- Grok obciąć Kris wounkas, ale wątpić czy Kris mieć wounkas... Bać się kilku jaszczurów. Prawdziwy ablu wesis’sh.
Kris już otworzył usta, żeby odpowiedzieć goblinowi, ale w samą porę się zreflektował i skończyło się jedynie na bardzo głębokim wdechu... A raczej zaczęło się od takiego oddechu, bo jeszcze przez parę dobrych chwil chłopak wciągał powietrze w taki sposób, jakby chciał je skrzywdzić. Wyglądał przy tym dość żałośnie, i nawet sam zdawał sobie z tego sprawę, dlatego nie zdziwił go zbytnio ostentacyjny przemarsz Groka i jego pogardliwe spojrzenie. Było jednak coś gorszego od nadętej pokraki, która puszyła mu się przed nosem. Chodziło o to, że nie mógł wdać się w kłótnię z zielonoskórym. O brak goblińskiego wounkas został posądzony z powodu swojego planu i odgrywania wystraszonego, śledzonego i bezbronnego Krisa. Musiał zatem przełknąć nawarzone piwo, mimo że było cholernie gorzkie i zalatywało starymi rybami. Właśnie ta bezsilność nienaturalnie zniekształciła jego twarz i chłopak stał się... pochmurny. Coś zupełnie niespotykanego w jego przypadku, portret Krisa w takim stanie byłby wart dla kolekcjonerów górę złota.
Chłopak zszedł na dół chwilę po Groku, kroki stawiał jednak wolniej od goblina, jakby nogi nagle zaczęły mu ciążyć. Nie szedł wyprostowany i z wysoko uniesioną głową, tak jak zielonoskóry, ale zgarbił się, wbił wzrok we własne stopy i machał bezwładnie rękami, które wyglądały na przybite do jego torsu słabo trzymającymi się gwoździami. - Podobno jestem komuś coś winien - rzucił w przestrzeń. Jego słowa nie miały konkretnego adresata, ale miały za to sporo lodu na początku, w środku i na końcu. I do tego wznosiła się nad nimi ciemnogranatowa chmura. - Słucham więc, jak ma wyglądać ta moja zapłata? - gdyby chłopak nie był taki bezsilny, a jego sytuacja nie przedstawiała się tak, a nie inaczej, Ratkin zapewne trzęsąc się ze strachu odpowiedziałby, że nie ma o czym mówić i Kris może iść załatwiać swoje sprawy, nie zaprzątając sobie nim głowy. Sposób w jaki chłopak zadał pytanie sugerowałby bowiem hipotetycznemu obserwatorowi z zewnątrz, że kto inny jest tutaj na lepszej pozycji. Chłopak wydawał się mieć milion ważniejszych rzeczy na głowie, niż jakaś tam przysługa dla półelfa i jego przyjaciółki. I do tego był bardzo nie w humorze. Swój nastrój musiał jednak zachować dla siebie i nie zadzierać za bardzo nosa. Mógł jedynie dorzucić, że chce iść i oporządzić konia, co też uczynił, mówiąc o opiece nad zwierzęciem jak o sprawie państwowej najwyższego priorytetu, okazując jednocześnie pogardę i litość dla nierozumiejących powagi sytuacji.
__________________ "Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"
Ostatnio edytowane przez TwoHandedSword : 28-02-2009 o 21:51.
|