Anzelm
Prawie podskoczyłem na dźwięk słowa świątynia. "Obcy kapłan nieznanego bóstwa... z tego nie może wyniknąć nic dobrego". Sama myśl o tym wywołała na mojej twarzy wyraźny grymas, a resztki dobrego humoru pierzchały jak najszybciej i jak najdalej to możliwe. Nagły dotyk na ramieniu wyrwał mnie z zamyślenia. To była Fosht'ka. Uśmiechnęła się, po czym skierowała się w stronę Phaere. "Weź się w garść... najpierw się czegoś dowiedz, a potem wyciągaj wnioski...". -"Jakiego boga jest ta świątynia, o której wspominał wasz kapitan?" -odezwałem się tak opanowanym głosem, na jaki było mnie stać w tym momencie, do najbliższego z eskortujących nas strażników. |