Wykrzywiona twarz świra strzelającego do kamery sprawiła, że żołnierz zadrżał przez moment.
„Szajbus, zwyrodnialec…” – szybko przeleciało mu przez świadomość. Nienawidził z takim walczyć, nigdy nie wiesz co mu odpierdoli. Wyćwiczony i zdyscyplinowany żołnierz ma jakieś tam utarte nawyki i wpojone procedury działania, takiego zawsze można było przewidzieć. Czubka już nie bardzo… nigdy nie możesz być pewien co zrobi… jest jak wściekłe zwierze… możliwie, że rzuciłby się na ciebie z pianą na pysku nie zważywszy na wycelowany karabin.
Serce mocno łomotało mu w piersi… nie wiedział co ma zrobić. Nie mógł pozwolić by szaleniec przejął inicjatywę, bo w przeciwnym wypadku stali by na przegranej pozycji. Spojrzał na małego chłopca tulącego mu się do nogi, wpatrywał się w niego swoimi wielkimi, smutnymi oczami.
Ukląkł i trzymając go za ramiona powiedział:
- Alex, będę musiał stąd na chwilkę wyjść, a ty schowasz się w szafie okej? I będziesz cichutko siedział, dopóki nie wrócę? Za moment będę z powrotem. To jak stary, obiecujesz się nie ruszać ze swojej kryjówki?
Malec chwilę się wahał, ale po kilku sekundach powiedział:
- Obiecuję…
Rangers podważył kratkę szybu wentylacji i pomógł schować się tam malcowi. Przystawił obok kratki szeroki fotel, tak by na wszelki wypadek zakamuflować miejsce ukrycia Alexa. Plecak i snajperkę wrzucił do szafki i starannie zamknął.
*****
W całym budynku panowała ciemność. Ciemność była jego sprzymierzeńcem. Zarzucił na oczy okulary noktowizora. Ciemność zamieniła się w odcienie zieleni i szarości. Sprawdził raz jeszcze mocowanie magazynku w karabinie, odbezpieczył broń. Podszedł do drzwi i uchylił je lekko, odsuwając się na bok na wszelki wypadek. Nie było żadnej reakcji… po woli z bijącym szybko sercem wychynął na korytarz. Nikogo nie było…poruszał się powoli między półkami z książkami, patrząc pod nogi by nie zaalarmować wroga niechcianym hałasem… Polowanie się rozpoczęło… i nie wiadomo kto tu był myśliwym a kto zwierzyną…