Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2009, 21:57   #154
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# Axel Heintz | 1
Jak wkrótce okazało się, najlepsze mapy, jakie mógł Axel znaleźć, nie były tymi satelitarnymi – satelity monitorowały po prawdzie tereny Polski i Neoberlina, jednak ich wizja i zakres badanych obszarów dotyczył głównie działań wojennych. Jak Axel zauważył, satelity były monitorowane i sprawdzane w czasie nieco mniejszym od minuty, co czyniło wszelkie zmiany kursu satelity bezużytecznym; widać było, że kod w tym wypadku był monitorowany nie przez boty i maszyny, ale przez ludzi. Satelity Korporacji były, mimo tego, że Mur i Berlin znajdował się w stanie wojny – zaskakująco dobrze strzeżone. Zbyt dobrze, co czyniło próbę sforsowania satelitów bezużytecznymi – Axel do udanego podglądania systemów potrzebował co najmniej paru dni, jeśli nie parunastu.
Mimo to, udało mu się znaleźć dobre mapy. Te mapy nie były zrobione przez satelity, ale łowców niewolników, wolnych kupców i szabrowników, którzy zbierali cokolwiek dało się sprzedać z puszcz w Polsce. Dlatego też Axel wiedział, gdzie iść.

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/speedofpain.jpg[/MEDIA]

Było coś jeszcze; miał na tyle szczęścia, że natknął się na pewne adresy IP z satelity, prowadzące prosto do Muru. Jako tako satelity nie dało się kontrolować, to jednak odbierała ona i przyjmowała pewne sygnały z sieci dochodzących z Muru. Axel domyślił się, że były to swojego rodzaju martwe połączenia, które dochodziły jeszcze z Muru, ale nie posiadały w sobie żadnych informacji. Prawdopodobnie były to swojego czasu połączenia z satelitą w celach badawczych. Teraz były to jednak po prostu kolejne żądania bazy danych z die Mauer, powtarzające się w cyklach około pięciu minut. Dlatego też Axel mógł na pewien czas łączyć się z Murem i wysyłać swoje własne wartości do serwerów. Po godzinie miał dostęp do pewnej części kamer i głośników, były to głównie zewnętrzne sektory bloków od A do D. Heintz nie znalazł tych miejsc interesującymi; były to przede wszystkim puste magazyny, zrujnowane biura kompleksów, źle oświetlone korytarze. Tu i ówdzie przemykał cień, jeszcze gdzie indziej ściany pożółkły od wszędobylskiego, oddychającego mchu. Czasami widział zabitych ludzi, jęczących zombie, a także dziwne, wysuszone zwłoki. W takich wypadkach pojęcie „zapomniane przez ludzi i Boga” nabierało nowego znaczenia. W niektórych częściach Muru widział ludzi, którzy zostali i toczyli walkę o życie. Były to głównie magazyny z żywnością; tam walki pomiędzy personelem Muru a siłami transhumanicznymi toczyły się zacięcie; esdecja, jak wyglądało, postawiła sobie za cel, by zabić wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli coś wspólnego z Murem.
Jeden, szczególnie dziwny widok przyciągnął jego uwagę: Była to dwójka ludzi, mężczyzna i kobieta, przy czym ten pierwszy macał siatkę energetyczną odgradzającą go od SD, którzy byli zaledwie parędziesiąt metrów dalej. Kobieta coś mówiła; tamten wydawał się być nieco zirytowany jej obecnością. Axel stwierdził, że mógłby do nich wysłać wiadomość dźwiękową, jeśli by sobie tego życzył – głośnik znajdował się także w tym pomieszczeniu.
Tamten wziął spawalnik i włożył do kontaktu w ścianie; światła zamigotały, a kamera zaczęła lekko śnieżyć. Siatka także zamigotała lekko; kobieta podeszła do niej i pomacała; siatka nie była taka twarda jak przedtem, wyglądało na to, że była bardziej, by rzec, gumowata. W tym czasie SD zaniepokoiło się i niektórzy z nich zawrócili, by sprawdzić, co się dzieje. Tamten syknął i odsunął kobietę, wyjmując broń.
A potem obraz z kamery zaśnieżył kompletnie, krótko po tym, jak zgasły wszystkie światła. Jeśli chciał przekazać jakąś wiadomość, czas właśnie się skończył.

