Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2009, 21:04   #20
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację


W istocie, słowo opisujące zwięźle kobietę lekkich obyczajów doskonale opisywało także sytuację fanatyka cukierków. Rozmazany kształt, który swoją objętością przypominał kulę maszyny oblężniczej, przebił się przez ładownię, przez silniki, oraz kilka mniej ważnych pomieszczeń. Ważna była natomiast seria eksplozji, która niczym tandetny (acz skuteczny!) łańcuszek szczęścia szarpnęła gwałtownie statkiem, rozłamując go na dwoje. Candyman widział rozmaitych żołdaków, wylatujących przez wyrwy i zmierzających ku swojej śmierci. Jego uwadze nie umknęli także ci, którzy pochłonięci przez płomienie nie zdołali nawet krzyknąć, aby dać znać o swojej wygasającej egzystencji. Ci rozrywani przez odłamki maszynerii mieli chyba najgorzej. Ich wrzaski niszczyły bębenki dość skutecznie. I wtedy, Candyman uświadomił sobie, że on także jest aktywną częścią tego piekła. Że wraz z kolejną eksplozją on również rozpoczął swoje zstąpienie w kierunku piaszczystej nicości jaka czekała na dole. Grawitacja…była wredną suką. Tyle zdążył pomyśleć nim nastąpiło tąpnięcie i…ślepia ogarnął błysk ekstatycznej czerwieni, której raczej nie kojarzyło się ze zgonem.
Huh? Mrugnął. Wszystko było w najlepszym porządku. Nie nastąpiła żadna eksplozja, a okręt nie złamał się na dwoje niczym zapałka. O ile oczywiście najlepszym porządkiem można nazwać to, że przed chwilą przemienił kilu ludzi w miętówki, zaś ich nieszczęsne pozostałości wciąż znajdowały się na ziemi. Pamiętał jednak to co…co powinno mieć miejsce przed chwilą. Ten karmelek musiał być jakiś nieświeży. Dzięki nie zaistniałej eksplozji zyskał jednak kilka ważnych informacji. Wiedział między innymi gdzie szukać kapsuł ratunkowych.
[***]
Błysk karmazynu. Torbogłowy przestał ostatnio lubić tego typu efekty graficzne. Przeważnie zwiastowały kłopoty i różnorakie nieprzyjemności. Bagman stwierdził, że coś było bardzo, ale to bardzo nie w porządku. On już odbywał tą podróż w dół, na spotkanie latającej maszyny. Wbił się w metal i rozniósł konstrukcję na strzępy, jak w tym filmie o przydużej łódce. Zrobił to zaledwie kilka chwil temu, aby następnie zrelaksować się w cieplutkim, pustynnym piasku. A jednak oto znów był na ówczesnym miejscu, aby przez krótki czas podziwiać ziemską stratosferę i ponownie rozpocząć swój upadek. Tym razem coś jednak było…odmienne. Niedostrzegalne? Może dla innych, ale nie dla niego. Zupełnie jakoby świat został niezauważalnie przesunięty przez jakiegoś podejrzanego typka o kilka milimetrów, kiedy nikt się nikt nie patrzył. Grawitacja zaczęła działać, zaś Rey, zmniejszając dystans stwierdził, że spada raczej blisko wraku S.H.I.E.L.D., niżeli swojego ostatniego celu. Odnotował dwie, kotłujące się między sobą, czarne kropki. Jedną mniejszą, drugą zaś większą. Był na kursie kolizyjnym z tą obszerniejszych rozmiarów. Ale fajnie.
[***]
Nass’ri poczuł wszechogarniający ból. Jakoby zakończone kolczastymi hakami łańcuchy, rozrywały każdy element jego ciała, potem zaś, wbijały się głębiej aby rozpocząć monstrualny proces od nowa. Tracił kontakt z planem materialnym, tracił także kontakt z osobą, która utrzymywała go w tejże płaszczyźnie egzystencji. Gdzieś w tle migotała mu panna w lateksie. Mówiła coś do niego, jednak zdawał się być topielcem, któremu woda wypaczyła słuch, zaś sól szczypała w oczy. Słyszał jakby przez grubą, metalową blachę. Nie był stanie w pełni pojąć tego, co właściwie mówiła. Coś o zbroi…on miał jednak ważniejsze zmartwienia na obecną chwilę. Więź puściła jak nieumiejętnie zawiązana kotwica, uderzająca o morskie dno. Wirujący portal purpury otworzył się ze zgrzytem, wsysając niewielkie stworzenie do środka. Gdziekolwiek odszedł Nass’ri, nie był to kurort turystyczny. Grzech mrugnęła kilkakrotnie, nie będąc do końca pewną tego, czego właśnie była świadkiem. Jej rozmówca jęknął i zniknął, wessany przez jakiś eteryczny odkurzacz. Co tu się do cholery działo!? Czyżby to sprawka tej przerośniętej konserwy? A może mały stchórzył i zdecydował się na ucieczkę? Lub przyczyny należało szukać zupełnie gdzie indziej. Obecny problem nie zniknął, co więcej pogorszył się. Została sama z tym chodzącym tosterem. No…może nie do końca. Świst powietrza, sugerujący spadanie czegoś bardzo ciężkiego i twardego. Bagman. Zakuty łeb podniósł przyłbicę, także słysząc ów odgłos, był jednak zbyt wolny aby skutecznie go uniknąć. Torbogłowy uderzył prosto w nowy cel i…ze zdziwieniem stwierdził, że poczuł nieznaczne ukłucie bólu, co świadczyło o niebywałej twardości materiału. Gęstość, masa i grawitacja zrobiły jednak swoje. Z donośnym łomotem, odbijającym się od wszystkiego wokół, czarny rycerz rozpadł się na części jak zbiór kręgli, w które trafiła kula. Tors został całkowicie zmiażdżony i spłaszczony (wraz z Bagman’em poznając sekrety ziemi 10 metrów poniżej), zaś ręce, nogi i sama głowa rykoszetowały w każdym kierunku, kręcąc się…co najmniej komicznie. Głowa zatrzymała się przed Grzech. Mimo…nietypowego stanu w którym się znalazł, metalowy wojownik wciąż „funkcjonował”. Jego ślepia świdrowały osobę z którą niedawno walczył, kiedy łepetyna próbowała zrozumieć…co właściwie się stało?
[***]
Dziewczyna czuła się jakby nie miała ciała. Nie był to jednak w żaden sposób nieprzyjemny stan. Co więcej było jej ciepło i jeszcze to poczucie bezpieczeństwa... Miała wrażenie, że Cyntia znika ostatecznie a tym samym ostatnia jej cząstka zawarta w srebrnowłosej nekromantce. Co więcej, jeżeli mogłaby to jakoś w ogóle ująć, to chyba powróciła jej równowaga psychiczna, którą straciła przy kontrakcie z Nass`rim. Obudziła się natomiast niebywała chęć życia i cieszenia się nim, czerpania z każdej chwili oraz pewność siebie. Dawno tego nie czuła. Poczucie rzeczywistości powoli do niej wracało a razem z nim takie śmieszne wrażenie, że jej ciało znowu się zmieniło. Jak? Tego pewnie dowie się niedługo. Powoli otworzyła oczy i zobaczyła, że jest w ramionach jakiegoś nieznanego acz ponętnego mężczyzny. Nie żeby jej to przeszkadzało. Tym bardziej, że ów facet patrzy się na ciebie w taki fajny sposób... którego nie potrafiła zdefiniować, ale była pewna, że jest zapowiedzią czegoś ekscytującego. Kącikiem oka zdołała zauważyć, że jej włosy zmieniły kolor na ognistą czerwień, zaś skóra nabrała nieznacznej opalenizny, jak i zdrowego odcieniu. Nieznajomy obszedł ją dookoła, dopełniając obrazu odrodzonej i zapinając srebrny naszyjnik o błękitnym kamieniu na powrót na jej szyi. W istocie, Cyntia po raz kolejny przeszła przemianę.
[***]
Ujmując sprawę prosto i obrazowo…wokół panował chaos. Niepodzielny i nieokiełznany, jak dzika bestia która zerwała się z okowów. Jeszcze przed chwilą nikt nie był do końca pewny tego co się działo. Najpierw nieunikniona śmierć a potem…potem ten blask czerwieni. Bagman, Cyntia i Candyman gwałtownie zmienili swoją perspektywę na życie (lub jego brak). Coś, lub ktoś wywróciło ich świat do góry nogami. Teraz zaś…przeklętą pustynię ogarnął spokój. Dwa statki wciąż wisiały na niebie, choć jeden z nich zdawał się mieć niebagatelne problemy techniczne, o czym świadczył jego lądownik. Candyman wiedział o tym najlepiej. W końcu to on robił za turystę. Bagman właśnie wygrzebywał się z ziemi, wysypując piach ze swojej torby i sięgając po buty. Grzech przyglądała się temu z niejaką obojętnością, choć niewątpliwie była zadowolona z tego, że wielkolud postanowił „wpaść tylko na chwilę”. Niewielki obłoczek czerwonego dymu nieopodal i wyłaniająca się z niego Cyntia. Jednak jakaś nietypowa. Odmieniona. Jej kolor włosów, aparycja, czy chociażby ruchy. Podążający za nią mężczyzna, którego strój sugerował wyprawę na bal niżeli na pustynną wyprawę. Darzył ją spojrzeniem pełnym fascynacji i podekscytowania, trzymanego jednak pod absolutną kontrolą latami doświadczeń.
- Jak się czujesz, moja droga? Czy wszystko przebiegło…zgodnie z twymi oczekiwaniami? Jesteś zadowolona? Mam nadzieję, że tak. Heheheh…
Z niewinnej troski, poprzez biznesową fascynację, aż do śmiechu pragmatycznego mordercy. Był naprawdę…nietypowym osobnikiem, którego trudno skategoryzować.
<<Fantastique! Błaźnie! Coś żeś zrobił najlepszego!? Wiem że to twoja sprawka!!>>
Ryknęła głowa zbroi wyraźnie rozjuszona tym co zaszło, jak i spektaklem przed sobą.
- Bronstein, stary druhu! Doprawdy, nie wiem o czym mówisz.
Związał dłonie za plecami i uśmiechnął się "doprawdy" niewinnie.
- A co do tego co robię…zaufaj mi. Wiesz przecież, że znam się na…interesach.
Ostry uśmiech błysnął radośnie, podczas energicznego i triumfalnego uniesienia dłoni.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri

Ostatnio edytowane przez Highlander : 24-02-2009 o 21:06.
Highlander jest offline