Usta człowieka poruszały się w bezgłośnych przekleństwach, widząc, że stwór nawet się nie zachwiał. Zaczął się na jego oczach odradzać a stopa znowu była przytwierdzona do jego piszczela. Jego niespodziewane pojawienie się i reakcja na widok Ottona, znowu dawała do myślenia. Wszystko przypominało jakiś groteskowy sen i Pietrowi ciężko było uwierzyć, że coś takiego może się dziać naprawdę. Nagły huk go ogłuszył. Opadł na jedno kolano i złapał się za zbolałe uszy. Wszystko dookoła było przyciszone, jakby znajdował się od tego daleko i nie do końca słyszał. Kroki dudniły, ale dźwięk docieral do niego z opóźnieniem. Obraz zawirował gdy krasnolud zwalił się na potwora rozczlonkowując go... dosłownie. Ręka zombiaka uderzyła go w pierś. Nie do końca słysząc słowa starucha rozjerzał się, co ten robi. Ruszył lekko pijanym krokiem za nimi trzymając w dłoni drgającą jeszcze rękę. Nadepnął na coś. Schylił się i podniósł dodatkowy "człon" ciała zombi.
"Cholera ale ten ktoś miał potęgę..." pomyślał Pieter i ze wstrętem zacisnął palce na kawałku ciała, pozbierał jeszcze niektóre resztki i ruszył za towarzyszami. Gdy wrzucił resztki do rozpalonego na prędce oginiska, opadł na krzesło zmęczony wydarzeniami tego dnia. Spojrzał podejrzliwie na staruszka i powiedzial:
- Musimy poważnie porozmawiać, dzieje się tutaj za dużo dziwnych rzeczy a ty nam za mało powiedziałeś. Żądam wyjaśnień O CO TUTAJ DO DIABŁA CHODZI!?!?
__________________ you will never walk alone |