Wątek: QS Asasyn
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2009, 21:22   #6
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Obudziły ją krzyki dochodzące z zewnątrz. Po kilku minutach przewracania się po łóżku zdenerwowana, faktem, że ktoś śmiał ją obudzić podeszła do okna wychodzącego na tyły karczmy. Nie działo się tam nic ciekawego, a z pewnością nic, co wydawało te okropne dźwięki. Boże jak ona nienawidziła, kiedy ktoś wyrywał ją ze snu z samego rana!!
Ogarnęła się trochę, po czym wyszła na korytarz. Przy oknie stał wysoki mężczyzna wpatrując się z zainteresowaniem na to, co dzieje się na zewnątrz. Podeszła do niego bez słowa, nieznajomy zaczął rozmowę…

......................


Gdy zatrzasnęła z sobą drzwi zaczęła chaotycznie krzątać się po pokoju zbierając swoje rzeczy do dużego, skórzanego wora. Na samym końcu wzięła miecz, narzuciła pelerynę i wybiegła z pomieszczenia. Nieznajomego już nie było, zostawił za to po sobie dziurę w suficie.
„Biedny karczmarz, przenocował nas a teraz ma same problemy” przeszło jej przez myśl.
W tym momencie, na korytarzu pojawił się syn gospodarza zaaferowany pewnie hałasem spowodowanym wybiciem w suficie dziury, biedak pewnie pomyślał, że chłopi wdarli się już do budynku.
-Zaprowadź mnie do tylnego wyjścia, tylko szybko – powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu – muszę zabrać konia. – Chłopak tylko skinął głową i ruszył biegiem schodami w dół. Juliiette pobiegła z nim. Po kilkunastu sekundach znaleźli się w czymś na kształt zaplecza.
- Tędy- zawołał chłopiec otwarłszy drzwi, które jak się zaraz okazało wychodziły na plac widziany przez okno pokoju. Po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów dotarła do stajni, gdzie z pomocą młodzieńca szybko osiodłała swojego konia.
- Podziękuj ojcu i przeproś go ode mnie – zawołała wyjeżdżając ze stajni. Zauważyła jadącego w ich kierunku mężczyznę. – Na południe – zawołała popędzając konia. Póki, co, chciała jak najszybciej znaleźć się z dala od bandy wściekłych mieszkańców wioski.
Galopowała w nieznane przeszywając jak strzałą chłodne powietrze rozwiewające burzę niesfornych włosów.
 

Ostatnio edytowane przez Vivianne : 27-02-2009 o 10:44.
Vivianne jest offline