* * *

# Katrina Tojtowna – Siegfried Klauge
- Znam... Znałam Siegfrieda Klauge. A może go nigdy nie znałam; pewnie tylko to, co myślałam, że znam, było niczym innym, jak pustą iluzją. Hm? Co mówisz? A, że dziwne? Tak, też sądzę, że to trochę dziwne, spodziewać się po kurwie filozoficznych rozważań. Nie, żebym za kurwę się miała. Wolę określenie... Amm... Dziewczyna do towarzystwa. Kurtyzana w ostateczności. Ha, pewnie nie wyglądałam na panią do towarzystwa tam, w kompleksie, gdzie w co drugim rogu leżały zwłoki. Buty zakurzyły się i zaplamiły posoką.
Sieg to był zawsze dziwny gościu. Inny taki. Lubiłam go i chyba on mnie lubił... Na swój pokręcony sposób. Nie zmieniało to faktu, że gdzieś w środku bałam się go; zawsze byłam ciekawa, czy będę się bardziej go bała, czy lubiła, albo to może on ziewnie i wyciągnie wiertarkę i przyłoży mi do głowy.
Jak tylko włączył ustrojstwo światła zamigotały; siatka także jakoś tak przygasła, więc poszłam sprawdzić, czy można coś z nią zrobić. Chyba ucieszyłam się, kiedy mnie odciągnął na bok i wyciągnął broń. Usłyszałam kroki na korytarzu.
A potem wszystko zgasło; ciemność. Siatka też nagle umarła, widocznie była zasilana zewnętrznie. Palnik znowu przełączył się na zasilanie zewnętrzne i tylko niebieski język energii błyszczał w ciemności. Zza rogu korytarza świeciły latarki. Korporacja zbliżała się do nas.
Klauge bardziej zwracał uwagę na to, co mogło wyjść z przejścia, dlatego nie miałam większych problemów z usunięciem się mu z linii wzroku; wieloletnia praktyka uciekania przed namolnymi klientami dała swoje. Miałam złe przeczucia co do tego, co się zaraz miało stać, więc wyciągnęłam XWP. Odeszłam nieco na bok, miałam nadzieję, że moje kroki nie robią dużego hałasu; usadowiłam się w rogu.
Coś spadło z sufitu na moją głowę. Gwałtownym ruchem strząsnęłam obrzydlistwo, które było wielkości sporego nietoperza. Pluskwa poparzyła moją prawą rękę i skoczyła, wpijając mi się w ramię(kurwa!). Trzymała, chciała się utrzymać na ramieniu i przypełznąć bliżej do mnie. Wystarczyło, żeby mnie osłabić – uderzyłam na oślep nożem, który zabrałam od Kirschnera. O dziwo, celnie. Obłe ciało osunęło się z ramienia, które zaczęło drętwieć.
Klauge był dobrym strzelcem. Mimo to, ta zapalona wiązka energii palnika coś im powiedziała; zwęszyli zasadzkę. Klauge był dobry; zabił paru.
Wiem, że to głupio zabrzmi: „Chciałam pomóc”. Wiem, że Klauge mógł odfrunąć z tymi transami w najgłębsze czeluście Bóg wie jakiego wymiaru. Ale gdy jad tych małych gnojków paraliżuje mózg i widzi się, że SD nagle się robi coraz więcej a Klauge ma coraz trudniej... Sam rozumiesz. Odpaliłam XWP i posłałam w ich stronę portal.
Tak, portal. XWP tworzy portale; najpierw pierścienie w maszynie zawirowały, błysnęło, poczułam nagły podmuch. Nagle ktoś mądry przełączył na zasilanie awaryjne; mogłam widzieć w detalach, jak portal idzie i przechodzi przez dziewięciu albo dwunastu esdeków, niektórych pochłaniając w całości, gdzie indziej zabierając tylko nogi, połowę czaszki, jelita z nienaruszonego brzucha... Zniknął w ścianie, gdzie przemienił się w łagodną falę pola T. Światła znowu zaświeciły, a palnik trzasnął. Struga energii zgasła.
Słabo mi było. Powiedziałam:
- Chciałam tylko pomóc – po czym na jedną chwilę zamroczyło mnie.


*

W tym samym czasie, gdzieś w otchłaniach Externusa, przytomne części umysłu półludzi, którzy zostali gwałtem przeniesieni do innego wymiaru, wrzeszczą z przyprawiającego o obłęd strachu, podziwiając fantastyczne głębie nieeuklidesowej geometrii, mdłe róże i obrzydliwe zielenie, dusząc się ze zdumienia, wpatrując się w półprzestrzeń i półczas, spadając z nicości w nicość, widząc nad sobą niebo i pod sobą niebo, półrozpaczając, półpłacząc, półbłagając nieznanego, mechanicznego boga Korporacji o półłaskę, z nikłą nadzieją na półśmierć, natomiast dużym prawdopodobieństwem na półżycie na orbicie pośród absurdów nieznanego świata, w którym arfl jest mlurf a gulgh na-hag umph largh -
Czarny ptak przyjrzał się dryfującemu w przestrzeni oddziałowi sił transhumanicznych, wysunął rozwidlony język, smakując powietrze. Dobre mięso to martwe mięso. Trzeba poczekać na śmierć. Trzeba zasnąć.

*

- Kurwa. Niedobrze mi –
wymamrotała Tojtowna. Miała przymknięte oczy. - Przepraszam. Możesz obejrzeć moje ramię?
Obejrzał. Domyślił się, co się stało: Pluskwa czaiła się w kanale wentylacyjnym na pierwszego głupiego, kto znalazłby się pod nim. Myślał, dlaczego od razu tak nie zrobiła, po czym doszedł do wniosku, że czekała. Nie mogła wczepić się w głowę żołnierza; albo to może strzały lub nagłe promieniowanie T+, które wydzielało się jeszcze z XWP, przyciągnęło ją. Klauge zauważył, że coś było dziwnego w zmiażdżonym ciałku pluskwy; dotychczas spotykał biało-żółte ciała, nagie, opatrzone solidnymi kłami i szczękami. To ciało było o wiele bardziej masywne i umięśnione, miało także czarnofioletową barwę i ostre, szczecinowate włosy. Pluskwa była martwa, jednak jej inność pośród tych, które do tej pory spotkał, była wymowna.
Spostrzegł, że Tojtowna znowu straciła przytomność; spojrzał dokładniej na ramię. Brzydka rana, która pokrywała się coraz bardziej czerwienią i sinością świadczyła, że czymkolwiek był ten nowy rodzaj stwora, był o wiele bardziej jadowity od poprzedniego.
Z jej ręki wysunęła się mapa, na której spodzie było parę informacji dotyczących lokacji i ludzi.
Klauge znowu musiał wybrać. Parę rzeczy.

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/sectorD-5.jpg[/MEDIA]

