Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2009, 18:25   #30
bushido
 
Reputacja: 1 bushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skał
Pokój rozmiarami przypominał mieszkanie Tonyego. Jedyną różnicą była jakość wyposażenia. Meble może nie były najwyższej jakości, ale na pewno o wiele lepszej niż jego własne. Rozebrał się płaszcza i przewiesił go przez oparcie małego krzesła stojącego przy biurku. Następnie podszedł do barku i przygotował sobie drinka. Zastanawiał się od kiedy picie stało się jego swoistym rytuałem. Nalał sobie whisky i z braku coli rozcieńczył ją lekko wodą. Przez chwilę patrzał jak ciecz krystalizuje się po czym lekko upił delektując się lekko słodkawym smakiem. Jeszcze raz przeleciał szybko wzrokiem po pokoju, był ładny ale bezosobowy. –Jeśli mam tutaj mieszkać muszę przynieść tutaj trochę swoich gratów.

Z braku jakiegokolwiek zajęcia na noc rozsiadł się wygodnie na łóżku z szklanką w jednej dłoni a butelką whisky w drugiej i pogrążył się w rozmyślaniu nad życiem. Jeśli miał jutro spotkać się ze swoim nowym szefem z rana musi dobrze wyglądać. Oznaczało to, że dzisiaj jego jedynym towarzyszem była butelka alkoholu.

- Czyli nic się nie zmieniło… Od bardzo, bardzo dawna- uśmiechnął się do siebie jakby był to jego własny prywatny żart po czym wyjął swoją odznakę. Przez dłuższą chwilę przypatrywał się złotej blaszce z jego numerem służbowym i nazwiskiem. Jeszcze raz poczuł żal, że ją straci.

***

Brooklyn NY rok 1945

Pierwszy dzień pracy dla młodego policjanta to zawsze wielkie wydarzenie. Młodzi nie mogą się doczekać swojego pierwszego dnia pracy jako pełnoprawni policjanci. Każdy z nich zadaje sobie pytanie: jak to jest naprawdę być stróżem prawa? Bo trudno rok spędzony na ulicy jako kadet nazwać prawdziwą służbą. Nowych charakteryzują trzy cechy: ciekawość co do ich przyszłej pracy, niezrozumiały wręcz pośpiech aby się o tym przekonać i niesamowite niemal nasycenie ideami i cnotami co do ich roli, którą przyjdzie im spełniać. Taką właśnie osobą był Tony Luciaveze stojący teraz w korytarzu jednego z Brooklyńskich komisariatów. Naprawdę wierzył ,że od dziś zaczyna walkę z przestępczością na ulicach Nowego Yorku. Wierzył także, że strony tego konfliktu są jasno wytyczone: dobra- policjanci i zła- bandyci.
Z akademii wyniósł niezbędną wiedzę, która miała się mu przydać aby przetrwać na ulicy i zasady które miały ukształtować w nim ducha dobrego gliny. Przez chwile popatrzał po kilku towarzyszących mu kolegach. Szybko zorientował się, że z kilkunastu osób z akademii zna tylko jedną a także, że jest jedynym Włochem w tym towarzystwie. Uśmiechnął się do stojącego obok chłopaka aby dodać mu otuchy. Prawdziwe mundury nie różniły się zbytnio od tych z akademii, ale sam fakt, że tak było sprawiał, że Luciaveze czuł się wyjątkowy.

Od dzisiaj jestem prawdziwym policjantem.

Stali tak stłoczeni w grupce czekając na wezwanie do pokoju w którym mieli odebrać broń i odznakę. Tego właśnie nie mógł się doczekać najbardziej. Po chwili zdającej się trwać wieki Tony usłyszał swoje nazwisko. W malutkim pokoiku za biurkiem oddzielonym od reszty pomieszczenia szybą stał stary policjant. Formalności zdawały się trwać równie długo co samo czekanie. Tysiące podpisów i denerwujące żółwie tempo wydającego. Po kilkunastu minutach dostał to na co czekał- służbową broń i srebną odznakę z jego numerem służbowym i nazwiskiem. Poczuł rozpierającą go w środku dumę.

***

Hell’s Kitchen NY rok 1955

Tony ważył w rękach odznakę i myślał nad tym jak lata pracy w policji go zmieniły. Z młodego wyidealizowanego młokosa z akademii, stał się postrachem ulic, którego bali się i bandyci i jego współpracownicy. Jego metody pracy były dobrze, znane,. Nic mu nie mogli jednak zrobić, gdyż miał dobre wyniki, lepsze od innych. Jednak problem rozwiązał burmistrz miasta wpadając na wspaniały pomysł uzdrowienia nowojorskiej policji. Redukcje kadr szybko wykorzystali jego przełożeni. Rzucił odznakę na biurko i przypomniał sobie gdzie się znajduje. Posiadłość Cuneo robiła wrażenie. Tony przypomniał sobie rozmowę dona o 20 milionach dolców. Tak astronomiczna suma robiła wrażenie.

-Chyba nie będzie mi tutaj źle. W końcu będę robił cały czas to samo, tylko po stronie, która więcej zarabia.
 
bushido jest offline