Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2006, 00:06   #160
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Siedzicie wewnątrz „Kichającego smoka” – najedzeni, lecz niewiele mądrzejsi niż godzinę czy dwie wcześniej. Ledwo przyzwyczailiście się do życia w Sigil a los rzuca Was na wyspę Kedros, do miasta Rangaard, w świecie Lavondyss (czy to nazwa kontynentu – sami nie wiecie, czy wierzyć Araakowi czy Rufusowi). Sześć osób w jednym miejscu, wszystkie przeniesione tu przez różne portale – o tym nie słyszeliście. A może siedem; w końcu torba – sądząc po zawartości - należy do kogoś, kto przebywał kiedyś w Sigil.

Wyspa oddalona od kontynentu nie daje Wam nadziei na szybkie wydostanie się z niej. Pomimo, że mieszkańcy przyjęli Was dość przyjaźnie, Rangaard jest tu jedynym ludzkim siedliskiem – aczkolwiek nie jedynym siedliskiem istot rozumnych. Z opowieści Rufusa i Araaka można wnosić, że takich istot jest całkiem sporo. Miasto wygląda na dość „cywilizowane”, macie więc szansę dowiedzieć się to i owo o miejscu swego – może dożywotniego - pobytu. Choć może rodzime wyspiarskie stworzenia będą wiedzieć o Zhuath no'ma więcej, niż zwykli przybysze? Góry, lasy, pola, plaże, rzeki i morze. Każdy z Was znajdzie tu miejsce dla siebie. Pod warunkiem, że wszyscy są równie mili jak przyzwyczajeni do gości rangaardczycy.

Póki co jednak nie macie się o co martwić - pozwolono Wam zostać w mieście, macie gdzie spać, co jeść, potencjalne źródła wiedzy są również zlokalizowane. Lecz właśnie teraz, gdy pierwsze zaskoczenie minęło i poczuliście sie w miarę bezpiecznie odzywają się w Was stłumione dotąd emocje. Wcześniej razem trzymał was strach przed nowością i wspólne przezycia. Obecnie, gdy w zasadzie nie jesteście sobie potrzebni, odzywają się personalne interesy i rasowe animozje. Myśli każdego z Was odpływają w stronę własnych spraw. Frosht'kę zżera ciekawość odnośnie nowych stworzeń zamieszkujących te tereny. Nathiel rozmyśla o morskich wyprawach. Głowę Anzelma zaprząta kwestia nieznanego bóstwa a Phaere znalazła właśnie nowy cel w życiu. Maureen interesuje jedynie powrót do domu, natomiast głównym problemem Basta jest dziwna ociężałość jego myśli, które nie są tak rzutkie jak być powinny i ma on nieodparte wrażenie złego kojarzenia informacji, i przekręcania zapoznanych faktów. Nawet Tiloup mimo, że najedzony, spogląda teraz łapczywie na Calcifera. To mały kruk, mniejszy niż inne tego gatunku - może sobie poradzi?

[user=1509,345]Wspięcie się na dwupiętrowy (oraz dach) budynek poszło Ci w miarę sprawnie. Karczma ma obszerne gzymsy i mocne rynny. Co prawda ludzie dziwnie sie patrzą na Twoje wyczyny ale na szczęscie nikt straży nie wzywa - jeszcze. Ostatecznie nikt nie włamuje się w środku dnia a z wysokości niezbyt widać Twoje egzotyczne rysy. Co do salta wyszło pięknie natomiast... zbyt mało ćwiczyłes ostatnio, lub też dał znać o sobie brak rozgrzewki i bliskośc sniadania. W każdym razie skacząc z niemal trzeciego pietra przeliczyłeś się z siłami. Przy lądowaniu ugięły się pod Tobą nogi czy tez poślizgnąłeś się na bruku - nie wiesz. Wylądowałeś na prawym boku, boleśnie tłukąc sobie rękę, którą próbowałeś się podeprzeć, oraz bark. Czujesz też silny ból w prawej kostce, choć nie wygląda na zwichniętą; raczej nadwyrężoną.

PAMIĘTAJ !! Gdy druzyna wyjdzie z karczmy zrob opis całej sytuacji tak, jakby oni to oglądali - czyli lądujesz w zasadzie plackiem przed nimi - choc samo salto Ci wyszło.[/user]
 
Sayane jest offline