* * *

# Axel Heintz | 2
- Nazywam się Axel Heintz. To Frank Malak. Kobiety to Tanja Hahn i Yseault Stein. Nie ma sensu się bawić już w te idiotyczne pseudo tożsamości, gdy i tak wszyscy dookoła wydają się doskonale wszystko o nas wiedzieć. Pierdolone Wunderkinder. I niby, co ja kurwa jestem, superman? Eh.
Buchta uniósł lekko brwi.
- Wiedziałem, że się kryliście ze swoimi imionami. Nie miałem tego za złe, ostatecznie nie zależało mi na poznaniu ich. Yhy. Dla mnie mogliście się nazywać nawet Rumcajs i Cypisek... - zaśmiał się rubasznie. - No cóż, moje prawdziwe imię to nie Finneas. Kwestia z tym, że nie mam prawdziwego imienia.
Patrzył na reakcję Axela, po czym wytłumaczył:
- Chodzi o to, że krótko po tym, jak zostałem szpiegiem Rebelii, udało się wymazać moje dane z bazy Korporacji i Kombinatu. Tak więc jeśli pytałbyś się o Finneasa Buchty, ostatni taki żył chyba pięćdziesiąt lat temu. Nie, to nie był mój przodek.
Co nie zmienia faktu, że kiedyś naprawdę używałem takiego imienia. Mimo to, pojawiałem się pod wieloma imionami, jak Jan Śmieciarz albo Kola Ponipovny. Nie jestem przywiązany do żadnego z nich. Tak więc, jakąkolwiek tożsamość bym sobie stworzył, byłaby ona z gruntu fałszywa. Takie czasy.
Malak natomiast był wdzięczny z jakiejkolwiek okazanej mu pomocy. Wyglądał na nieco zaskoczonego, gdy Heintz powiedział mu, że idzie z nim(może nawet myślał o fałszywej skromności i heroizmie, jednak nauczył się chyba, że nie ma to większego sensu).
Buchta natomiast kompletnie nie oponował:
- Chyba nawet dobrze, że idziesz tam z Malakiem. Nie, żebym się bał. Tak długo, jak w pobliżu nie ma portali albo nie muszę przez nie przechodzić, wytrzymam. Helga i Selene chcą tutaj zostać, myślę, że trochę zostaniemy. Wyleczymy się trochę z tej wojny, jeśli wiesz, o co mi chodzi, Heintz – w głosie Buchty nie było tym razem zwykłej nutki drwiny. - W każdym razie to bezpieczne miejsce. Na tyle bezpieczne, żeby się tutaj zaszyć i poczekać, aż to gówno się skończy.
Dalej Finneas wytłumaczył, jak Axel ma się wydostać poza miasto. Nie dawał mu mapy; po prostu stwierdził, że gdy wejdzie w rurę znajdującą się przy maszynie Cerc, musi iść prosto. Namalował znaki tak wyraźne, jak tylko się dało więc – jak zaznaczył Finneas – tylko idiota mógłby przeoczyć czerwoną strzałkę, którą ma przed nosem. W ten sposób – czego również Buchta wypomnieć nie omieszkał – przejście przez kanały Frankfurta na drugą stronę wydawało się wycieczką turystyczną czerwonym szlakiem.
Zanim zebrali się i poszli(Selene pomogła się spakować), Malak zgodził się, żeby poćwiczyć z Axelem. Okazało się, że sam detektyw także nieco znał się na bójkach, dzięki czemu wymienili parę przydatnych sztuczek.
Wyspali się więc. A później zebrali się i poszli w końcu.
Podróż przez kanały Axel wspominał jako wędrówkę przez ciemność; jako dziwne preludium horroru, który być może zdarzyć się w niedalekiej przyszłości. Szedł z Malakiem przez pokręcone kanały, śmierdzące gównem i, coraz częściej, krwią, a także dziwnym, nieuchwytnym zapachem, którego haker nie mógł zidentyfikować. Malak z przerażeniem spostrzegł, że oddychający mech rozrasta się w wielu miejscach, w których go wcześniej nie było. Po drodze zabili parę pluskiew, w tym i tych dziwniejszych: Niektóre z nich miały dłuższe, o wiele bardziej pajęcze odnóża, niż miały te, które napotykał wcześniej.
- Mutują się, kurwa – mruknął Malak, rozgniatając pluskwę butem. Poprawił paroma strzałami.
Jednak znajdowali ślady stworów, które na pewno nie pochodziły z tego świata – czasami w jakiejś samotnej odnodze korytarza Axel widział poczerniałe zwłoki, rozczłonkowane i obgryzione do białej kości. Niektóre miały połamane kości, inne przybierały groteskowe pozy. Axel nie wiedział, jak to wytłumaczyć; niektóre ze zwłok wyglądały, jakby odprawiano na nich dziwne rytuały, po czym zabito je i zjedzono. Świadczyły o tym symbole wymalowane węglem. Mimo to, nie zwalniali, dopóki nie znaleźli się przy wyjściu. Malak zauważył coś w rogu korytarza, co wyglądało z początku na po prostu kawałek śmiecia, jednak detektyw uparł się i po chwili stwierdził, że jest to wiadomość.

JESTEM TAM


[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/va-half-life_2_soundtrack-track_37-m.mp3[/MEDIA]

- Ani chybi to od Sary – rzekł. - Jest w Świebodzinie. Mam nadzieję, że zdążymy tam, zanim coś jej się stanie.
Wyszli na powierzchnię. Daleko za sobą słyszeli strzały, co stanowiło dowód, że zostawili zamęt walki, bunkier Buchty, Frankfurt i portale za sobą. Z niejakim obrzydzeniem Axel zauważył, że wyleźli ze studzienki kanalizacyjnej w jakiejś szopie, zaś strzeżone wejście do obozu znajdowało się około trzysta metrów od nich. Byli jednak dobrze ukryci za drzewami. Śmierdziało gównem i szczynami; Axel nie uważał i wdepnął w gówno. Wyszli. W pobliżu nie było nikogo.
Frank wdychał smród gówna z lubością. Na trawie błyszczało rozrzucone szkło, tu i ówdzie walały się puszki po piwie i butelki po wódce. Znajdowali się na linii cywilizacji; Axel zauważył, że pas śmieci znajdował się tylko wokół Frankfurta. Na wschód było dziwnie... Czysto. To było pierwsze słowo, które nasuwało się tym dwojga; gdzieniegdzie sterczały ruiny i zardzewiałe latarnie, jednak las szumiał przyjemnie, a niebo nie było takie ciężkie od smogu, jak nad Frankfurtem. W istocie, poprzez biel chmur prześwitywało słońce. Nawet odległy terkot karabinów pulsowych zdawał się na chwilę przycichnąć.
Naprzeciwko nich znajdował się garaż w którym, według zaleceń Buchty, znajdowało się trochę zapasów; jednak Buchta nie wspomniał o tym, że ktoś go pilnował. Przed ukrytym w liściach miejscu stało dwóch dobrze umięśnionych żołnierzy wyposażonych w karabiny. Nie było wiadomo, czy to miejsce zostało odkryte, czy też po prostu stary alkoholik zapomniał powiedzieć, że najął kogoś dla pilnowania. Frank otworzył usta, chciał coś powiedzieć, zamknął, mlasnęło. Spojrzał w stronę Axela, czekając na jego opinię.

* * *

# Sale Lamentu
- Przeszłyśmy przez portal w laboratorium Buchty. Za jego pozwoleniem – odpowiadała facetowi z bronią, ale uśmiechała się do Misztalskiej. – Po co, to trudne pytanie. Żeby wykorzystać wszystkie możliwości wyjścia z pułapki? Myślisz, Katja, że to są wydarzenia, które da się przeczekać?
Misztalska zwęziła oczy.
- Pułapka, ha? - przygryzła nagle wargi. - Wszyscy jesteśmy w pułapce i pewnie zginiemy, chociaż to dobrze walczyć. Ale to dobrze, że nagle przewróciło ci się choć trochę w głowie i chcesz współpracować, zamiast mnie zabijać. Ostatecznie zemściłam się na was... Albo na jednym z was. Nie mam do was żalu.
Mówiła to szczerze; śmierć jednego z partyzantów całkowicie ją satysfakcjonowała, tak, że gdyby Tanja nie wiedziała wcześniej, że chodziło o zabicie jednego z tamtych, pomyślałaby, że „zemsta” była tylko prozaicznym, formalnym aktem. Prawdopodobnie Misztalska nigdy nie miała złych intencji, jednak kule Axela, które przebiły jej nogę, spowodowały krąg, który zakończył się śmiercią Hassa. Katja usiadła na jakimś zardzewiałym stołku, który jęknął, jednak nie rozpadł się. Zobojętniała na parę momentów. Wydawała się nad czymś poważnie myśleć. Kontynuował Gräber.
- A więc naprawdę przysłał was Buchta. Cóż, w takim razie chyba nie możecie być tak groźni, skoro sami go nie zabiliście – schował broń. - Hmm. Wybaczcie. Wolę najpierw mierzyć, a potem zadawać pytania.
Przygryzł wargi, podobnie jak Misztalska.

