Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2009, 11:26   #10
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
- Co to za kolejny jełop? - W głowie Arveene pojawiła się nietypowa myśl. W normalnych okolicznościach nie była by tak wrednie i oschle nastawiona do nowo poznanej osóbki, okoliczności nie były jednak normalne, podobnie jak stan młodej kobietki. Marzyła już tylko o łożu, wykończona pokrętnymi wydarzeniami dnia, do których dochodził jeszcze naprawdę niezwykły przedmiocik, wywołujący w niej wstydliwy stan cielesnego spełnienia tuż na oczach dwóch (a może i nawet trzech?) mężczyzn. O ile oczywiście młodego okularnika wygrzebującego się spod zalegającej na nim rupieciarni można było nazwać w pełni mężczyzną, podobnie zresztą jak zniewieściałego Robsona.

Dziękowała bogom, że nikt nie odezwał się na ten temat choćby słowem, inaczej wpadłaby naprawdę w furię, nie biorąc za siebie odpowiedzialności w machaniu rapierem... . W pewnej chwili odczuła dziwną potrzebę znalezienia sobie godnego jej "samca", by móc wesprzeć się na jego ramieniu w trudnych momentach. Chyba zaczynała się kurcze starzeć, od czasu do czasu pojawiające się bowiem takie myśli wprawiły ją w lekkie zdumienie, niedługo pewnie zacznie i myśleć o dzieciach cholerka jasna, podczas gdy lądowanie w ramionach licznych, różnorodnych kochanków nie było przecież aż takie złe. W końcu jednak wypadałoby coś zrobić ze swoim życiem, ach gdyby chociaż tu był Tillian... .

"Dzieciak" zaczął się pokrętnie tłumaczyć co do swoich zamiarów, i powodu tych nietypowych "odwiedzin", Arveene nie wierzyła jemu jednak ani przez chwilę. Coś stanowczo było nie tak, choć jeszcze nie wiedziała co dokładniej. Osobnik, o dosyć nietypowym imieniu Innocent, wyraźnie wywołał podobne odczucia u Karana, który również zdawał się nie być zbyt zadowolonym z powodu pojawienia się niezapowiedzianego gościa i jego tłumaczenia. Aleksander Robson z kolei zachowywał się wprost przeciwnie, znajdując od razu wspólny język, i rozpoczynając z młodzieńcem wielkie dyskusje na temat Ankh. Z ich paplaniny nie wynikło jednak nic nowego, pozostawiając naturę i pochodzenie niezwykłego przedmiotu w strefie gdybania.

Bardka głośno wzdychnęła, nie reagując przy okazji na szept Karana, choć zgryźliwa uwaga była jak najbardziej na miejscu.

Ruszyli do domu rodziny Robson... .

~

Lekko zdziwiona Arveene musiała przed samą sobą przyznać, że domostwo Aleksandra nie było tym, czego się spodziewała. Zamiast małej, ciasnej chatki, czy równie czegoś banalnego, ujrzała ładną, okazałą posiadłość. W środku okazało się równie miło dla oka co na zewnątrz, pomieszczenia były urządzone skromnie, choć w miłym, ciepłym stylu, odwzorowując oczywiście również licznymi dekoracjami życiową pasję doktora, nadal wszystko pozostawało jednak w wyjątkowo dobrym guście, nie zagracając wnętrz zbyt dużą ilością znalezisk. W takiej posiadłości mogłaby zamieszkać, no jedynie z drobnymi poprawkami wedle własnego gustu.

Po otrzymaniu kapci kobietka na malutką chwilę niezauważalnie przez nikogo uniosła jedną z brwi. Po całym dniu w podróży, nie ściągając ani na chwilę swoich kozaczków... zasiadając do stołu miała wielką nadzieję, że nikt nie czuł od niej nic "podejrzanego". Kąpiel, tak, kąpiel. Ale może jednak najpierw wygodne łoże?. Rano się wykąpie, tak... .

