.
Wręczył Asasynowi klucz, a ten powlókł się powoli w stronę schodów.
Na szczycie był długi korytarz z drzwiami po obu stronach. Elnar poszedł wzdłuż korytarza i odnalazł swój pokój - czwórkę. W środku było jedno łóżko, szafa i stół z dwoma krzesłami. Było mało przestrzeni, całe wyposażenie pokoju ledwo się tu mieściło.
Asasyn zamknął drzwi i położył się, a chwilę później zapadł w niespokojną drzemkę.
ps.
avatar: Assassin's Creed by ~panelgutter on deviantART