Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2009, 13:39   #22
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Szedł bardzo powoli przez pobojowisko, z lekko ugiętymi, gotowymi do skoku kolanami i strzałą nałożoną na cięciwę. Podróż do tego miejsca była dość długa, dlatego teraz musiał uczciwie przed sobą przyznać, że czuje się zawiedziony. Może nawet nie przez to, że nie dane było mu uczestniczyć w tej walce. To było coś całkiem irracjonalnego, lecz równocześnie tak bardzo mu już znanemu. Coś się działo, a on nie brał w tym udziału. Ostatnie tygodnie, ba, miesiące, sprawiły, że stanął obok upadającego świata i tylko przyglądał się jego ostatnim dniom. Wciąż uczył się cierpliwości, wyciszenia, medytacji, zdając sobie sprawę, że nigdy w pełni tego nie pojmie. Był człowiekiem czynu, wiedział, że w końcu go to zgubi. Tak jak wszystkich najemników, bo iluż to z nich dożywa starości? Takie myśli zawsze przechodziły przez głowę tych, którzy wędrowali po otwartym grobie, jakim były pola bitew.

Przystanął nagle, kucając przy jakiś zwłokach. Młody chłopak leżał z flakami na wierzchu i wytrzeszczem w przerażonych oczach. Tarfur przymknął mu powieki, kręcąc głową ze zrezygnowaniem. Niektórzy często myślą, że są nieśmiertelni. Zdjął kaptur z głowy, przez chwilę jeszcze przypatrując się zwłokom. Śmierdziały już, więc bitwa musiała rozegrać się przynajmniej kilka godzin temu. Chociaż tak na prawdę kto to wie? Świat w tym okresie był zbyt nieprzewidywalny, by być czegoś całkowicie pewnym. Najemnik w pewnej chwili pomyślał, że przecież nawet coś tak pewnego jak śmierć teraz już taka pewna nie była. Słyszał o duszach na wieki uwięzionych w magicznych więzieniach, gdy coś poszło nie tak. Dzika magia go przerażała, a nie należał do bojaźliwych. Otrząsnął się i sięgnął po leżący na ziemi zakrwawiony topór. Jego jednosieczne, pół-księżycowate ostrze było pokryte krwią, ale w rękojeści wykute były jakieś runy. Była to lepsza broń od jego własnej, toteż podniósł ją i przyczepił do pasa, z postanowieniem, że oczyści ją później. Tak wykonane ostrze zadawało praktycznie tylko cięte rany i szansa na to, że ugrzęźnie w ciele wroga była minimalna, a to odpowiadało jego stylowi walki.

Ruszył dalej, dostrzegając nagle światło. A raczej ogień. Podszedł ostrożnie, zastanawiając się przy okazji, kto ma ochotę siedzieć prawie pośrodku trupów. No i coś jeszcze było. Brak padlinożerców. Może to nie była ich okolica? Mocniej zacisnął dłonie na łuku, wchodząc w krąg światła. Nie bał się, ale widok gnomiego maga, który najwyraźniej lubił się popisywać swoją mocą nawet w czasach dzikiej magii, lekko zachwiał jego pewnością siebie. Nikt normalny by sobie tak nie siedział. Zresztą miecz przyłożony do jego pleców zdawał się mówić "Tarfur, nagle oślepłeś". Magia, jak nic. No i jeszcze ten ton. Najemnik uśmiechnął się niespodziewanie do gnoma.
-Nie jestem wrogiem, ale nie lubię mieć ostrza na plecach, zwłaszcza, że cenię swój płaszcz.
Odchrząknął znacząco w kierunku tego gbura za swoimi plecami, możliwe, że nienaturalnego gbura.
-Jestem Haradan Kuol Al Tahr. W tej chwili - obcy w tym miejscu, i nie szukam zwady, mam nadzieję, że wyrażam się jasno, bowiem nic nam tu po pozostawieniu kolejnych trupów.
Opuścił nagle łuk, nie ruszył się jednak. Jego świdrujące, stalowoszare oczy, utkwione były wciąż w magu.
-Wy pokazaliście już swoje możliwości, ale jestem skłonny wytknąć wam kilka błędów. Gdybym był wrogiem, moja strzała utknęła by w twojej szyi zanim byś o tym pomyślał i skierował na mnie swoje zaklęcia. Twój przyjaciel zaś potrzebowałby chwili, by wziąć zamach swoim ostrzem, bowiem przyciśnięte do mojego plecaka, kolczugi, płaszcza i reszty odzienia i nawet mocno pchnięte nie zada mi znaczącej rany. A czas, który by potrzebował na zamach, ja bym wykorzystał odbijając się od niego i jednym ruchem pakując strzałę w jego oczodół. Więc wolałbym bez tej gadki o litości i popaprańcach.
Nie lubił się przechwalać, wywyższać ani udowadniać swoich możliwości przed nikim, chyba, że przed sobą samym. Ale nie zamierzał też się ukorzyć przed tymi obcymi. A jego słowa miały na celu jedynie zakończyć tą niezręczną sytuację i porozmawiać z nimi bez groźby natychmiastowego ataku. Oczywiście w jednej chwili mógł zrobić dokładnie to, o czym powiedział. Jakoś nie przepadał za groźbami.
 
Sekal jest offline