Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2009, 00:46   #318
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Minęło kilka dni od przykrego wydarzenia jakie spotkało krasnoluda na bagnach, a Balthim ciągle nie mógł o nim zapomnieć - na swoje szczęście hobbity okazały się wdzięcznymi słuchaczami, nawet jeżeli tą samą opowieść słyszały kolejny raz.

- Gdyby nie wasz wysiłek, moje dzielne hobbity, skończyłbym w trzewiach tej ropuchy! Jestem waszym dłużnikiem i obiecuję, że przy najbliższej okazji wynagrodzę wam wasze trudy jak tylko Khazad potrafi! - odgrażał się, a hobbity miały nadzieję, że spełni swoją groźbę.

Jednak gdy przybyli do najbliższej karczmy, gdzie spodziewali się dobrego piwa, jadła i odpoczynku, zastali zniszczoną ruderę i ludzi z którymi - przynajmniej krasnolud - nie chciałby spędzić nawet pół dnia, nie mówiąc już o nocy.

"Coś mi tu śmierdzi i nie jest to tylko zapach cebuli wydobywający się z tego domu!" pomyślał Balthim, gdy drużyna przekraczała próg chatki. Najgorsze obawy krasnolud spełniły się zanim zdążył wejść do środka. Kątem oka dostrzegł jak jakiś cień, trudno było powiedzieć czy mężczyzna czy chłopiec, pobiegł na górę, bacznie obserwując nowo przybyłych. Balthim nie był jedynym który zwrócił na to uwagę. Także bystrooki sokolnik dostrzegł zagrożenie i już pochylił się ku Galdorowi by poradzić się go co robić. Po chwili Manfennes był już na schodach.

Elf odwrócił się do krasnoluda i rzekł:
- Przyjacielu, czy mógłbyś zapytać karczmarza o krasnoludy. Na mnie mogą dziwnie zareagować, jak mieszkańcy wioski na bagnach.
- Oczywiście - odpowiedział krasnolud, poprawił pas i już miał zrobić krok naprzód w stronę gospodarza, gdy uprzedził do Teliamok.

- Dzień dobry gospodarzu, dzień dobry wam, waszmościowie – zaczął, kiedy pełna napięcia atmosfera jeszcze bardziej stężała, kłaniając się nisko. - Raczcie wybaczyć nieobyczajność mojego towarzysza, ale musicie wiedzieć, że daleką mamy drogę za sobą, niebezpieczeństw i trudów pełną, tedy nie ma się co dziwić, że ostrożności nie szczędzimy - uśmiechnął się przepraszająco.

- Panie Manfennasie, zejdzie na dół, nie wypada tak bez powitania! - zakrzyknął za Sokolnikiem, który już był na piętrze.

- Mój kompan bowiem nazywa się Manfennas, ja zaś jestem Teliamok Brandybuck, a ci, którzy tam przed wejściem zostali to Olegard Pasopust, podobnie jak ja z Shire pochodzący, krasnolud Balthim i nasz przewodnik Galdor, efl...

Cóż pozostało robić? Krasnolud dygnął dostojnie i czekał na reakcję pozostałych członków drużyny. Tymczasem goście karczmy zastygli, czekając na dalszy rozwój wydarzeń - kilku południowców wyraźnie nastawiło uszy by nic im nie uciekło, a jeden spośród nich, człowiek wysoki i dziki, głośno zaczął liczyć ile złotych monet dostanie za informację o tak dziwnej kompanii. Stało się jasnym dla każdego członka drużyny, że nie mogli tu zostać ani chwili dłużej.

- Manfennas, wychodzimy! - rzucił do człowieka, który zmartwiał na szczycie schodów, elf. - Ty też. - dodał ciszej popychając dość bezceremonialnie hobbita, który skurczył się w sobie, jakby wyczuwając złość bijącą od jego osoby.

Także Balthim wypchnął delikatnie Olo, który zastygł z zdziwienia, jakby nie mógł uwierzyć co właśnie zrobił Brandybuck. Tym samym krasnolud opuścił jako ostatni karczmę w której nigdy nie było im dane nocować.

Nim zdążył dojść do osła krasnolud do jego uszu doszły słowa elfa:
- Szybciej, nie mamy czasu do stracenia. Jutro mamy być w Isengardzie. - ponaglił zdumionych i ociągających się towarzyszy.

Stary Khazad chciał odpowiedzieć co sądzi o tym pomyśle, ale powstrzymał się. "Zrobię to na najbliższym postoju" pomyślał wyładowując z torb osła najpotrzebniejsze rzeczy, które mogły im się przydać... w uciecze? "Ale przed kim lub przed czym uciekamy" zastanawiał się Balthim. Następnie - mimo ponaglającego wzroku elfa - wsadził na wierzchowca Galdora biednego Teliamoka, który trząsł się ze strachu i poczucia winy, a także Olegarda. Nic przy tym nie powiedział, był zły zarówno na elfa jak i hobbita, że przez ich brak rozsądku muszą zostawić Adamusa na pastwę losu! Rzecz to dziwna i niespotykana, ale krasnolud przyzwyczaił się przez ostatnie tygodnie do stworzenia i traktował je prawie jako członka drużyny. Nie było jednak czasu by znaleźć jakieś inne rozwiązanie.
- Jeszcze po ciebie wrócimy - powiedział cicho do stworzenia - obiecuję!

Gdy skończył pomagać tym którym mógł, sam pobiegł do Manfennesa i jego wierzchowca.

- Nie stój jak sztaba żelaza młodzieńcze - powiedział - pomóż mi wsiąść na tego potwora. - Wskazał na konia. - Skoro mamy jechać do Isengardu, to lepiej byśmy dotarli tam szybko, zanim nauczę się jeździć konno, a przynajmniej wsiadać na te bestie!
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline