Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2009, 00:27   #55
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze

"Con grande piacere lascio questo panino..."
Z wielką przyjemnością opuszczę tą bułkę. "Ma non lo so, come loro imaginano che Volta..."Ale nie wiem, jak oni to sobie wyobrażają, że Volta... I przypomniał jej się przypadek, kiedy znaleźli wraz z Anandem lwicę, która zabiła się schodząc z drzewa. Wlazła, widocznie zachęcona ofiarą jakiejś pantery i schodząc złamała kręgosłup. A raczej powiesiła się na jednej z gałęzi. Wielkie koty nie są stworzone do łażenia po drzewach. Chociaż teraz bestia będzie tylko swój kuper znosić z drzewa. "La speranza muore l'ultima." Nadzieja umiera ostatnia.

- Dziękuję Doktorze
- zwróciła się do Wilburna, kiedy zawiązywał supełek na bandażu - teraz przynajmniej nie będę aż tak nęcić afrykańskiej zwierzyny. - uśmiechnęła się miękko - choć zaczynam powoli wyglądać jak mumia.
Wspólnymi siłami poprawili jeszcze bandaż na jej głowie i już była gotowa do... no właśnie do czego? Westchnęła. "Che noia." Co za nuda. No bo co mogła? Panowie zajęli się ranną panną Duolittel. Złapała jakiś niepotrzebny krótszy kawałek liny i zrobiła Volcie szelki. Bestia trzymała się jej nogi jak przyklejona. Potem wyrzuciła jeszcze te kilka pozostawionych bezpańskich bagaży i z średnim zainteresowaniem poczęła śledzić wysiłki panów. "Percio' e' importanete - per non nocere, non disturbare." Dlatego ważne jest - aby nie szkodzić, nie przeszkadzać.
Choć zazdrościła nieprzytomnej pani doktor. Coraz bliżej miała do ziemi, a Chiara nadal wisiała wysoko w konarach w niepewnej konstrukcji. Volta lizała jej dłoń i przyjmowała delikatne głaskanie po głowie. Nagle cała sprężyła się jak do skoku i wydała z siebie jakiś dziwny dźwięk - coś na kształt skowytu i ryku. Wystawiła zęby i zaczęła się cofać fukając i groźnie warcząc.

- Volta, che cosa e' sucesso? Volta, co się stało? - panience przeszły ciarki po plecach, gdyż tylko raz widziała takie zachowanie bestii. Kiedy zaatakował ich słoń.
Niepewnie zerknęła w dół i zamarła w bezruchu. Po Lynchu i pani biolog nic nie zostało. A na dole grasowało coś na kształt wielkiego aligatora, tylko z odpowiednio wielką szczęką czy ostrymi zębami.

- Mokele-Mbembe
- szepnęła, zbladła. Zastanawiała się czy nie zacząć wrzeszczeć." Soltanto dove sara' il senso?" Tylko jaki byłby w tym sens?
Natomiast kiedy ta przerośnięta jaszczurka zdeptała kufer z papierem do JEJ rysunków, w jej duszy obudził się gniew. Ta mierna imitacja aligatora postanowiła zdeptać JEJ papier. Pięści same się zacisnęły, usta zmieniły w linijkę. "Dove e' fucile?" Gdzie jest strzelba?

- Panno Chiaro - powiedział William - proszę przodem. Zajmę się Voltą...

"Che c'e', sull'albergo?" Czyli co, na drzewo?

- Jak pan sobie życzy
- wysyczała przez zęby. - Wybaczy sir, ale Bestię biorę ze sobą.

Bez ceregieli uderzyła Voltę po tyłku liną zwracając jej uwagę na siebie. Było to bezwzględne, ale ta przeklęta jaszczurka upodobała sobie Dedalusa na drugie śniadanie. Oby jej metal ością w gardle stanął!
Złapała swojego owłosionego paszczura za przed chwilą zrobione szelki i wytargała wierzgającą na najgrubszą najbliższą gałąź. Nie lada wyzwanie, zwłaszcza że Volta odwróciła się głową w stronę Moklele-Mbembe i ujadała ostro.

W końcu stały obie dość stabilnie na gałęzi. Chiara usiadła zaraz przy pniu, wcześniej przywiązawszy towarzyszkę za szelki do wyższej gałęzi. Wyciągnęła szkicownik, ze smutkiem przewracając portrety trójki nieżyjących już towarzyszy i zaczęła rysować.





Szybko pojawiały się szkice. Bo cóż mogła zrobić więcej? Strzelby jej nie dadzą, choć chętnie poćwiczyłaby celowanie do małego celu per esempio l'occhio. Na przykład oko. Nie mogła też płakać. Nie należało pokazywać słabości w obecnej chwili. Mogłaby jeszcze rzucić w przerośniętego aligatora ołówkiem. Albo wiecznym piórem. Z pewnością na stałe by go unieszkodliwiła. Albo zatańczy kankana i odwróci uwagę potwora od...

Zemdliło ją. Poczwara właśnie pożarła ciało Samsona, podrzucając go do góry i nabijając na zęby. Miała wrażenie, że słyszy chrzęst kości. Volta zaśpiewała na nosie i położyła się płasko na gałęzi, choć futro na grzbiecie nastroszyła na pionowo.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline