Czułeś, że brakowało Ci sił, że chociaż potrafiłeś to nie miałeś mocy. Dopiero kiedy dane Ci było poczuć dłoń Azazela na ramieniu i iść krok w krok z nim tedy kroczyłeś nie w świecie lecz jakby prze świat, przez piaski pustyni i domy. I nie minęło wiele kroków kiedy to w opuszczonej alejce. Asmodeusz wyglądał tak jak wtedy, kiedy się rozstaliście. Uśmiechnął się od ucha do ucha na wasz widok krocząc dalej jakby podróżował tą sama metodą. -Bracia! Azazelu, udało ci się?
Uściskał serdecznie Azazela, poem Ciebie na koniec pogłaskał Morfa. Usadowił się, usiadł na starej skrzyni. Azazael stał prosty jak trzcina. Gdzieś w oddali pobrzmiewał dźwięk fletu, jeszcze dalej można było wyczuć uciekające życie ze zwierzęcej ofiary. Asmodeusz oblizać wargi, małe płomyki rozpaliły się w jego oczach wyczują nowinek.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |