Zawsze myślałem, że utrata przytomności jest jak zapadnięcie w sen... odzyskanie, to po prostu przebudzenie jak gdyby z koszmarnej mary. Rzeczywistośc jest jednak szalenie brutalna. Stan, w którym się znalazłem w niczym nie przypominał snu. Kiedy odzyskałem zmysły, uczucie które mi towarzyszyło w żadnym sposobie nie dało się zakwalifikować jako przebudzenie z koszmaru. No chyba, że przebudzenie z jednego w drugi.
Ból głowy docierał jak bezustanne i miarowe kucie kilofem... jeszcze zanim światło oślepiło ledwo co otworzone oczy, uczucie suchości w ustach i piasku między zębami rozwiewał wątpliwośći co do śnienia. Suchy kaszel wydobywający się z podrażnionego gardła i ten bezustanny ból między skroniami... to koszmar.
Próbuję usiąść, jeszcze zanim w pełni odzyskam świadomość ,gdzie się znajduję. Przecieram oczy z piachu i zaschniętych łez, po czym rozglądam się nieprzytomnie wokoło siebie. Próbuję coś powiedzieć, ale z ust wydobywa się tylko bolesny charchot.
__________________ "All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die." |