Ścieżka prowadzi was z plaży przez kamieniste zbocze do głównej bramy – na oko jedynego wejścia od strony morza; nie licząc portowego nabrzeża, które teraz dopiero wyraźnie widać. Mieliście widać szczęście wylądować w piaszczystej zatoce, gdyż dalej morze wydaje się bardzo głębokie a brzeg kończy się stromymi skałami.
Miasto nie jest nawet w połowie tak duże jak Sigil, ale na pewno lepiej utrzymane. Otoczone wiekowym, wbudowanym w skały murem, z kilkoma katapultami skierowanymi w stronę morza. Bliżej nabrzeża stoją dwie baszty z balistami; po murach nieśpiesznym krokiem przechadzają się kusznicy. Szerokie, brukowane ulice, pną się w górę zbocza, jedno-dwupiętrowe, murowane domy są zadbane, na wielu wiszą kwiaty – lub pranie. Drowom styl budownictwa kojarzy się trochę z Waterdeep.
Przy nabrzeżu stoli kilka sporych łodzi oraz jeden statek wyciągnięty na balach na brzeg i właśnie oskrobywany z morskich zyjątek przez kilkunastu wyrostków.
A Wy wędrujecie za kapitanem, coraz bliżej bramy, karczmy i wytęsknionego posiłku. Tubylcy przyglądają wam się z ciekawością.
Rufus:
Czyżby? W takim razie jesteście podobni to tei'ner nie tylko kolorem włosów. Ale oni żyją chyba jeszcze dłużej. Korsarzem, co? Czyżbym miał rację posądzając was o piractwo? - uśmiechnął się krzywo.
Strażnik do którego zwrócił się
Anzelm spojrzał na niego ze zdziwieniem:
Zivilyn oczywiście!