Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2009, 14:49   #45
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Sabine Schwartzwissen - poniedziałek po południu.

Zajęcia zakończyły się o 15:00, jednak Sabine miała wrażenie, że jest co najmniej 18:00. Wyszła ze szkoły, jako jedna z pierwszych i zauważyła stojącego w bramie Kurta. W sportowej koszuli, skórzanych spodniach, pachnący wanilią i piżmem przypominał kogoś pokroju Indiany Jonesa…

- Podrzucić Cię – zapytał uśmiechając się – nie mogę za długo tu stać… – wskazał głową na stojący na trawniku samochód.
- W tym mieście nigdy nie było gdzie parkować… - zauważył bez związku z czymkolwiek siadając za kierownicą.
- Mhm. – odparła Sabine sadowiąc się na twardym sportowym siedzeniu.
- Wpadniemy gdzieś, coś zjeść. Ja jestem głodny.



Kilka minut później znaleźli się w niewielkiej knajpce, w której Kurt musiał bywać częstym gościem. „Dla mnie to, co zwykle” – było dostatecznym tego dowodem. Sabine, przez cały dzień niepotrafiąca na niczym się skupić teraz poczuła całkowitą pustkę. Bezradnie rozejrzała się w około jakby szukając w ścianach oparcia, czy może szukając drogi ucieczki. Dopiero po chwili przypatrywania się wnętrzom zauważyła, że lokal naprawdę jest niewielki. Cześć ścian pomalowano w taki sposób, aby tworzyły złudzenie przestrzeni...

Po kilku minutach dogłębnej analizy karty dań zdecydowała się na herbatę. Ponownie spojrzała na Kurta – nie miał najmniejszych śladów na twarzy…

Z jednej strony – chciała się czegoś dowiedzieć… Jednak z drugiej – chyba obawiała się tego, co siedzący naprzeciwko wiedział…

Chwila całkowitej ciszy przerwana została przez kelnerkę, która przyniosła herbatę w dużym porcelanowym kubku i miskę czegoś przypominającego gulasz. Kurt uśmiechnął się i zaczął pałaszować swoją porcję robiąc przy tym minę dziecka, które właśnie dorwało się do lodów czekoladowo-migdałowych. Po kilku łyżkach jednak znieruchomiał i dziwnie spoważniał. Sabine wyczuła to napięcie, ale i coś jeszcze… jakby tuż obok znalazł się ktoś jeszcze.

- Obiecałem Ci, że poszukam i to zrobiłem. Nie wiem jednak czy chcesz wiedzieć, czego się dowiedziałem… To może nie być wiedza, którą chciałabyś posiadać...
- Chcę… - jej głos uwiązł w gardle.

Kurt spojrzał w okno i wyrecytował:
- Sprawa B/21/32D/1996, akta utajnione. 18 marca 1996 roku. JakobsenStrasse 219, Kirishgarden - podmiejska dzielnica Berlina. Paola Hatwig – pracująca w domu państwa Schwartzwissen, jako opiekunka do dziecka; po przybyciu do pracy na godzinę ósmą rano odkryła podwójne zabójstwo. Z zeznań świadka wynika, że po wejściu do budynku znalazła śpiącą na schodach Sabine (pięcioletnią córkę państwa Schwartzwissen). Kiedy podnosiła ją z ziemi wyczuła zimne podmuchy wiatru spływające z piętra. Odniosła, więc dziecko do łóżka i weszła na piętro budynku. Drzwi do sypialni państwa były otwarte. W pomieszczeniu pozostawiono szeroko otwarte okno balkonowe. Po odnalezieniu ciał panna Hatwig natychmiast zawiadomiła policję i czekała na miejscu do jej przybycia.
W pomieszczeniu będącym sceną zbrodni nie było żadnych śladów walki, śladów biologicznych lub innych.
Ciała denatów nosiły tylko ślady nacięcia na tętnicy szyjnej. W pomieszczeniu nie znaleziono krwi ofiar, jednak praktycznie całkowicie usunięto ją z ciał zamordowanych. Wychłodzenie pomieszczenia uniemożliwiło dokładne określenie godziny zgonu, jednak usunięcie krwi wskazuje, że czyn musiał zostać popełniony w okolicy północy.
Motywy nieznane. Świadków brak.
Po wstępnych oględzinach sprawę przekazano do wydziału XIII. Dalsze śledztwo nie dało jednak rezultatów. Poszukiwania wrogów lub niezadowolonych kontrahentów Johanna Schwartzwissen’a mogących by prowodyrami zbrodni nie przyniosły rezultatu.
Sprawę zamknięto, jako nierozwiązaną.

Kurt spojrzał na Sabine. Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że źrenice Kurta są cieńkie, jak źrenice kota, który patrzy w światło.
- Ty wiesz, że to nie była normalna sprawa. W Twojej pamięci są okruchy tego, co się wydarzyło…

Zamilkł na chwilę, po czym powiedział:
- To, co teraz powiem musisz umiejętnie zinterpretować… Ja wiem o tym od kogoś, kto jest swego rodzaju autystykiem. Znaczenia, jakich używał w opisie są często niemożliwe do przetłumaczenia na niemiecki. Mogłem popełnić błąd w tłumaczeniu, wiec to ty musisz spróbować…
„Samotność kapiącej wody trwała przez dwa okresy sopli. Potem przyszli brudni mężczyźni i zerwali moją skórę… Nowa była piękniejsza, ale, dla kogo się przeistaczać? Potem przyszli, z razu zimni i kolczaści, potem coraz cieplejsi i bardziej ułożeni… Żółta ciągle ze mną była, rzadko mnie opuszczała i zaczynałem przynosić jej ciasteczka. Potem niebieski zaczął przynosić złe rzeczy, ale nigdy nie zostawały one długo. Jakie rzeczy… płaskie twarze, martwe postacie… Pieszczek był podobny do Ciebie, bardzo inny, ale cos wspólnego tu jest. To trwało 3 róże sąsiada. Tej nocy pojawił się Szary, był prochem. Karmazynowe rzeki wyschły i kolory zgasły. Było tez przytupniecie… Biała smuga wtargnęła i przytrzymała obłok. Pieszczek przestał być Pieszczkiem… Myślałem, że chciałabym, aby został. Ale on odszedł razem z innymi, którzy potem przyszli i odeszli… Teraz już prawie tego nie pamiętam…”
Potem musiałem odejść. Nie dowiedziałbym się niczego więcej…

Po jego twarzy przebiegł smutek. Uśmiechnął się jednak słabo i zmieniając temat dodał:
- Może coś jednak zjesz… Moje też stygnie niepotrzebnie…
 
Aschaar jest offline