Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2009, 15:38   #24
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Hyalieon
“Południowe Lasy - Graiholm”


Na szczęście kolejna wędrówka okazała się nadzwyczaj krótka i po szybkim spacerze Aeterveris przekraczała próg karczmy. Już z zewnątrz widać było jedną cechę, która odróżniała kamienny budynek od innych, stojących w pobliżu. Podczas, gdy niemal całe Graiholm wydawało się wymarłe, z karczmy dobiegał normalny dla takich miejsc zgiełk. Rozmowy, śmiechy, mlaskania, chrząkania, a od czasu do czasu jakieś trzaski, były dobrze słyszalne wśród cichych uliczek miasta.

Tuż po wejściu do środka, kierowana ciekawością nimfa rozejrzała się po zgromadzonych, a towarzystwo wydawało się nadzwyczaj interesujące. Wszelkiego rodzaju karczmy nierzadko stawały się miejscem spotkań fascynujących osób, o barwnych, a często również dodatkowo podkoloryzowanych, historiach do opowiedzenia Aeterveris z natury była dość ciekawska i uwielbiała wysłuchiwać wszystkich tych opowiastek, nawet jeżeli zdawały się zupełnie niewiarygodne. Najczęściej później przekazywała je dalej i w ten sposób, od osoby do osoby, opowieści podróżowały przez kawał świata, aż w końcu ktoś decydował się je zapisać i uczynić czymś bardziej trwałym.

Każda blizna, każdy oręż, nawet każdy wybity ząb, wszystko to miało swoją historię, nawet jeżeli niezbyt wspaniałą. Zabawne, że czasem była to nie gloryfikująca bohaterów karczemna bójka. Co więcej nawet tak nieważne wydarzenie mogło przeobrazić się w opowieść o niesamowitej bitwie. Wystarczy odrobina wyobraźni i chęci, a tych dwóch rzeczy Aeterveris nigdy nie brakowało. Jednak tym razem, bardziej niż najemnicy i historię ich przygód, nimfę zainteresowała grupa zwyczajnych ludzi – rzemieślników, górników i ich najbliższych. Ubrudzeni, w nieco zniszczonych ubraniach, wyglądali na wyczerpanych podróżą. Z drugiej strony bardka w swoim podartym i znoszonym ubraniu z pewnością nie prezentowała się lepiej od nich.

Podczas gdy Aeterveris z dobrotliwym uśmiechem przyglądała się dzieciom, które pomimo długiej podróży wciąż nie straciły ochoty do zabaw i harców, i ich rodzicom, jakiś starzec zbliżył się do niej i jej towarzyszy. Jego pierwsze pytanie, w którym słychać było pewną niechęć, nimfa zupełnie zignorowała. Dwójka chłopców właśnie zaczęły ganiać się dookoła pobliskiego stołu, zręcznie lawirując pomiędzy meblami i zajętymi swoimi sprawami dorosłymi. Był to znacznie ciekawszy widok, niż długobrody, opryskliwy staruszek. Jednym uchem przysłuchując się rozmowie mężczyzn, a drugim wsłuchując się w radosny śmiech bawiących się dzieci, Aeterveris usłyszała wypowiedź Tawroka i dopiero wtedy zareagowała, dając przy okazji znak, że temat rozmowy nie był jej obojętny. Piękna, harmonijna twarz nimfy spoważniała i zwróciła się w kierunku Belsamethianina, a srebrzyście lśniące oczy z niepokojącą powagą przyglądały się obliczu wojownika.

- Gdy samemu dźwigasz swoje brzemię, kto ciebie podźwignie w chwili słabości? Kto podniesie z kolan, gdy poczujesz, że nie masz sił? Może ty jesteś dość silny Tawroku, ale spójrz na nich. – delikatny głos Aeterveris był ledwo słyszalny, ale nieznaczny ruch ręki wyraźnie wskazał na grupkę ludzi stojących pod ścianą – Spójrz na nich i powiedz co widzisz? Ja widzę każdy upadek, każdy kawałek chleba, który odejmowali sobie od ust, by ich dzieci miały co jeść, każde bolesne wspomnienie o domu, który utracili. Zabierzcie ich na północny wschód, gdzie znajdą prawdziwe schronienie. Weźcie zapasy z Graiholm, po co mają się tu marnować lub wpaść w ręce elfów.Aeterveris przerwała na chwilę, by Tawrok mógł przemyśleć jej słowa. Gdy podjęła swoją mowę, jej głos był wciąż cichy, ale brzmiała w nim nuta determinacji – Te miecze, o których mówisz, zaważyły o losie piętnastu dusz, piętnastu dały dar dalszego życia. Pomyśl jak wiele mogą jeszcze zdziałać, jeżeli zjednoczą się z większą siłę.

Aeterveris chciała dodać coś jeszcze, ale właśnie wtedy do karczmy wpadł niziołek, którego twarz zdobiły wymyślne tatuaże. Podbiegł do Tawroka i od razu zaczął zdawać raport:

- Do miasta weszła bestia podobna do tygrysa, a przy bramie stoi dwoje obcych. Ludzie. Nie wyglądają groźnie, ale ja bym im nie ufał.
- Ta bestia, czy jest agresywna?
– spytała Aeterveris.
- Nnie... to raczej zwiadowca.- odparł niziołek.
- Chciałbym mieć takich zwiadowców.- zaśmiał się Tawrok.- Bo zwiadowcy to zawsze najlżejsza i najsłabsza część armii. Jeśli masz tygrysa za zwiadowcę, to jak potężne są twe siły główne?
- Chyba warto się przekonać na własne oczy, tym bardziej, że nie znamy zamiarów tamtej dwójki stojącej pod murami.
– odpowiedziała nimfa – Jeżeli to oni wysłali zwiadowcę, to raczej nie wejdą teraz do środka. Więc to my będziemy musieli pofatygować się do nich.

Tawrok skinieniem głowy dał znać, że zgadza się ze słowami nimfy, poczym gestem dłoni przywołał dwójkę najemników stojących nieopodal.

- Idźcie dokładniej się im przyjrzeć, musimy się dowiedzieć jakie mają zamiary. Jeżeli nie będą agresywni, spróbujecie nawiązać kontakt. – rozkazał niziołkowi i dwóm pozostałym podwładnym. Zanim jednak którykolwiek zwiadowca zdążył się ruszyć, ponownie odezwała się Aeterveris:
- Pójdę z nim, chciałabym się przyjrzeć tym obcym z bliska.
- Na pewno chcesz iść? A co jeżeli mają wrogie zamiary?
– zapytał Gaalhil.
- Wtedy pokaże im, co to znaczy rozwścieczyć Fairfolk – butnie odparła Aeterveris, choć oczy nimfy zdradzały, że w tych słowach więcej było żartu, niż prawdziwej groźby.
- Jeżeli chcesz nimfo, to idź. Mam jednak nadzieje, że nie przeceniasz swoich umiejętności.

Aeterveris nic nie odpowiedziała, słowa Tawroka komentując jedynie lekkim uśmiechem. Kilka chwil później szybkim krokiem zmierzała w kierunku jednej z bram Graiholm. Jej dłoń odruchowo muskała rękojeść rapiera, jak zwykle, gdy nimfa chciała dodać sobie nieco pewności siebie. Przez chwilę Aeterveris zastanawiała się, czy nie powinna jakoś nazwać swojego oręża. Wiele osób tak robiło... Bynajmniej w historiach, które słyszała podczas swoich podróży. A przecież ta broń nie tylko towarzyszyła jej prawie od samego początku licznych wędrówek, ale także była prezentem od Xandosa. Tak, z pewnością w wolnej chwili będzie musiała pomyśleć nad jakimś dobrym imieniem... O ile w jej przyszłości znajdzie się miejsce na luksus spokoju i cichych rozmyślań.
 
Markus jest offline