I Ambustiel słyszał tylko: -Nie znam tego człowieka.
[i]-Odejdź odemnie.[/o] -Kim jesteś? -To zdrajca.
I tedy pod koniec poszukiwań napomknął cos znaczącego. -To żyd ale wychowywała go córa faraona.
I przy studni stojąc za potrzebą ciała. Tak oto anioł był prawie jak człowiek, jak zwykły, prosty człowiek którego zagnało pragnienie. Czy tak miało być? Lekki ból w klatce piersiowej ogarnął Cię. I potem nic już nie było.
Lecz któż to kroczył przez miasto. Krępy acz potężnie zbudowany mężczyzna podpierający się drewnianym kijem o krótkiej acz bujnej brodzie zatrzymał się. Uśmiechnął się lekko w kierunku niebios z wielką ulgą. Proste acz kunsztowne szaty powiały pod ciepłym, pustym wiatrem. Spojrzał na Ciebie zastanawiając się kilka dobrych chwil. -Możesz mi nabrać trochę wody dobry człowieku?
Otumaniła Cię deszcz barw przed oczyma z których wyłaniały się sylwetki. Róź, filet przez czerwień do bieli na czerń w zieleni grzmotu barwnego w oczach. I tedy stało się jasne raz z grzmotem w Twych uszach. Zakręciło Ci się w głowie. Oni przybyli poprzez bariery czasu. Były to cztery imiona z czego doszły Ciebie tylko dwa – Fanuel oraz Azazael. Zakręciło Ci się w głowie. -Nic Ci nie jest?
Mężczyzna spojrzał na Ciebie. Barwy powoli mijały. Pozostała tylko nuty bólu.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |