| Siedziała, opierała głowę o jakieś biurko i słuchała. Jej siostra, potwór wielu imion, niemożliwe alter ego, niezniszczalne, ranne i krwawiące rozgadało się. Z jakiegoś powodu Katja przypominała Tanji ptasią madonnę z witraża pierwszego miejsca, które widziała w tym świecie. Blada fizyczka, ze śladami brudnych łez na twarzy przymknęła oczy i wystukiwała butem o podłogę szybki rytm. Palce kreśliły wzory w pyle.
Pytania - upośledzone dzieci niepotrzebnych odpowiedzi znowu zaczynały ją atakować. Tanja Hahn czuła się bardzo zmęczona.
- Z jakiego kurwa grobowca, Katju? – zapytała łagodnie – Kiedyś zrozumiałam, że wszystkie razem byłyście w Murze, teraz mam wrażenie, że mówisz o Externusie.
- I co to znaczy, że jestem taka jak Ty? – kontynuowała monotonnym głosem - Twoje DNA jest tak potwornie zmutowane, że wręcz trudno się dopatrzeć wspólnego pochodzenia. Bo chyba nie mówisz o kolorze włosów i oczu. Wytłumacz mi ją Katju… tę naszą identyczność. A jeśli nie potrafisz, przyjmijmy, że jej nie ma. Będę szczęśliwa z jedną zagadką mniej do rozwiązania.
Patrząc na człowieka, który zbyt szybko wyciągał broń usiłowała sobie przypomnieć twarze z oglądanych w szpitalu fotografii. Ale zatarły jej się w jedną i nie pamiętała czy Graber jest Irrlichtem czy Durerem, choć wiedziała, że nie jest to rzecz o pierwszorzędnym znaczeniu, była jak swędzące ugryzienie komara i ilekroć mężczyzna otworzył usta, dawała o sobie znać.
- Cóż, - zaczęła mu odpowiadać - na Finneasa wpadliśmy przypadkiem, a właściwie najpierw na Katję. A Finneas … sam wiesz, dusza człowiek - przygarnął nas, nakarmił i napoił.
Buty kobiety cały czas wystukiwały nieistniejącą melodię, marsz żałobny dla Sainta.
- No i dogadaliśmy się, że mamy wspólnych znajomych. Niejakiego partyzanta-szarlatana Barka, który nazywał was swoimi zaginionymi ludźmi we Frankfurcie. I jeśli żyje, nas pewnie nazywa tak samo. – Słowa padały powoli jakby zaprzeczając wygrywanemu stopami rytmowi - Co jednak znaczy niewiele. Bo jak Ci już powiedziałam nazywam się Tanja Hahn, mogę jeszcze dodać, że pracowałam w Mauer nad teleportacją korpuskularną uśmiercając myszki i króliki, ale to mniej więcej wszystko. Bo choć pracowałam dla Korporacji, nie pracowałam dla Barka. Mieszkałam w Berlinie, ale ktoś postanowił go zniszczyć, przyjechałam do Frankfurtu, też go ktoś postanowił zniszczyć, a że żal mi się zrobiło kolejnych miast, skręciłam na Externusa – zrezygnowana zakończyła kiepskim dowcipem.
- Też macie wizje, gdy przechodzicie przez portale? –zapytała nagle wszystkich obecnych.
Właściwie znowu chciało jej się płakać. Mielone w kółko informacje mogły przyprawić o obłęd.
- Nie działamy z niczyjego polecenia. Po prostu chcemy zrozumieć, kto i dlaczego robi ten bajzel. Plotkami o wspólnych korzeniach Korporacji i Kombinatu tętnią berlińskie obozy uchodźców. Ci separatyści? Przypomnisz sobie jakieś nazwy, nazwiska?
- Czyli w tej chwili wiemy tyle, że obydwa rządy porywają ludzi w niewiadomych celach.
- To uroczy, pomysł, rozpieprzyć portalami miasto. Ale Twój, mój drogi – dodała po chwili podnosząc wzrok na Grabera - Mi by nie przyszedł do głowy. Ja nie chcę niczego rozwalać ani nikogo zabijać.
- Chcę by wszyscy wiedzieli, co się dzieje. Wiesz potęga informacji, pokojowa rewolucja i te sprawy. Potem wszyscy chwycimy się za ręce i wyśpiewamy Odę do radości.
W końcu wstała ze swego miejsca pod biurkiem i zaczęła zbierać walające się dokumenty, jakby sama nie wierzyła swoim deklaracjom. Segregowała znalezione papiery. Najważniejsze były informacje o psychoplazmie i portalach. Jeśli portale są bronią chciała dowiedzieć się jak jej użyć.
- Czy dobrze Cię zrozumiałam i twierdzisz, że bezpośrednio stąd można się przenieść do Berlina i Warszawy? Tą maszyną? - Pokazała na portal, którym weszła.
- A co Ty tu robisz Graber? Chętnie posłuchałabym o tej Kuli.
- A jak do Ciebie mamy mówić? – zapytała drugiego mężczyznę - bo jeśli przedstawiałeś się pod szpitalem, to mi umknęło w tamtej strzelaninie. Jesteś z Frankfurtu? To miłe, że też się chcesz tu rozejrzeć. Im więcej turystów tym weselej, prawda?
- Rozwalić Neoberlin – wizja Grabera nie chciała opuścić znękanej wyobraźni - Nie wypowiem żadnej wojny póki nie będę wiedziała komu. Nie chcę by się okazało, że strzelam sama do siebie. |