Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2009, 18:18   #101
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
W pierwszej chwili jego pytanie o Ivet obeszło się bez echa. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć, lub, co mógł wyczytać na niektórych twarzach, nie wiedział o kim ma mówić. Powstrzymał się od powtórzenia pytania, które zwróciło na niego więcej uwagi i więcej ciekawskich oczu niżby pragnął osiągnąć tym jednym wypowiedzianym zdaniem.

Gdzieś w tle nastąpiła eskalacja niedawnej kłótni Juliana i Tyburcjusza. Przysłuchiwał się jej mimowolnie, lecz bardziej dręczyło go wspomnienie dziewczyny, która oddała za nich życie, zasłoniła od hydry. Trudno mu było uwierzyć w złudzenie, pamiętał ja dokładnie. Tam w markecie widział ją w towarzystwie innych członków stada, czemu wiec nagle wszyscy zamilkli.
Dalsze wyjaśnienia Dominiki, potwierdzenie teorii o śmierci Jonathana, tym bardziej nie pasowały do układanki. Jeśli nie można tu umrzeć, ona też musiała gdzieś przeżyć, jeśli tylko nie była złudzeniem.


Słuchał dokładnie każdego kolejnego pytania, starając się zapamiętać i nadążyć za dziwnymi prawami tej krainy.
Z jednej z doniczek zgarnął kilka grudkę ziemi. Przesypywał ja z ręki do ręki. W pewnym momencie upadła na ziemię, a mimo to mężczyzna jeszcze przez chwilę uparcie udawał, że ją przerzuca. Na jego twarzy malował się niepokój, pokiwał głową, chcąc przed sobą samym potwierdzić jakąś teorię. Kolejna sprawą, która mógł poruszyć, była utrata zdolności. Zastanawiał się jednak, czy zrobić to teraz w gronie wszystkich, czy poczekać, zapytać kogoś na uboczu. Kto wie jakich praw tu panujących jeszcze nie poznali. Kto wie, czy członek stada tracąc moc, nie traci wszystkich praw. Wspomniał kobietę, w błotnistym stawie, jej władczy ton. Teraz po trochu podzielał obawy jakie miał Tyburcjusz w stosunku do swej pani.
Tyburcjusz, może on był jego nadzieją na zdobycie informacji. Julian nie był co prawda przychylny jego przyjęciu do stada, kto wie może nawet ze swymi dziwnymi mocami wyczuł w nim coś złego, lecz samo posiadanie kogoś, kto zna to miejsce i jego mieszkańców mogło okazać się przydatne.
-Czy jego pani-zaryzykował propozycję, wskazując na Pizarro-zgodziłaby się odstąpić go nam jako przewodnika? Do czasu, aż poznamy tą krainę.-zasugerował, iż od nowego Towarzysza zależeć będzie kiedy poznają ją wystarczająco.

Po tym, jak opowiedziano o różnorodności stad i Dominika zachęciła do zadania własnych pytań, podzielił się spostrzeżeniem, które zaświtało pewnie w głowach ich wszystkich, każdego rozsądnego człowieka, którego porwał wir zwariowanych zdarzeń.
-A jeśli to pomyłka, jesteśmy zwykłymi ludźmi, czemu Twoja pani miała nas wezwać? Jak możemy ją znaleźć i z nią porozmawiać?

Po chwili postanowił jeszcze zaryzykować i zadać najbardziej nurtujące go pytanie.
-W tym miejscu nikt nie może umrzeć? Nikt nie odnosi ran. Nikt nie...choruje? Po walce z Hydrą wszyscy powrócili do całkowitego zdrowia?-chciał, aby jego słowa brzmiały jak podziw, lub zdumienie. Tymczasem celem ich było delikatne ustalenie co stało się z Ivet i jak stracił moce. Jeśli ktokolwiek mógłby naprowadzić go na właściwą ścieżkę w poszukiwaniu pomocy, to z pewnością osoba, która tak jak on odniosła "duchowe" rany.

***
Już po kłótni Reynold wyraża poparcie dla tymczasowego przyjęcia Tyburcjusza.
Po wszystkich wyjaśnieniach, gdy mogą zadawać pytania od razu zadaje pierwsze, po jakimś czasie, być może przeplatanym innymi pytaniami kolejne.
 
Glyph jest offline