Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2009, 15:42   #49
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zagadka przedmiotu z pewnością dałaby się rozwiązać po odpowiednio długim namyśle. Może pierścienie należało poustawiać w odpowiedniej kolejności, dotykając to tu, to tam... Ale nie było czasu na to, by bawić się w wirujące pierścionki.

Wracali na plac.
Nie zwracali uwagi na marudzenie wiecznie niezadowolonego Dantlana, który koniecznie chciał zostać dłużej i szukać jakiegoś magicznego artefaktu. Całkiem jakby jednego ciekawego przedmiotu już nie znaleźli. Najwyraźniej mag nie uwzględniał faktu, że czas jakimś dziwnym trafem nie stał w miejscu.


Plac zmienił się i to dość znacznie.
Dziesiątki, a może i setki trupów spoczywały w najrozmaitszych pozach. Jedne z widocznymi ranami, zalane krwią, inne wyglądały tak, jakby zapadły w sen, z którego do teraz się nie obudziły.

Keith przyglądał się uważnie leżącym.
To z pewnością byli mieszkańcy miasta. Zmienili się przez te kilka lat, ale... Chociaż nie pamiętał dokładnie nazwisk, to jednak ich widywał.
Pochylił się, by sprawdzić, czy przypadkiem nie mają do czynienia z jakąś ułudą. Ale nie. To były prawdziwe ciała. Sztywne, cuchnące i zimne.
Rozejrzał się dokoła, jakby usiłując znaleźć osobę odpowiedzialną za tę hekatombę. Oczywiście nikogo nie zauważył.


Widząc otwarte drzwi do wieży zatrzymał się na moment.
Powodów takiego akurat stanu rzeczy mogło być kilka. Któryś z potworów mógł przypomnieć sobie fragmenty poprzedniego życia i zapukać...
Może Gihed zobaczył ich z daleka i otworzył drzwi, by szybciej weszli. Co byłoby miłe z jego strony i nad wyraz głupie.
A może mag postanowił opuścić zarówno wieżę, jak i miasto i pod ich nieobecność zrealizował ten zamiar. Co z kolei byłoby niemiłe z jego strony, ale jakże logiczne. W końcu ściągnęli na siebie potwory z okolicy...
Mimo wszystko Keith nie sądził, by Gihed mógł im wywinąć taki numer.

Na zastanawianie się, co dalej robić, nie było zbyt wiele czasu.
Za ich plecami pojawiła się dość liczna grupa różnorakich potworów, z których trzy przypominały nieco ich towarzysza.

- Czy są groźne? - spytał 'ich' stwora. - Wiesz coś o tych innych? Tych pełzających i człekokształtne?

- Tamte są na podobnym stadium rozwoju, jak ja, jednak poszły w innym kierunku ewolucji, którego nie znam. Za to te trzy, te materialne... One zawsze walczą do usranej śmierci, sukinsyny jebane.

Widać było i słychać, że po nabraniu ciała ich towarzysz stał się znacznie rozmowniejszy.

*Ciekawe, co też powie czy zrobi Dantlan* - pomyślał.

On sam wiedział, którą z paru możliwości działania by wybrał, ale ciekaw był, co genialnego wymyśli przemądrzały mag, który wreszcie będzie miał okazję w pełni zademonstrować działanie swoich szarych komórek.

- Za jakieś pół minuty tutaj dotrą - powiedział Keith.

Żałował odrobinę, że nie ma ciężkiej kuszy. Dopóki potwory nie zbliżą się bardziej, wszystko pozostawało w rękach magów.
 
Kerm jest offline