Przez chwilę po twojej odpowiedzi trwała cisza, tak jakby tamci wymieniali między sobą jakieś znaki. Potem znów kroki.
-Kapsle? Niewiele można za nie kupić w tej okolicy. Ja bym zaczął myśleć raczej o możliwości wyniesienia swojej dupy w całości.
Zaśmiał się tubalnie.
-Dobra chojraku, wyłaź. Łapy w górze, bez sztuczek. Nie zarobisz kulki, przynajmniej na razie.
Nie widziałeś wielu alternatyw. Uniosłeś dłonie, w jednej z nich wciąż trzymając broń, po czym wyszedłeś zza załomu, wchodząc krok do pomieszczenia z sejfem. Tamci już stali, celując do ciebie z broni. Wreszcie też mogłeś się im przyjrzeć.
Ubrani byli lekko, w ubrania wyglądające na niezbyt zużyte. Ta cała Ósemka faktycznie musiała być świetnie zaopatrzona, a jej członkom żyło się całkiem nieźle. Ty zresztą również zostałeś obejrzany. Kobieta podeszła do ciebie. Była tylko nieco niższa, za to z bliska dostrzegłeś, że wcale nie ma zbyt wielu lat. Zabrała ci broń i niespodziewanie trzasnęła pięścią po twarzy. Jęknąłeś i splunąłeś krwią.
-Za chłopaków ci się należało przynajmniej to. Teraz lepiej trzymaj z nami, może nawet cię polubimy? Wtedy moglibyśmy powiedzieć, że tych załatwili krypciarze. A resztę weźmiemy za nieporozumienie, prawda?
Uśmiechnęła się dziko. Zdecydowanie nie była łagodną kobietką. Murzyn zaś podchodził właśnie do kumpli i kobiety z Krypty, sprawdzając czy ktoś jeszcze żyje. Wydawało się, że nie. Kobieta zaś gadała dalej.
-To jak, kim jesteś? I skąd do cholery przychodzisz, że nic nie wiesz? Ja jestem Eve, to Jones.
Wskazała kumpla, który właśnie się wyprostował.
-Ty ich rozjebałeś, więc pozbądź się ich stąd. A potem bierz za palnik i działaj. Przecież jakoś, kurwa, musimy cię polubić, nie?
Podszedł i spojrzał na ciebie z góry. Gdyby to on dał ci w zęby to nie skończyłoby się na rozciętej wardze.