- A teraz zabieraj to truchło, bo cię zamknę za śmiecenie! - ponaglił go szkielet. - Zaraz, chwila panie strażniku - zaprotestował siv. - Przecież ta kobieta, znaczy jej zwłoki, no to nie są zwykłe zwłoki. To znaczy przecież dosłownie parę minut temu one się ruszały i mówiły, za przeproszeniem, tak jak wy, panie strażniku. I jak tu mówić o własności służb? A jak ona znowu tego... ożyje i zacznie krzyczeć? - Maahrowi wciąż dość ciężko przychodziło przyjęcie i zaakceptowanie funkcjonowania nieumarłych w społeczeństwie. - Co ja wtedy zrobię? Przecież... - Skończ te swoje wykręty, żaboludziu! - przerwał mu szkielet. - W tej chwili masz to sprzątnąć i nie obchodzi mnie, czy ten trup będzie coś wtedy krzyczał czy śpiewał. W Dzielnicy Reprezentacyjnej ma być czysto! Maahr cofnął się o krok, jakby słowa nieumarłego uderzyły go prosto w głowę. Spacerujący po ulicy mieszkańcy Dzielnicy Reprezentacyjnej coraz częściej przystawali i przyglądali się całemu zajściu. Ci posiadający czulszy węch, z obrzydzeniem zasłaniali usta i jak najszybciej oddalali się swoją drogą. Maahr miał już dosyć tak szkieletów jak i zamieszania, jakie wywołało jego znalezisko. Chciał jak najszybciej pozbyć się uciążliwego zombie i mieć problem z głowy. „Z nimi chyba faktycznie lepiej nie dyskutować. Ale niech wyschnę na wiór, jeśli będę troszczył się o tego babsztyla.”
Mruknął jeszcze pod nosem - Tak, panie władzo. Już dobrze, panie władzo - i skierował się do wyjścia z dzielnicy, ciągnąc za sobą ciało kobiety. Przy tak dużym obciążeniu upał stawał się z każdą chwilą coraz bardziej nieznośny. Przyjemny chłód i wilgoć kanału wydały się teraz bardzo zachęcającą perspektywą. Zorientował się, że przechodnie patrzą na niego, a raczej na ciało kobiety z mieszaniną wstrętu i strachu. Ciągnąc trupa niczym worek musiał wyglądać dosyć niezwykle. Szybko ściągnął z pleców płaszcz i narzucił na swój „ładunek” - teraz zwracał uwagę jedynie zapachem. Momentalnie poczuł, jak ciepłe słoneczne promienie padają na nieosłoniętą skórę i wprawiają go w stan odprężenia. Szybko jednak przezwyciężył opór zmiennocieplnego ciała i ruszył dalej.
W końcu udało mu się dotaszczyć zombie do bramy wyjściowej i zdał sobie sprawę z tego, że to jeszcze nie koniec. „A co, jeśli tutaj też będą kazali mi pozbyć się tego trupa?” - zapytał sam siebie. - „Muszę w końcu jakoś się go pozbyć, tylko jak?” Wcześniejszy pomysł ze spaleniem zwłok wymagał dużo pracy, choćby ze znalezieniem odpowiedniego miejsca, ale wydawał się jedynym rozsądnym wyjściem. Maahr rozejrzał się dookoła – w końcu znajdował się w Dzielnicy Alchemików – musiał znaleźć tu coś, co pozwoliłoby mu podpalić nasiąknięte wodą zwłoki.
Rozejrzał się dookoła i spostrzegł szyld ozdobiony ilustracją płomiennej eksplozji i nazwiskiem właściciela, jednak napis był na tyle ozdobny, że siv nie dał rady go odczytać. Budynek, który reklamował szyld miał szeroko otwarte drzwi a także okna, z których w niebo wznosiły się smużki szarobłękitnego, pomarańczowego i zielonego dymu. Już miał skierować się do sklepu, kiedy jeden z przechodniów, półelf.
Ostatnio edytowane przez Makuleke : 02-03-2009 o 11:27.
|