- Dobrze. Powiedzmy, że wam ufam. Wydajecie się coś wiedzieć. Jest parę rzeczy, których ja nie wiem. Wymieńmy się informacjami. Jedna za drugą.
- A więc, musicie wiedzieć, że nie wiem, o co wam chodzi, jeśli mówicie o tym, „kto stoi za Korporacją i Kombinatem”. Gadacie o tym, jakby to była jedna i ta sama organizacja, a wszyscy wiedzą, że tak nie jest. Mogę powiedzieć, że za Korporacją stoją takie persony jak Arnold Gieger i to jego Schicksalrat, natomiast za Benefactoris Nostrum Dyrektoriat. Nie słyszałem, żeby Kombinat powoływał jakichś dyktatorów, jak to lubi robić Korporacja.
- Chociaż sama idea, że te dwie organizacje mogą mieć wspólne korzenie... Było kiedyś, coś... Hmm... -
sięgnął do swojej pamięci. Długo. Milczał z minutę, a nikomu nie chciało się przerywać. - Tak. Było kiedyś coś takiego, jak ruch separatystyczny, o którym zaginął słuch.
Mam na myśli, separatyści. Wywodzili się oni z Korporacji, chociaż niektórzy z ich członków pochodzili z Kombinatu. W każdym razie mówili oni o czymś... Jakimś globalnym spisku, który ma na celu zniewolić ludzkość. Nie wiem, co się z nimi stało.
Pewnie zostali wszyscy zabici, po prostu. Chociaż można by poszukać w jakiejś bazie danych. Albo to mi się może coś przypomnieć – dodał znacząco.
- Kolej na moje pytanie: Dlaczego szukacie takich starych informacji? Skąd znacie Finneasa, i, u diabła, kim jesteście?

Wysłuchawszy odpowiedzi, Gräber mówił dalej:
- Czy Korporację i Kombinat można zniszczyć portalami? Można. Ostatecznie portale to pewnego rodzaju czarne dziury. Jak? Nie mam pieprzonego pojęcia. Musiałabyś zabić ich przywódców, albo, co lepsze, ich wojska. To drugie byłoby chyba łatwiejsze, skoro większość wojsk obu armii, o ile nie wszystkie, znajdują się w Neoberlinie. Jeśli zdołałabyś wysadzić w powietrze całe miasto, co jest teoretycznie możliwe przy zapaści pola czarnej energii, mogłabyś osłabić obie frakcje na co najmniej paręnaście lat. Dość dużo czasu, by powołać siły, które mogłyby z nimi skończyć. Mam na myśli, Rebelię Nowej Polski.
- Kolej na moje pytanie. Na jakie polecenie szukacie tych wszystkich informacji?

Wysłuchał odpowiedzi i ciągnął:
- Cel tej wojny? Ha, naprawdę masz nosa. Szukasz spraw, za które niektórzy przypłacili życiem. Cóż, cel tej wojny... Oficjalnie, Kombinat mówi, że zamknięcie granic Niemcy-Polska doprowadziłoby do zapaści gospodarczej tego, co zostało na jej ziemiach. Zapewne już wiesz, że to bzdura. Powiem ci...
Zastanawiał się, ile może powiedzieć. Kalkulował; w końcu zmarszczył brwi i z miną inwestora ładującego pieniądze va bank dokończył:
- Oczywiście możemy to wszystko sprowadzić do wojny o zasoby. Szlaki handlowe. To niewątpliwie dobry powód. Jednak szpiegowałem trochę. Oficer Korporacji, jeszcze gdy Frankfurt nie był zajęty przez tych pokręconych fanatyków, przechwalał się, że nie może się doczekać, kiedy Kombinat uderzy. Zatem Korporacja wiedziała o ataku na długo... Na bardzo długo wcześniej, mimo że atak wyglądał na niespodziewany.
Powiedzmy, że nie wiem dokładnie, dlaczego i po jaką cholerę ta wojna się toczy. Zasoby i izolacja gospodarcza to tylko przykrywka. Dla mnie to kupa gówna, bo znowu zaczęli masowo znikać ludzie. Całe transporty, które zostały przewiezione do Hoffnunghausu i nie tylko. Cywile także czasami znikają w Warszawie, słyszałem.
A Korporacja lubiła porywać ludzi, nie Kombinat. Więc możecie powiedzieć, że interesuję się tym. Zainteresowaliście mnie tym, jak wspomnieliście o tym, że to mogła być jedna i ta sama organizacja... To stanowiłoby wytłumaczenie dla wielu, wielu zagadek, jakie przyniosła ta wojna. Można by poszperać. W bazach danych w Warszawie. W Neoberlinie. Pokombinować z portalami. To, czym wyszliście, nadal jest sprawne i założę się, że dałoby się przenieść w niejedno miejsce.

Machnął ręką.
- Ten cały bajzel tutaj to szczegółowa dokumentacja tej maszyny i bestiariusze. Charakterystyka tego świata. Tak, wiem, kupa makulatury. Ale przydatnej.
- Wy się znacie? -
podjął nagle wątek Gräber, wskazując na Katję i Nowego. - Daj mi parę momentów, ty... Tanja. Powiem więcej, jak przypomnę sobie.
Po czym zamyślił się. Zapytał się jednak jeszcze Neumanna:
- A tak swoją drogą, co ty chcesz tutaj robić? Mówiłeś, że przed kimś uciekałeś, ale ta dziura chyba umożliwiła ci skuteczną ucieczkę. Dokąd chcesz iść, hm? Masz jakieś, że tak powiem... Konkretne cele? Zemsta na przykład? Albo ucieczka gdzieś indziej? Gdy zainstaluję ten kryształ, będziemy mieli czas na długie podróże. Nie będę miał za złe, jeśli odejdziesz. Ostatecznie mogłeś się wplątać w coś, co nie obchodzi cię i nie jest twoje.
A, będę cię pewnie potrzebował, żeby wejść do tej cholernej Kuli. To inna stacja badawcza. Ale to później.


*

- Nazywam się Tanja Hahn. Jak opuścisz broń zza mnie wyjdzie Yseult Stein. Nie trzeba Cię opatrzyć Katja? Ty byś mogła pewnie kilku ciekawych odpowiedzi udzielić, prawda?
- Opatrzyć... Odpowiedzi... -
mruknęła Misztalska, siedząc. - To chyba ma sens. Moje rany prędzej się zagoją – po czym pozwoliła się opatrzyć przez Yseult, która podeszła do niej cokolwiek z ostrożnością.
- Na przykład czy życie jest skomplikowane czy proste? Czy to, co się dzieje to proces, czy dzieło konkretnych osób? Czy w ogóle można coś zrobić poza ratowaniem własnego tyłka?
- Życie? -
spojrzała na Tanję dziwnym, bardzo świadomym wzrokiem. Jakby obudziła się przez chwilę ze snu. - Ja...
- Nie powinnaś się zastanawiać nad takimi rzeczami, szczególnie ty. Jesteś taka jak ja. Chyba, że o tym nie wiesz, ale to nic nie szkodzi.
Chodzi mi o to, że obie odpowiedzi są prawdziwe. Jedna tak, a druga tak – mówiła, gdy Yseult bandażowała jej poranione ramię. - Nie ma ostatecznych odpowiedzi w tym świecie. Życie jest proste, bo jego motorem jestem ja i tylko ja i nic więcej. Życie jest skomplikowane, bo dotyka wielu sfer, tak, że nic nie jest prawdziwie „moje”. Ja sądzę, że jestem „wielością” albo też „niczym”.
Podobnie jest z historią. Czy nie masz odczucia, że coś wisi nad twoim karkiem jak topór i nie możesz się od tego uwolnić? Czy w twoim życiu nie ma zgodności momentów, jako całości? Czy wszystko nie obraca się w wielkim kole? Ale: Kto odmówi temu, kto odważnie kuje swój los, że jest jego panem? Kto powie, że silny nie panuje nad swoim życiem? Obie odpowiedzi są prawdziwe. Dlatego świat jest prosty. Dlatego świat jest skomplikowany.
Spojrzała na chwilę w oczy Tanji.
- Jeśli chcesz uratować swoją dupę, musisz walczyć. Jak ja. Każda z nas musiała walczyć, gdy wydostałyśmy się z tego grobowca. Te, które się poddały, umarły. Trzeba walczyć.

Totengräber-Dürer skrzywił się, słysząc tyradę Katji.

[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/testingchamber.png[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 26-02-2009 o 09:24.
Irrlicht jest offline