Kolacja była wyjątkowo obfita, a stół niemal uginał się od jadła. Aleksander zaskoczył ją czymś ponownie, choć tym razem bardziej pozytywnie.

Wszystko wyglądało, pachniało, i smakowało doskonale. Mimo, że Arveene miała znaczne problemy żołądkowe, "podzióbała" nieco w smakołykach, nie chcąc robić gospodarzowi przykrości, równocześnie zastanawiając się czy doktor ma małżonkę, a jeśli tak, to gdzie też ona się podziewa. W trakcie posiłku niemal już jej się zamykały oczy, dzielnie jednak walczyła ze zmęczeniem oraz upojeniem alkoholowym. Musiała jednak stawić czoła jeszcze jednemu wyzwaniu tego, zdającego się nie chcąc skończyć nigdy dnia. Zarówno oto bowiem doktorek jak i Innocent zaczęli się domagać od niej opowieści o jej (nie)skromnej osóbce, oraz jakiejś piosenki.

Było coraz gorzej. Wycisnęła jednak z siebie ostatnie siły, opowiadając dokładnie te same bzdety co klienteli odwiedzonej wcześniej karczmy, i śpiewając wesołą piosenkę o pewnym Elfie-niezdarze, co to własnego łuku w lesie znaleźć nie umiał. W takim towarzystwie lepiej nie było prezentować jakiś innych "dzieł", jak choćby granej wcześniej piosenki o trzech pannach, jeszcze okularnicy by się oburzyli, z kolei nachalnie narzucający się jej Karan miałby względem niej jeszcze bardziej kosmate myśli niż obecnie, na co nie miała z nim absolutnie żadnej ochoty.

To był naprawdę męczący dzień.

~

Izba była wyjątkowo przytulna, a duże łoże wywołało na twarzy Arveene widoczną ulgę. Teraz tylko w nie paść, i spać do następnego dnia choćby do południa. Niedbale machając nogami posłała kapcie w najdalsze kąty pomieszczenia, i już zabierała się, by zrzucić z siebie choć trochę przyodzienia, gdy rozległo się stukanie do drzwi. Ledwie rzuciła na podłogę torbę i odpięła pas z rapierem, a już ktoś znowu miał zamiar ją gnębić. Czy oni nie rozumieją jak to jest być wykończonym??.

- Ki diabeł - Pomyślała, po czym wysiliła się na słodki szczebiot, zapraszając do środka.

Do jej izby przypałętał się Karan w samych spodniach, który już jedynie swoją obecnością wywołał w niej burzliwy nastrój, tym co jednak powiedział, aż ją na moment zamienił w słup soli. Zamrugała oczami wpatrując się w natręta, z narastającą wściekłością... .

- Moja dziurka ma się dobrze! - W końcu warknęła, capnęła z jego dłoni maść, po czym wypchnęła go na korytarz - Dziękuję!!.

Zamknęła drzwi na klucz.

Przez dłuższą chwilę zgrzytała zębami, wpatrując się w swoją zranioną dłoń. Jej agresywna mina znikała jednak w szybkim tempie z jej twarzyczki, po czym Arveene po chwili cicho zachichotała, kręcą głową.

- Co za świntuch... .

Położyła maść na skrzyni przy łożu, po czym zaczęła "tańcować" przez dłuższy moment po izbie, ściągając sukienkę przez głowę. Następnie leciutka koszulka kolcza, odpowiednio wykrojona do sukni, a na końcu gorset, którego rozsupłanie na plecach było nie lada wyczynem. Ciekawe kto go jej jutro zawiąże, no przecież nie pójdzie z tym do Karana?!. Wszystko oczywiście lądowało w nieładzie na podłodze, a na końcu sama Arveene w łożu, z gracją ściętego drzewa. Sięgnęła już leżąc po maść, posmarowała zranione miejsce na dłoni, po czym nakryła się kołdrą aż na głowę.

Oby kac nie był zbyt mocny, i oby pozwolili się jej wyspać do woli, może wtedy będzie miała do nich wszystkich bardziej pozytywne podejście... .
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline